Święte bezprawie

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (8/2000)

Ingerencja Sejmu i Senatu w wewnętrzne ustalenia samorządów lokalnych wydaje się bezprawiem. Jak jednak inaczej zapobiec nieodpowiedzialnemu windowaniu płac, diet, nagród, których wysokość oburza opinię publiczną? Podobnie jest z próbami ustawowego ograniczenia zarobków zarządów i rad nadzorczych spółek, przedsiębiorstw, banków, których właścicielem lub współwłaścicielem jest Skarb Państwa. Tu ingerencja godzi w zasady wolnego rynku, ale brak ingerencji sprzeciwiałby się nie tylko poczuciu sprawiedliwości społecznej, lecz także zdrowemu rozsądkowi.

Jako bezprawie odczuwamy często zgodne z przepisami skutki reformy służby zdrowia. Miliony złotych idą na wynagrodzenia dla osób zasiadających w radach kas chorych, a tymczasem te kasy nie podpisują kontraktu z Centrum Zdrowia Dziecka — bo nie mają pieniędzy. Osoby przewlekle chore, skazane na stałe leczenie u specjalistów, widzą jawny absurd w tym, że każdą wizytę u kardiologa czy ortopedy musi poprzedzić wizyta u lekarza ogólnego — po skierowanie. A przecież to nie tylko absurd, męczenie chorego, ale i marnotrawstwo grosza. Lekarz wypełnia tylko druczek, a płaci mu się tyle, jakby badał, diagnozował, leczył. Zaniechanie reformy służby zdrowia byłoby jednak źródłem większych klęsk — powiadają obrońcy reformy i przedstawiają wiarygodne wyliczenia. Tego, co byłoby ludzie jednak nie widzą, czują na własnej skórze to, co jest.

Pewnie są i zadowoleni, ale oni milczą. Głos niezadowolonych jest donośny i powszechny. Pewna Czytelniczka napisała, abym nie upominał się o zaległe wpłaty, jakie wielkie firmy są winne ZUS-owi, bo nawet jeśli te pieniądze wpłyną, „urzędnicy ich użyją, aby sobie pensje podnosić”. Doszliśmy i do tego — głos szarego człowieka w obronie bezprawia ze strachu przed kolejnym — już w blasku prawa dokonanym — bezprawiem.

Kochani, nie wariujmy jeszcze. Popatrzmy na to, jak święte oburzenie zamienia się na święte bezprawie w skali międzynarodowej. W Austrii demokratycznie przeprowadzone wybory wyłoniły taki układ sił politycznych, że większościowy rząd koalicyjny został powołany przez chrześcijańskich konserwatystów i nową, młodą siłę polityczną — „partię wolnościową” — nacjonalistów Jörga Haidera. Ten przywódca zdobył sobie złą sławę wystąpieniami pochwalającymi hitlerowski styl uzdrawiania gospodarki, a także samego Hitlera i SS. Na sytuację Austrii kraje Unii zareagowały głośno i kategorycznie, Izrael już odwołuje swojego ambasadora, premier Belgii mówi obywatelom swojego kraju, że teraz wyjazdy narciarskie w austriackie Alpy stały się niemoralne. Premier Buzek stanowczo solidaryzuje się z postawą Unii. Podobna jest reakcja USA.

To wszystko jest jawnym bezprawiem, pogwałceniem suwerenności demokratycznego państwa, złamaniem zasady samostanowienia narodów. To bezprawie jest tym bardziej gorszące, że wobec jawnego ludobójstwa w Czeczenii reakcja Unii była łagodniejsza i mniej solidarna niż wobec niekwestionowanych wyników wyborów i zgodnych z konstytucją przygotowań do powołania rządu. Upominanie się o słuszne rzeczy przez akty bezprawia staje się regułą. Dlaczego? Tam, gdzie powinny działać dobroć i poczucie ludzkiego braterstwa, gdzie powinno się okazać przyzwoitość i umiar, tam jest etyczna próżnia. Człowiek dobrze wychowany nie traktuje stanowiska jako okazji do rabunku, tylko dlatego, że luka prawna daje mu tę szansę. Austria to sygnał, że tam, gdzie powinna być pamięć o historii, szacunek dla ofiar, tam jest już tylko ignorancja, amnezja, egoizm. W kraju, który był częścią III Rzeszy nie powinny do władzy dochodzić partie skrajnej prawicy. To znaczy, że i u nas, i tam rodzice, nauczyciele, katecheci, duszpasterze nie zrobili tego, co do nich należało. Nie chcieli albo nie mogli. Zabrakło im sił, czasu, miłości, słów. A kultura, która ułatwia przemiany ludzkiego ducha, okazała się słaba lub nieobecna.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama