Wybudował szpital dla bezdomnych i kuźnię, która przekuwała żelazne kajdany carskiej Rosji na bardziej humanitarne. Tego katolickiego lekarza w chwili śmierci prawosławni okrzyknęli świętym. Właśnie otwarto proces beatyfikacyjny dr. Haassa
Wybudował szpital dla bezdomnych i kuźnię, która przekuwała żelazne kajdany carskiej Rosji na bardziej humanitarne. Tego katolickiego lekarza w chwili śmierci prawosławni okrzyknęli świętym. Właśnie otwarto proces beatyfikacyjny dr. Haassa.
Prof. Siergiej Wozniesieński, znany rosyjski biofizyk, autor wielu naukowych rozpraw, tak w 2004 r. pisał o grobie XIX-wiecznego niemieckiego lekarza Friedricha Josepha Haassa: „Przy głównej alei zabytkowego Cmentarza Niemieckiego w Moskwie stoi szary kamień nagrobny z krzyżem z czerwonego granitu. Mogiła otoczona jest łańcuchem z kajdan i zawsze leżą na niej świeże kwiaty. Przechodząca staruszka żegna się szerokim krzyżem: «Święty doktór, Fiodor Piotrowicz». Na kamieniu napis: «Spieszcie się czynić dobrze» – dewiza, którą całe życie kierował się spoczywający tutaj człowiek”. Pięć lat wcześniej ówczesny nuncjusz papieski w Moskwie, abp Tadeusz Kondrusiewicz, powołał Komisję ds. zebrania i opracowania materiałów dotyczących beatyfikacji dr. Haassa.
Friedrich Haass (1780–1853), nazywany w Rosji Fiodorem Piotrowiczem, pochodził z Nadrenii. Wnuk lekarza i syn aptekarza, kontynuował rodzinne tradycje, studiując medycynę, filozofię oraz matematykę na uniwersytetach w Kolonii, Jenie, Getyndze i Wiedniu. Jak sam pisze, jako młody chłopak zachwycił się hasłami francuskiej rewolucji. Dążenie do „wolności, równości braterstwa” wydawało mu się wystarczającym usprawiedliwieniem okropności rewolucji. I wtedy ojciec przekonał go, że tylko przestrzeganie Bożych przykazań gwarantuje ludziom prawdziwą wolność, równość i braterstwo, że tylko Bóg nie robi różnic. Życie świętego doktora świadczy, iż aptekarz Piotr Haass był bardzo przekonującym nauczycielem.
Na początku główną specjalnością Friedricha jako lekarza stała się okulistyka. Młodemu doktorowi udało się dzięki skutecznie przeprowadzonej operacji wyleczyć księcia Riepnina, a ten w 1806 r. ściągnął Haassa do Rosji. Praktyka w najwyższych kręgach rosyjskich elit musiała rozwijać się bardzo dobrze, skoro już po roku Haass zostaje naczelnym lekarzem renomowanego Szpitala Pawłowskiego. Sytuacje komplikuje wojna z Napoleonem. Haas jako chirurg wojskowy uczestniczy w kampanii 1812 r. Po klęsce Francuzów wraca do Moskwy i kontynuuje błyskotliwą karierę modnego lekarza wyższych sfer. Jego pacjentom nie przeszkadza fakt, że Haass jest gorliwym katolikiem, natomiast gorąca wiara doktora sprawia, iż on sam zaczyna interesować się najbardziej potrzebującymi. Regularnie odwiedza przytułek dla starców i bezdomnych, bezpłatnie leczy ubogich.
Z czasem jego czołową misją staje się pomoc więźniom i katorżnikom. Działa m.in. w Moskiewskim Komitecie Opieki nad Więźniami, którego celem było ulżenie doli aresztantów, troszczy się o stan szpitali więziennych, nieustannie zabiega o poprawę warunków zamkniętych w celach skazańców. W 1841 r. na własny koszt drukuje broszurę z fragmentami Ewangelii, którą razem z jedzeniem i datkami finansowymi rozdaje katorżnikom wysyłanym na Syberię. Nie znalazłam żadnych potwierdzających materiałów, ale „święty doktór” musiał w tej działalności stykać się z polskimi skazańcami z powstania listopadowego czy spisku Szymona Konarskiego, tym bardziej że z Polakami łączyło go wspólne wyznanie.
Taka „zwariowana filantropia” jak mówili przeciwnicy doktora, w rosyjskim imperium nie była ani łatwa ani bezpieczna. Niejednokrotnie Haass naraża się wysokim urzędnikom. Tak stało się, gdy zaczął nalegać na złagodzenia konstrukcji kajdan, w które zakuwano zsyłanych katorżników. Haass sfinansował budowę specjalnej kuźni przekuwającej żelazne okowy na bardziej „humanitarne”, czyli lżejsze i wykładane skórą. Spotkało się to ze stanowczym sprzeciwem ówczesnego generała żandarmerii, twierdzącego, że takie „cackanie” się z kryminalistami przyniesie opłakane skutki. Ostatecznie jednak w 1836 r. Haass przeforsował zmiany. W Rosji wprowadzono tzw. haassowskie kajdany, a z tych ciężkich „poprzedników” zrobiono potem, wspomniany na początku łańcuch otaczający grób doktora. Ten epizod powinien szczególnie przemówić do wyobraźni wszystkim, którzy pamiętają cytat z III części Dziadów: „Biedne chłopcy! – najmłodszy, dziesięć lat, nieboże, / Skarżył się, że łańcucha podźwignąć nie może; / I pokazywał nogę skrwawioną i nagą. / Policmejster przejeżdża, pyta, czego żądał? / Policmejster człek ludzki, sam łańcuch oglądał: / «Dziesięć funtów, zgadza się z przepisaną wagą»”. To działo się przed „kajdaniarską reformą” doktora.
Warto dodać, że nie tylko rosyjskich „ludzkich policmajstrów” musiał przekonywać Haass do traktowania więźniów jak ludzi i do tego, że być może nie wszyscy z nich zasłużyli na karę. Współcześni doktorowi pamiętnikarze cytują rozmowę doktora Haassa z patriarchą moskiewskim Filaretem – notabene zaliczonym później przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną do grona świętych. Między obu Panami doszło do sporu na temat więźniów: „Mówi Pan, doktorze o niewinnie skazanych… Tacy nie istnieją. Jeżeli człowiek został osądzony i skazany, to znaczy że jest winny” – dowodził patriarcha, i usłyszał w odpowiedzi: „Eminencja zapomniał o Chrystusie”. Obecni wstrzymali oddech, atmosfera robiła się ciężka, a po chwili padła odpowiedź: „Nie doktorze, to Chrystus w tym momencie zapomniał o mnie”. Nie wiem, czy pod koniec XIX w. taka rozmowa pomiędzy zagorzałym katolikiem a rosyjskim prawosławnym dostojnikiem byłaby możliwa. Prawosławie stało się wówczas jednym z trzech filarów „samodzierżawia”, a katolicyzm prześladowano, uznając go za poważną przeszkodę na drodze do zrusyfikowania podbitych ziem.
Kilkadziesiąt lat wcześniej stosunki były jednak bardziej liberalne, i carskie władze wydawały nawet zgody na budowę kościołów katolickich (np. kościół św. Aleksandra w Kijowie czy Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny w Irkucku). Poza tym Haass imponował Rosjanom znajomością nie tylko Biblii, ale także prawosławnych teologów. Przy czym „święty doktór”, utrzymujący – jak sto lat później św. Jan Paweł II – że prawosławie i katolicyzm są dwoma filarami chrześcijaństwa, był jednocześnie przeciwnikiem przechodzenie wiernych z Kościoła katolickiego do Cerkwi. Natomiast bardzo zależało mu na nawracaniu muzułmanów, z którymi zetknął się, podróżując po Kaukazie Północnym. Bowiem to właśnie Haassowi zawdzięczają Rosjanie początki swoich słynnych kurortów powstałych później w miejscach występowania kaukaskich źródeł mineralnych. Haass zmarł w 1856 r. w założonym przez siebie szpitalu dla bezdomnych, których utrzymywał z własnych funduszy i środków prywatnych dobroczyńców. Po jego śmierci okazało się, że on sam nie dysponował żadnymi pieniędzmi. Pogrzeb musiało sfinansować państwo, za to za jego trumną szedł niemal 20-tysięczny tłum.
Jedyną naprawdę cenną rzecz, czyli relikwie św. Franciszka Salezego, Haass przekazał w testamencie Kościołowi katolickiemu w Irkucku. Ufundowanej przez polskich zesłańców, wspomnianej wyżej, drewnianej świątyni Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Tu warto dodać, że pisma św. Franciszka Salezego, a zwłaszcza jego Traktat o miłości Bożej, były ulubioną lekturą doktora, który zwykł mawiać, iż człowiek zbaczający z właściwej drogi jest tylko nieszczęśliwym chorym, natomiast leczenia wymaga ludzkość.
Prawosławni mówią o Friedrichu Haassie – „Katolik, za którego modli się Cerkiew” i nazywają „świętym doktorem z Moskwy”. Rosyjscy skazańcy niemal natychmiast po śmierci uznali go za swojego patrona, a o pomoc za wstawiennictwem „świętego doktora” modliły się w czasach stalinowskich rodziny aresztowanych „wrogów ludu”. Można więc uznać, że rozpoczynając w 1999 r. proces beatyfikacyjny, Kościół katolicki odpowiedział na potrzeby prawosławnych braci w Chrystusie.
W tym roku, 9 stycznia, podczas sobotniej Mszy św. w katedrze Najświętszej Maryi Panny w Moskwie, czyli kościele wzniesionym na początku XX w. przez miejscowych Polaków, została uroczyście otwarta diecezjalna faza procesu beatyfikacyjnego. Jest to pierwsze takie wydarzenie w moskiewskiej archidiecezji Matki Bożej. W Polsce postać „świętego doktora z Moskwy” jest praktycznie nieznana, a szkoda bo swoją troską o najbiedniejszych i odrzuconych przypomina żyjącego w tym samym czasie św. brata Alberta Chmielowskiego. Poza tym to będzie bardzo dobry patron katolicko-prawosławnego dialogu, prowadzonego na zasadach „równi z równymi i wolni z wolnymi”, czyli w duchu szacunku i uznania dla partnera – brata w Chrystusie, a nie konkurenta.
opr. ac/ac