O Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Myśliborzu
Sierpień przypomina mi zawsze, że czas wyruszać. Jest to miesiąc, w którym wiele ludzi pielgrzymuje. Najwięcej oczywiście zdąża na Jasną Górę do Królowej Polski. Ale jest także dużo innych miejsc świętych, które nawiedzają liczne rzesze pątników.
Dlaczego pielgrzymujemy? Pewnie tylu ilu jest pielgrzymów, tyle też powodów wyruszenia w drogę. Jedni dziękują za konkretne łaski otrzymane od Boga, inni proszą o kolejne, inni podejmują trud pielgrzymowania w duchu pokuty za grzechy, a jeszcze inni chcą zbliżyć się bardziej do Boga i traktują pielgrzymkę jako rekolekcje w drodze. A przede wszystkim pielgrzymujemy, by znaleźć się w miejscu szczególnej obecności Bożej, w miejscu, gdzie nasz Ojciec Niebieski udziela swych łask przeobficie.
W ostatnich czasach coraz częściej pielgrzymujemy do sanktuariów i miejsc, w których uwielbiane jest i wypraszane Miłosierdzie Boże dla całego świata. Jednym z takich miejsc jest Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Myśliborzu. Skromne i niepozorne miejsce - mały kościółek pw. Świętego Krzyża wybudowany w 1905 r. i obok dom Sióstr Jezusa Miłosiernego. Niepozorne, ale wybrane przez Boga. To właśnie tu w Myśliborzu urzeczywistniło się pragnienie Jezusa skierowane do św. s. Faustyny: Pragnę, aby zgromadzenie takie było. Bóg żąda, aby było zgromadzenie takie, aby głosiło miłosierdzie Boga światu i wypraszało je dla świata (Dz. 437).
Od 1935 r., kiedy to po raz pierwszy Jezus wyraził swoje żądanie nowego Zgromadzenia, największą troską s. Faustyny było właśnie spełnienie tego polecenia. W "Dzienniczku" notowała ona natchnienia Boże i wizje związane z mającym powstać Zgromadzeniem, ale także w listach do ks. Sopoćki sprawa zgromadzenia "królowała". Żądanie Jezusa nie było dla s. Faustyny łatwe i przysparzało jej wiele cierpienia. Nie wiedziała jak ma je zrealizować. Czy ma wystąpić od razu i zakładać to Zgromadzenie, czy wstrzymać się. Nie czuła się też zdolną do podjęcia tak wielkiego zadania. W sercu ciągłe przynaglenia Boże, a spowiednik i przełożeni nakazywali cierpliwość i ją wstrzymywali. Przychodziły jej także różne wątpliwości. Jednego razu zapisała: Od samego rana zaczęłam doznawać walki wewnętrznej tak silnej, że jeszcze nie doznawałam takiej. [...] przytłoczyły mnie myśli: czemuż mam opuszczać ten klasztor, w którym jestem lubiana przez siostry i przełożonych, życie tak spokojne, związana ślubami wieczystymi, obowiązki spełniam z łatwością; czemu mam słuchać głosu sumienia, czemu iść wiernie za natchnieniem, kto wie od kogo pochodzi, czy nie lepiej iść jak wszystkie siostry?... (Dz. 496). Także i szatan jej nie dawał spokoju z powodu mającego powstać Zgromadzenia: Kiedy pisałam wieczorem, usłyszałam głos w celi taki: Nie wychodź ze Zgromadzenia tego, miej miłosierdzie nad sobą, jak wielkie cię czekają cierpienia. Kiedy się spojrzałam w stronę głosu, nic nie widziałam i piszę dalej. Wtem usłyszałam szum i te słowa: Jak wyjdziesz zniszczymy cię. Nie męcz nas. - Kiedy się spojrzałam, zobaczyłam wiele brzydkich potworów (Dz. 540).
Jezus jednak nie pozostawiał jej samej i potwierdzał, jak bardzo Mu zależy na nowym zgromadzeniu: ...z wielkim pragnieniem czekam i tęsknię do tej chwili, w której sakramentalnie zamieszkam w klasztorze twoim. Duch mój spocznie w klasztorze tym, błogosławić będę szczególnie okolicy tej, gdzie klasztor ten będzie (Dz. 570). Jezus pozwalał s. Faustynie także widzieć już zrealizowane Jego żądanie. Miała wizje klasztoru i miejsca, na którym się znajdował: W pewnej chwili ujrzałam klasztor tego nowego zgromadzenia (Dz. 765); Dziś dał mi Pan poznać w duchu klasztor Miłosierdzia Bożego; widziałam w nim wielkiego ducha, ale wszystko ubogie i bardzo skromne (Dz. 892); Dziś widziałam klasztor tego nowego zgromadzenia. Obszerne i wielkie pomieszczenie, zwiedzałam każdą rzecz po kolei, widziałam, że wszędzie Opatrzność Boża dostarczyła tego, co było potrzeba. Osoby w tym klasztorze żyjące chodziły w sukniach świeckich na razie, lecz duch panował zakonny w całej pełni (Dz. 1154). Nie wszystko jednak zapisała w Dzienniczku, natomiast wiele przekazała ustnie ks. Sopoćce.
Zgromadzenie zaczęło powstawać w Wilnie już po śmierci s. Faustyny. Pierwsze siostry po wojnie musiały przenieść się na terytorium Polski i w 1947 r. dotarły do Gorzowa Wlkp., gdzie zostały skierowane do pracy w Myśliborzu. Zamieszkały tam dokładnie 25.VIII i tak rozpoczęło się życie wspólne w nowym zgromadzeniu. W niedługim czasie przyjechał tu także ks. Sopoćko, aby zobaczyć miejsce, w którym mieszkają siostry założonego przez niego zgromadzenia. Tak opisuje swoje wrażenia: Na dworcu spotkały mię z wielką radością owe kandydatki i poprowadziły do kościółka w pobliżu, przy którym ujrzałem dość obszerny dom piętrowy z małym ogrodem owocowym. Poszedłem nasamprzód do kościoła i ku wielkiemu zdziwieniu spostrzegłem w ścianie ołtarzowej okno z nieco uszkodzonym witrażem przedstawiającym konanie Pana Jezusa na krzyżu. Przyglądałem się mu z radością i zdumieniem, albowiem Siostra Faustyna mówiła mi o takim kościółku i witrażu, przy którym będzie siedziba pierwszego domu nowego zgromadzenia ("Wspomnienia", s. 127). Tak więc Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Myśliborzu jest miejscem wybranym przez Jezusa. Miejscem, które św. s. Faustyna widziała w swoich wizjach jeszcze zanim powstało Zgromadzenie. Miejscem, w którym Miłosierny Bóg pragnie udzielać swoich łask w sposób szczególny. Miejscem, do którego zdążają piesze pielgrzymki, aby uczestniczyć w uroczystej Mszy Świętej 25 sierpnia, czyli w rocznicę urodzin św. s. Faustyny i w rocznicę rozpoczęcia życia wspólnego tego nowego Zgromadzenia.
Zapraszam serdecznie wszystkich, którzy jeszcze nie byli w Myśliborzu do nawiedzenia tego szczególnego miejsca. Do modlitwy przed przepięknym obrazem Jezusa Miłosiernego, który wita uśmiechem każdego wchodzącego do kaplicy w macierzystym domu zgromadzenia (w którym siostry obecnie prowadzą dom rekolekcyjny). Żaden trud podjęty w celu zbliżenia się do Boga nie pozostaje bezowocny - przejechać pół Polski z Białegostoku do Myśliborza to pewien wysiłek, ale warto go podjąć.
opr. aw/aw