Chodzą ulicami naszych osiedli od wczesnych godzin rannych. W śnieg, deszcz, w upał czy mróz. Zawsze w parze. Świadkowie Jehowy.
Oto burzą się Twoi wrogowie
i podnoszą głowę ci, którzy Cię nienawidzą.
Knują spisek przeciwko Twojemu ludowi,
zmawiają się przeciw tym, których strzeżesz.
Ps 83,3-4
Chodzą ulicami naszych osiedli od wczesnych godzin rannych. W śnieg, deszcz, w upał czy mróz. Zawsze w parze. Świadkowie Jehowy. Któż z nas nie został kiedyś przez nich zaczepiony na ulicy? Do którego z naszych mieszkań czy domów nie pukali? Czy ktoś z nas podjął z nimi rozmowę? Jeżeli tak, jaki był jej efekt?
Od dłuższego czasu interesuję się problematyką Świadków Jehowy. Wystarczająco znam ich teologię by stwierdzić, że jest to jedno wielkie kłamstwo. Społeczeństwo polskie w większości reaguje pobłażliwie słysząc o Świadkach Jehowy, nazywając ich „kociarzami”. Mało kto zauważa, że wspólnota ta coraz bardziej rośnie w siłę. Powoli, ale wytrwale, przysparza sobie coraz większą ilość członków. Podczas gdy w 1991 roku liczba wyznawców przekroczyła 100 tysięcy, to w 2004 roku Świadkowie Jehowy liczyli w Polsce ponad 128 tysięcy wiernych. Może ktoś powiedzieć, że to niewielki wzrost. Liczba ta jednak wskazuje tylko ilość aktywnych członków, to znaczy takich, którzy głoszą swoje nauki po ulicach i domach. Coraz częściej słyszy się, że ktoś z naszej miejscowości czy osiedla dał się wciągnąć w wir herezji Świadków.
Jakiś czas temu przygotowałem sobie karteczkę, na której były wypisane sigla biblijne pomocne w udowodnieniu, że Jezus jest Bogiem. Trzeba bowiem wiedzieć, że Świadkowie odrzucają Bóstwo Chrystusa, uważając, że jest tylko Synem Bożym. Karteczka ta przeleżała w moim portfelu kilka tygodni. Miałem zamiar dać ją Świadkowi Jehowy, który mnie zatrzyma. Wreszcie karteczka doczekała się spełnienia swojego powołania.
Był zachmurzony i deszczowy dzień, gdy po zakończeniu lekcji wracałem do domu. W pewnym momencie zobaczyłem idące powoli małżeństwo, o którym wiedziałem, że należy do Świadków Jehowy. Widywałem ich często na ulicy, gdy zaczepiali napotkane osoby.
Oho – pomyślałem – coś mi się zdaje, że karteczka się przyda. Lewą dłonią sprawdziłem obecność portfela w kieszeni, a prawą mocniej zacisnąłem na uchwycie parasolki. „Zaczepią, czy nie zaczepią” – zastanawiałem się. Zaczepili.
- Czy jest pan szczęśliwy? – odezwała się kobieta.
- Tak – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
W tym momencie usłyszałem potok słów, że można być jeszcze bardziej szczęśliwym. W pewnym momencie przerwałem, udając zdziwienie:
- A to państwo są Świadkami Jehowy, tak?
- Tak, jesteśmy! – dumnie wyprężyli piersi.
- Aha, mam więc do państwa kilka pytań. Pozwolą państwo, że je zadam.
- A kim pan jest? – padło pytanie.
- Jestem katolikiem, niech to państwu wystarczy.
- Tak więc proszę pytać.
Przez ułamek sekundy poprosiłem Ducha Świętego o wsparcie. Po chwili zadałem pierwsze pytanie:
- Kto jest prezesem Towarzystwa Strażnica?
Po drugiej stronie konsternacja. Nie czekając odpowiedzi zadałem drugie pytanie:
- A kto jest pełnomocnikiem prezesa na Polskę?
Również cisza. W takim razie zadałem kolejne pytanie:
- To może mi państwo odpowiedzą, kto przynajmniej jest przewodniczącym zboru na Kraków i okolice?
Cisza. Po chwili mężczyzna odpowiada:
- Naszym przewodniczącym jest Bóg Jehowa!
- Po pierwsze, nie Jehowa, ale Jahwe. Obecnie żaden z poważanych biblistów – niekoniecznie katolickich – nie uznaje tego odczytu. A po drugie, widzą państwo, ja potrafię wymienić swojego papieża, prymasa i biskupa, a wy swoich przełożonych nie potraficie.
- Tytuł papieża jest niebiblijny i pochodzi od szatana! Potrafi pan wskazać miejsce w Biblii, gdzie znajduje się słowo „papież”?
- Wasza organizacja ma nazwę „Towarzystwo Strażnica”. Czy w Biblii znajdują się takie słowa? – zripostowałem.
Po raz kolejny zapadło milczenie. Przypomniałem sobie o karteczce. Ze słowami „Mam coś dla państwa” wyjąłem portfel i podałem mężczyźnie zgiętą „na cztery” karteczkę:
- Tutaj ma pan wypisane sigla, które wyraźnie dowodzą Bóstwa Chrystusa.
- Ja nie mogę tego od pana wziąć! – wykrzyknął mężczyzna.
- A dlaczego? – zapytałem ze szczerym zdziwieniem
- Bo… bo… nam nie wolno czytać, możemy rozmawiać, ale starsi bracia nam zakazali czytania waszych rzeczy.
- A czy starsi bracia zakazali wam również myśleć? – zapytałem.
I znów odpowiedziała mi cisza. Przerwała ją kobieta, która wyraźnie zainteresowana była tą karteczką, tyle, że znajdowała się ona w rękach jej męża, który szybko ją schował do kieszeni. Poprosiła mnie mianowicie o wskazanie jakiegoś miejsca w Biblii, które udowadnia, że Jezus jest Bogiem. Odpowiedziałem:
- A co powiedział św. Tomasz w momencie, gdy włożył w rozcięty bok Jezusa rękę i dotknął Jego przebitych dłoni?
- „Pan mój i Bóg mój”…
- Czy to nie jest jawne stwierdzenie Boskości Jezusa? – zapytałem.
- Nie – odpowiedziała kobieta – Tomasz w tym momencie nie miał na myśli, że Jezus jest Bogiem, tylko wówczas wychwalał Boga, właśnie tymi słowami.
- A skąd pani wie, co miał Tomasz na myśli? – zapytałem naprawdę zdziwiony.
- Noo… Starsi bracia mi tak powiedzieli. Ale zapytam ich dokładnie, o co chodzi, bo w tym momencie nie jestem na tyle przygotowana – zaczęła się tłumaczyć.
- Ależ droga pani, ja doskonale wiem, co pani bracia odpowiedzą. Że pochodzę od diabła, że nie ma celu ze mną rozmawiać.
W tym momencie przerwał mężczyzna:
- Nie będziemy już z tym panem rozmawiać.
Odwrócili się do mnie plecami i przeszli może trzy kroki. Usłyszeli za sobą mój głos, więc się odwrócili:
- Niech was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty – powiedziałem czyniąc znak krzyża.
Mężczyzna machnął ręką. Powiedziałem jeszcze za nimi: „Effatha”, to znaczy „otwórz się” i poszedłem w swoją stronę.
O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy, i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła świętego i poleconymi Tobie.
opr. aś/aś