Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (18/2000)
Państwa ma być nie za dużo i nie za mało, mówiono podczas sympozjum fryburskiego, sygnalizowanego na tym miejscu przed tygodniem. Dyskutowano, czy ostała się jeszcze społeczna gospodarka rynkowa, która legła u podwalin rozwoju gospodarczego powojennej Europy. Nawiązując do dorobku jej koncepcyjnych koryfeuszy, zwłaszcza Waltera Euckena, wypunktowano — na wspomnianym sympozjum organizowanym przez instytut jego imienia — szereg założeń, od których zależy jej funkcjonowanie. Warto je przypomnieć:
1. Państwo winno stworzyć ramy prawne rzetelnej konkurencji. Nie wolno mu dopuszczać do powstania monopoli, bo one podcinają konkurencję tak samo jak subwencje państwowe. Ceny to pewna struktura kształtująca się na rynku, próba ich narzucania rozkłada tę strukturę.
2. Pieniądz musi być stały, bo tylko wtedy jest on wskaźnikiem rzeczywistej wartości towaru. Inflacja to — twierdzono — faktyczne wywłaszczanie ludzi, zwłaszcza oszczędnych.
3. Rynek musi być dostępny dla wszystkich, państwo winno przeciwstawiać się wszelkim próbom ograniczania potencjalnej konkurencji czy odgórnego ustalania liczby konkurujących ze sobą uczestników rynku.
4. Bardzo mocno podkreśla się konieczność własności prywatnej. Państwowe zapodmiotowanie własności jest groźne z dwu powodów. Pierwszy to ten, że naruszona zostaje w ten sposób równowaga gospodarowania, państwo dysponuje bowiem władzą i może „swoją” własność zabezpieczyć ustawami, chronić np. przed bankructwem i tym samym stawiać niektóre firmy ponad grą rynkową: prywatni funkcjonują na własny rachunek, ryzyko i koszt, zaś państwowe firmy zabezpieczają wtedy podatnicy. Państwo jest przecież władne wykluczyć konkurencję dla swoich firm.
5. Bardzo trudnym problemem jest wolność umów. Bo z jednej strony zasada konkurencji wymaga, by każdy sam decydował, z kim zawrze umowę. Z drugiej jednak strony łatwo wtedy wykołować konkurencję, zmówić się i stworzyć giganta, który połknie małych. Tu szczególnie konieczna jest czujność państwa.
6. Uczestnictwo w rynku niesie z sobą ryzyko, bierze się je na siebie i ponosi odpowiedzialność za własne działania. Klasycy gospodarki rynkowej odnosili się z dystansem do wszelkich ograniczeń odpowiedzialności, aczkolwiek dostrzegali, że ryzyko rynku każe jednak dopuszczać „ograniczoną odpowiedzialność”, gdyż w przeciwnym razie zostałby przyhamowany dopływ kapitału.
7. Właśnie ze względu na ryzyko, jakie niesie ze sobą aktywne uczestnictwo w rynku, konieczna jest stabilność polityki gospodarczej państwa. Prowadzenie działalności gospodarczej zawsze ma w sobie element niepewności, której państwo nie powinno powiększać. Nie wolno wciąż zmieniać prawa, podatków, „reguł gry”.
8. Szczególne zadania przypadają państwu w dziedzinie ochrony środowiska, państwo musi prowadzić „politykę ochrony”, poszczególnym uczestnikom rynku brak tu bowiem odpowiedniej perspektywy.
9. Państwo nie może godzić się z masowym bezrobociem. Sensowna „walka z bezrobociem” to nie interwencjonizm państwa, lecz pilnowanie porządku na rynku, m.in. przez rozbrojenie monopoli, a także przez zapobieganie jego opanowaniu, czy to przez pracodawców czy to przez pracobiorców.
Na pytanie, co ostało się z klasycznych założeń społecznej gospodarki rynkowej, odpowiedź wypadła dość minorowo. Koncentracja gospodarki postępuje naprzód (chociaż jest trochę niwelowana przez „globalizację konkurencji”), państwa subwencjonują nieraz całe gałęzie przemysłu, nacisk grup interesów dławi konkurencję, rosną długi obciążające przyszłe pokolenia. A gdy są trudności, znajdują posłuch demagodzy. We Fryburgu uczestnicy konferencji doszli do wniosku, że model społecznej gospodarki rynkowej pozostaje mimo wszystko nadal aktualny. A skoro z niej wyrósł „cud gospodarczy”, to i dziś warto przemyśleć jej założenia. Bo może tkwi w nich wiele racji?
opr. mg/mg