Zerwane głosowanie

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (47/99)

Wciąż nie wiadomo, jakie podatki będziemy płacić w przyszłym roku. Głosowanie, które nie mogło się odbyć z braku kworum, jest kolejnym widowiskowym przykładem problemów trapiących nasze życie publiczne. Z jednej strony - wywodząca się z PRL opozycja demonstruje brak odpowiedzialności za państwo, bojkotując głosowanie (nad własnym wnioskiem!) w nadziei wykazania słabości politycznych konkurentów. Z drugiej - dysponująca większością koalicja z powodu nieobecności własnych posłów tę słabość demonstruje. Parlamentarna demokracja jest oparta na założeniu wyraźnego rozgraniczenia sił sprawujących władzę i ponoszących za nie odpowiedzialność - i opozycji, która krytykuje rządzących, nie mając bezpośredniego wpływu na władzę, ale też i nie ponosząc za nią odpowiedzialności. W tej logice mieści się więc głosowanie przeciw projektom wychodzącym od rządzących, a także ich krytyka, nawet najostrzejsza, byle merytoryczna. Zrywanie kworum może być zrozumiałe w sytuacjach wyjątkowych. Tym razem charakter proponowanych zmian w żadnym razie nie uzasadnia uznania tej sytuacji za wyjątkową: było to po prostu jedno z wielu istotnych głosowań w parlamencie. Dlatego działania SLD wytłumaczyć można jedynie chęcią osiągnięcia doraźnych korzyści politycznych, które w żadnym wypadku nie uzasadniają stosowania nadzwyczajnych środków. Osobną sprawą jest postawa koalicyjnych posłów, którzy nie znaleźli czasu, aby wziąć udział w głosowaniu. Ci, którzy nie przyszli z błahych powodów, wykazali się nieodpowiedzialnością, niektórzy chyba nie po raz pierwszy. Niestety, nie wydaje się, by doraźne środki dyscyplinujące mogły okazać się skuteczne. Jedyne, co może zadziałać, to perspektywa zniknięcia z list wyborczych w następnych wyborach. Osobiście nie byłbym tu optymistą: skoro karier politycznych nie są w stanie u nas złamać znacznie poważniejsze przewinienia, z kryminalnymi włącznie - kto będzie zwracał uwagę na banalną nieodpowiedzialność? Jeśli natomiast wśród nieobecnych posłów AWS i UW byli tacy, którzy liczyli, że ich absencja pomoże im odnieść jakiś doraźny polityczny interes - wszystko jedno, w sprawie podatków czy jakiejkolwiek innej - wyraźnie nie dostrzegają oni, że dla zdecydowanej większości społeczeństwa wewnątrzpartyjne waśnie (choćby i o rzeczy obiektywnie ważne) są zupełnie nieistotne. Przegrywają partie w całości.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama