Influencerzy to ostatnio bardzo modne zjawisko. Czy katolik może także odnaleźć swoich influencerów? Jeśli tak, kto mógłby nim być? A jaki wpływ my sami wywieramy na innych?
Kim są influencerzy? W dużym uproszczeniu są to osoby medialne, które mają wpływ na młode pokolenie. Co to znaczy, że mają wpływ? Jak taki celebryta powie, że coś jest dobre, to kilkanaście tysięcy młodych ludzi uzna, że to jest właściwe. Jak znany piosenkarz powie, że na wieczór dobrze jest założyć różową koszulę i niebieskie spodnie, to masa młodych na randkę założy różową koszulę i niebieskie spodnie.
Influencerzy poza tym, że mają wpływ na innych, mają jeszcze jedną cechę. Są ideałami, do których porównują się ich fani. Patrząc na celebrytów ludzie analizują swój wzrost, urodę, obwód bicepsa i niestety często przestają lubić siebie, bo nie są tak piękni, nie są tak wysportowani, nie są tak wygadani jak ci z mediów. Do tego dochodzi czasem porównywanie sytuacji rodzinnych. Oni z telewizji mają takie wspaniałe rodziny, a moja matka nie jest tak urokliwa, a mój ojciec nie potrafi tak ze mną spędzać czasu, itp. Podobne trudności dotykają też często dorosłych. Wiele kobiet żyje w przekonaniu, że inne to mają cudownych mężów, a tylko ona takiego strasznego. Podobnie mężczyźni, patrzą na innych i zazdroszczą, że niektórzy to mają wspaniałe żony, a on ma taką, która tylko się na niego wydziera. W dobie wszechobecności mediów, takich ciągłych porównań i rozterek bardzo trudno uniknąć. Z jednej strony wszyscy wiedzą, że ten świat medialny nie jest do końca prawdziwy, że to wszystko wyreżyserowane, że zdjęcia są poprawione, ale jednak to oddziałuje. Ludzie z powodu rozdźwięku między życiem, które widzą w środkach masowego przekazu, a tym które wiodą przeżywają frustrację.
Jak w porównaniu do ówczesnych rodzin wypadała Święta Rodzina? Patrząc kryteriami medialnymi, raczej nieszczególnie. Maryja - nastolatka wydana za mąż, za prawdopodobnie sporo starszego faceta, z co najwyżej średnimi możliwościami finansowymi. Jak trzeba było złożyć ofiarę w świątyni, to mogli skorzystać z opcji dla biedaków. Zamiast baranka wystarczyły od nich dwa gołębie. Nie mieli jakiś specjalnych warunków mieszkaniowych, środek transportu raczej też kiepski. Jedyne czym się mogli przemieszczać to prawdopodobnie osioł i to jednoosobowy. Jakby tego było mało, Maryja dowiedziała się, że będzie Matką jeszcze przed ślubem. Porównując się z elitami Maryja i Józef mieli prawo wpaść w poważne kompleksy. Czy Jezus nie mógł sobie wybrać lepszych rodziców? Czy nie mógł zapewnić sobie lepszych warunków mieszkaniowych? Czy nie wiedział, że ówczesne elity żyły na zupełnie innym poziomie? Czy nie mógł wybrać na matkę żony Cezara i cieszyć się splendorem, bogactwem, beztroską? Oczywiście, że mógł. Dlaczego więc z tej możliwości nie skorzystał? Bo nie chciał. Dzięki temu przeżył swoje ziemskie życie tak, jak zwykli, prości, biedni ludzie, których zna się z sąsiedztwa. Jak ludzie, którzy nie wyglądają najpiękniej, których nie na wszystko stać, których dotykają problemy nie z własnej winy, którzy przeżywają strach, głód, niedostatek, których losem mało kto się interesuje. Jezus wybrał życie rodzinne, jakie znają ludzie żyjący w biedzie. Czy mimo to był szczęśliwy? TAK i to bardzo!
Co mamy robić? W codzienności zawsze musimy się borykać z dwoma rodzajami problemów. Tymi, na które nie mamy wpływu i tymi, które na siebie ściągamy. Nie mamy wpływu na to jaki typ urody posiadamy, w jakiej rodzinie przychodzi nam żyć, kim są nasi rodzice, z jakimi uwarunkowaniami zewnętrznymi musimy się mierzyć. Mamy jednak wpływ na to, jak tą naszą codzienność będziemy przeżywali. Możemy cały czas smucić się, że świat pokazany w mediach nie jest nasz, że nie wyglądamy i żyjemy jak celebryci lub zacząć wpatrywać się w Jezusa i zacząć się cieszyć wszystkim, co On nam dał. Strasznie ciężko jest mieszkać w jednym domu z osobą, która jest nieszczęśliwa. Dla rodzica bardzo bolesne jest widzieć, że własne dziecko nie jest zadowolone z tego jak wygląda, co ma w domu, z tego jakich ma rodziców. Dla żony trudne jest widzieć, że mąż jest wiecznie sfrustrowany. Dla mężczyzny nie jest łatwo być z kobietą, która cały czas zazdrości czegoś swoim koleżankom. Nie da się sprawić, aby wszyscy w domu nagle zaczęli się wszystkim cieszyć, ale można zacząć z Jezusem od siebie. Uwierz, że Bóg właśnie do Ciebie mówi: „Ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat” (Jr 1, 5), że Twoje życie nie jest porażką tylko czymś pięknym. Uwierz, że Twoja rodzina taka jaka jest, jest taka, jaką miał Jezus. Z zewnątrz nieszczególną, różnie przez innych postrzeganą, ale daną Ci przez Boga, a przez to wspaniałą. Niech jednym z Twoich adwentowych postanowień będzie radość i dziękczynienie. W praktyce może być to trudne, ale z Jezusem się uda. Dlatego dbaj o czas na codzienną modlitwę, podczas której mów Bogu o swoich trudnościach, zranieniach i proś Go, aby wszystko co chore uleczył i napełnił Cię łaską radości z tego, jaki jesteś i z rodziny, w której żyjesz.
opr. mg/mg