Nie spełniają się życzenia nieprzychylnych Kościołowi komentatorów ani katastroficzne przestrogi jego wewnętrznych krytyków
Nie spełniają się życzenia nieprzychylnych Kościołowi komentatorów ani katastroficzne przestrogi jego wewnętrznych krytyków. Religijność Polaków jest nadal stabilna, a na religijnej mapie Europy Polska ciągle jest zieloną wyspą.
Wynika tak z publikacji najnowszego rocznika Annuarium Statisticum Ecclesiae in Polonia AD 2020, przygotowanego przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC im. Witolda Zdaniewicza. Nie znaczy to jednak, że ci, którzy kochają Kościół, mogą siedzieć spokojnie i klaskać religijnemu narodowi. Aż tak dobrze nie jest. <skrot>
Podstawowy wskaźnik religijności to dominicantes, czyli ci, którzy w niedzielę chodzą do kościoła. Z badań w 2018 r. wynika, że w Polsce do kościoła uczęszcza 38,2% katolików. W skali Europy to wynik rekordowy, ale nie ma się tym co pocieszać, bo na religijnej mapie świata bylibyśmy potraktowani jedynie jako średniacy. O stabilności religijności Polaków możemy mówić tylko w krótszym przedziale czasowym. Gdy weźmiemy pod uwagę ostatnie 30 lat, z łatwością dostrzeżemy, że krzywa religijności wyrażanej uczestnictwem w nabożeństwach kieruje się powoli, ale stale w dół. W ciągu 30 lat ubyło z polskich kościołów 10% zobowiązanych do uczestnictwa we Mszy św. katolików — ok. 3 mln osób. To daje do myślenia, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że dziś mamy kłopot z policzeniem się, tzn. nie wiemy dokładnie, ilu Polaków przebywa stale na terenie Polski, ilu rzeczywiście mieszka w swoich miejscowościach i ilu liczą poszczególne parafie.
Warto przypomnieć, że polskie badania uczęszczających na niedzielną Eucharystię są wyjątkowo dokładne, bo nie polegają na badaniu wyselekcjonowanej próby — jak to się dzieje w większości krajów, gdzie przeprowadzane są takie sondaże — ale na dokładnym liczeniu wszystkich, którzy w daną niedzielę zjawili się w kościołach. W 2018 r. naliczono ich 32% w całej Polsce. Na podstawie tych badań możemy powiedzieć, że w skali kraju jeden na trzech katolików powyżej 7. roku życia i niechorych uczęszcza na niedzielną Mszę św. Oczywiście, są diecezje, gdzie ten procent jest dwukrotnie wyższy od średniej: niezmiennie tarnowska, rzeszowska i archidiecezja przemyska. Są też diecezje, gdzie ten procent jest wyraźnie niższy: archidiecezje szczecińsko-kamieńska, łódzka czy diecezja koszalińsko-kołobrzeska. Tutaj od lat niewiele się zmienia.
Na równym poziomie — co również obrazuje stabilność religijności — pozostaje liczba parafii. Nieznacznie nawet rośnie. W porównaniu z 2016 r. przybyło w całej Polsce 19 parafii diecezjalnych. Nie ma więc nad Wisłą ich masowego zamykania, jak się to dzieje na Zachodzie. Co ciekawe, o ile liczba odprawianych niedzielnych Mszy św. w 2018 r. jest porównywalna z 2017 r. — 45 313, to 3 lata wcześniej było ich blisko 48 tys. Według danych ISKK, ubyło przede wszystkim Mszy św. sprawowanych w kościołach parafialnych. Być może było to związane ze zmianą niedzielnych porządków odprawiania Eucharystii. Proboszczowie mogli znieść niektóre godziny Mszy św. ze względu na mniejszą frekwencję albo zmianę przyzwyczajeń parafian. Na pewno bowiem nie miała na to wpływu mniejsza liczba księży diecezjalnych. W stosunku do 2014 r. zwiększyła się o 0,5% — dokładnie o 151 kapłanów — do 24 876. To, oczywiście, wszyscy księża. Wyraźniejszy jest spadek liczby księży pracujących w duszpasterstwie. To mniej więcej 80% wszystkich duchownych diecezjalnych. W stosunku do 2014 r. liczba księży pracujących w parafiach zmniejszyła się o 2,2% — o ponad 450. Co to oznacza? Że księży mamy coraz starszych, bo w tej liczbie kryją się przede wszystkim ci, którzy przeszli na emeryturę, a także chorzy, niezdolni do pracy w duszpasterstwie. Brak więc zastępowalności pokoleniowej wśród duchownych i przy założeniu, że obecne tendencje się zachowają, należy się liczyć z tym, iż kapłanów w duszpasterstwie będzie ubywało.
Powołań jest mniej. W 2018 r. naliczono we wszystkich seminariach diecezjalnych 1985 kleryków. Pociechą jest to, że wszędzie, oprócz ordynariatu polowego — ale on akurat jest specyficzny — liczba kleryków jest dwu-, a w Warszawie i Tarnowie — trzycyfrowa. Oczywiście, można się pocieszać, że krzywa spadku powołań idzie równolegle z krzywą spadku liczby mężczyzn w rocznikach, ale powinno martwić, że przecięła ją w okolicach przełomu tysiącleci i się od niej oddala, spadając szybciej. To niewątpliwie dla Kościoła w Polsce poważne wyzwanie.
Warto odnotować, że po raz pierwszy w roczniku opracowano dane na temat katechezy. Wynika z nich, że dziewięciu na dziesięciu młodych Polaków w wieku szkolnym uczęszcza na lekcje religii w szkole. To nadal dużo. Oczywiście, księża narzekają, że dużej części tych młodych nie ma na nabożeństwach w kościele. W przyszłości, gdy pojawią się kolejne dane, będzie można zaobserwować trendy.
I jeszcze jedna informacja okołokatechezowa. Ponad połowa katechetów to przedstawiciele laikatu. W związku z tym, że księży i sióstr zakonnych jest coraz mniej, wiemy na pewno, że ten odsetek będzie się powiększał. To świeccy biorą więc odpowiedzialność za katechezę w Kościele.
opr. mg/mg