Chrześcijanie w Syrii

Sytuacja chrześcijan w Syrii stale się pogarsza - niezależnie, czy przewagę zdobędzie opozycja, czy utrzyma się reżim - perspektywy chrześcijan wyglądają bardzo źle

Sytuacja Chrześcijan w Syrii stale się pogarsza. Są oni mniejszością religijną, która może najbardziej ucierpieć w wyniku rewolucji bez względu na jej rozstrzygnięcie. Czy Chrześcijanie zupełnie znikną z regionu, gdzie swoją działalność apostolską rozpoczął św. Paweł?

Mimo, że powstanie w Syrii różni się od pozostałych rewolucji, które od 2010 r. rozprzestrzeniły się w państwach Maghrebu, to rozwój sytuacji i jej rezultat mogą być podobne. Niezależnie jednak od tego, jak zakończy się rewolucja, jej efektem z pewnością będzie wyniszczenie zwolenników reżimu bądź opozycji, a syryjscy Chrześcijanie mogą borykać się z tym samym problemem, jaki jeszcze kilka lat temu mieli ich iraccy współbracia.

Na przełomie lat 70. i 80., kiedy rządy w Syrii sprawował ojciec obecnego prezydenta, doszło do buntu Braci Muzułmańskich. Bracia nie mogli pogodzić się z tym, że niemal cała władza w państwie — przede wszystkim wojskowa — znalazła się w rękach Alawitów, którym zarzucali odstępstwo od Islamu. Bracia ogłosili wtedy Hamę miastem wyzwolonym i nawoływali do sprzeciwu wobec reżimu. Wojsko okrążyło miasto, odcięło prąd, wodę oraz dostawy żywności doprowadzając do powolnego wymierania ludności, a tych, którzy stawiali jeszcze opór poddano torturom i stracono. Po tygodniach niemal nieprzerwanych walk przewrót krwawo stłumiono, a ofiary masakry można było liczyć w tysiącach. Rząd w Damaszku chcąc zdławić rewolucję zastosował wówczas strategię, którą wykorzystuje także i dziś. Ten sam scenariusz dzieje się na naszych oczach, tyle, że na skalę całego kraju, a reżim ponownie może liczyć na wsparcie części mniejszości Alawickiej. Z tego względu syryjskie władze są przekonane o słuszności prowadzonej taktyki, która doprowadzić ma do niewątpliwego zwycięstwa.

Członkowie obecnej syryjskiej opozycji także liczą na wygraną, jednak początkowy społeczny entuzjazm związany z prowadzonymi działaniami powoli gaśnie ustępując miejsca obawie przed radykalizacją zachowań części protestujących. Opozycja bowiem powoli zaczyna opierać się tylko na jednej mniejszości religijnej — Sunnitach, co nie nastraja optymizmem, szczególnie Chrześcijan. Jeżeli reżim zostanie obalony, a Sunnici obejmą władzę, przedstawicieli rządu czeka rozliczenie z opozycją, co najpewniej skutkowałoby nie tyle sprawiedliwym osądzeniem przeciwników, co aktami zemsty prowadzącymi do śmierci bądź wygnania autorów obecnego ustroju. Taki scenariusz potwierdza m.in.: przypadek Muammara Kadafiego w Libii czy zwolenników Saddama Husajna w Iraku, którzy stracili życie wydani w ręce swoich nieprzyjaciół.

Niestety przy realizacji obu wyżej wymienionych scenariuszów, syryjskim Chrześcijanom grozi niebezpieczeństwo. Największą grupę wśród nich stanowią uchodźcy z Iraku, którzy stali się tam ofiarami ataków Sunnickich po 2003 r. Mimo, że Chrześcijanie stanowili niewielki procent ludności, to w grupie ponad miliona uchodźców, co trzeci z nich był właśnie Chrześcijaninem. Prześladowanie doprowadziło wówczas do masowej ucieczki z tamtego regionu do państw ościennych, nie dziwi więc rosnąca obawa przed Sunnitami, którzy teraz stanowią trzon syryjskiej opozycji. Chrześcijanie nie występują w protestach antyreżimowych, ani też nie akceptują obecnego stanu rzeczy, więc w swojej postawie są neutralni, tak, jak większość mniejszości religijnych i etnicznych obecnych w tym kraju. Z tego względu w miastach, gdzie liczebnie przeważają przedstawiciele tych społeczności, rzadko dochodzi do nieuzasadnionych ataków na ludność cywilną, a Chrześcijanie wspierani przez organizacje humanitarne odgrywają dużą rolę w udzielaniu pomocy rannym i uchodźcom niezależnie od wyznania i klasy społecznej, co akurat w tamtym regionie nie jest zbyt popularne. Jeżeli obecny ustrój zostanie zniesiony, jego sojusznicy w obawie przed aktami zemsty będą szukać bezpiecznych regionów kraju, którymi są obecnie chrześcijańskie miejscowości tym samym narażając na niebezpieczeństwo rodziny udzielające im schronienia. Możliwe, że w przypadku obalenia reżimu Baszara Al-Assada, sunnicki radykalizm dojdzie do głosu i skupi się także na mniejszościach religijnych obecnych w kraju, jak to miało miejsce w Iraku. Ponieważ Chrześcijanie z wielu względów nie utworzą własnych sił zbrojnych, tym samym staną się najbardziej narażoną na ataki mniejszością religijną, a do tego udzielającą azylu zwolennikom poprzedniej władzy. Natomiast w przypadku zwycięstwa rządzących, Chrześcijanom również grozi niebezpieczeństwo w postaci utraty życia, prześladowania bądź — w najlepszym wypadku - wydalenia z kraju. Alawici, którzy pozostaliby przy władzy, w obawie przed możliwością powtórzenia się rewolty w przyszłości, dążyliby do usunięcia z Syrii wszystkich zwolenników opozycji oraz mniejszości religijnych i etnicznych, mimo, że obecnie nie popierają one żadnej ze stron konfliktu. Wobec tego zagwarantowana w syryjskim prawie równość wszystkich wyznań wydaje się być jedynie pobożnym życzeniem.

Syria w krótkim czasie stanie się dla Chrześcijan jeszcze bardziej niebezpieczna niż obecnie, jednak państwa ościenne także nie mogą zaoferować im schronienia: do Iraku nie wrócą, gdyż nadal działają tam ekstremiści sunniccy, w Libanie nie ma wystarczającej infrastruktury, aby przyjąć tysiące uchodźców (choć na chwilę obecną jest ich tam najwięcej), a Turcja i Jordania ze względu na swoją politykę nie będą chętne do przyjęcia napływu Chrześcijan. Tym bardziej, że ta ostatnia w obawie przed masowym napływem imigrantów, od końca kwietnia zablokowała swoje granice dla uchodźców palestyńskich i irackich przybywających z Syrii, co zdecydowanie pogorszyło sytuację. Rosnąca ilość emigrantów w tamtym regionie może zagrozić stabilizacji i doprowadzić do nowego syryjsko-jordańskiego konfliktu. Uchodźcy zawracani od granicy gromadzą się w miastach i obozach, gdzie już teraz zaczyna brakować podstawowych środków do życia.

Co w tym wypadku stanie się z Chrześcijanami? Jedną z możliwości byłoby przyjęcie ich w Europie. Większość to wyznawcy kościoła prawosławnego, dlatego mogliby szukać schronienia w Mołdawii, Rumunii czy Grecji. Jednak sytuacja ekonomiczna tych państw sprawia, że uchodźcy będą liczyli na pomoc ze strony innych, także Polski, która mogłaby udzielić im azylu. Tymczasowe schronienie w Polsce jest dobrym rozwiązaniem, aczkolwiek trudnym logistycznie. Organizacje humanitarne i polski rząd musiałyby wyrazić wolę współpracy w transporcie i przyjęciu setek, a może i tysięcy uchodźców oraz ulokowania ich na terenie kraju. Musiałoby się to także spotkać z akceptacją społeczeństwa. Lecz czy Polska jest wystarczająco przygotowana na udzielenie azylu syryjskim Chrześcijanom?

Monika Kacprzak, ur. 1987 w Warszawie. W 2011 r. ukończyła europeistykę na Uniwersytecie Warszawskim, a obecnie jest doktorantką na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (kierunek: nauki polityczne). Jej zainteresowania naukowe dotyczą głównie problematyki polskiego i międzynarodowego systemu pomocy humanitarnej, a także prześladowania Chrześcijan na świecie. Mieszka w Warszawie. Współpracuje z Ministerstwem Spraw Zagranicznych.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama