Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (45/2000)
Gdy piszę ten felieton, trwają rokowania w sprawie odnowy AWS. Rokowania te są niepoważne, więc rokowanie jest poważne, jakby powiedzieli lekarze. Pacjent żyje jeszcze z przyzwyczajenia, bo racjonalnych powodów ku temu nie ma. Profesjonalni politycy przypominają coraz bardziej Andrzeja Gołotę, profesjonalnego boksera, który - jak się niedawno wydało - nie lubi boksu. Podobnie polscy profesjonalni politycy spoza SLD i PSL nie lubią rządzić, co w końcu musiało się wydać. Zamiast rządzić krajem, a przynajmniej dążyć do tego, w chocholim tańcu stroją miny i bajdurzą w telewizji. Wykorzystują pięć minut zainteresowania: dziś pokazują zabawnych gości z AWS-u, a jutro, dla odmiany, zainteresują się kobietą z brodą albo dwugłowym cielęciem. I to wszystko tuż przed Świętem Niepodległości, równo trzy lata po utworzeniu z takim trudem rządu, który miał być alternatywą dla komunistycznej recydywy. I o cóż się tak żołądkują? O te piętnaście procent głosów, które podobno można zagospodarować? A może o te siedemnaście, z których można zbudować jeszcze piękniejszy blok wyborczy? Ludzie, przecież to są wycieki z mojego kranu w porównaniu z siłą wodospadu ulubieńca ponad połowy elektoratu! Ciekawe, że gdy Lech Wałęsa pięć lat temu miał prawie pięćdziesiąt procent, to nikt mu nie proponował utworzenia nowego obozu. Dziś spekulacji i rozważań jest co nie miara, ale efekt będzie podobny: z prawie pięćdziesięciu procent zrobił się jeden, a te piętnaście też się rozmieni na drobne: tej partyjce jeden, tamtej dwa, a owej pół. Że politycy nie lubią rządzić, to ich sprawa. Ale niechby pomyśleli o swoich rodzinach, które już się zaczęły cieszyć na ich emerytury poselskie, popierane przez wszystkie stronnictwa (swoją drogą jest to kolejny przykład, że jednomyślność Sejmu jest na ogół groźna i aspołeczna). Mogliby też pomyśleć o nas, którzyśmy na nich postawili i wciąż jeszcze stawiamy, choć jest nas coraz mniej. Zdaje się, że to akurat nie spędza snu z oczu rzeszy kłótników, których nam media prezentują. Panowie, nie bierzcie przykładu z p. Gronkiewicz-Waltz, która się wypięła na jedną z najważniejszych funkcji, na którą można powołać obywatela Rzeczypospolitej. Ona, narażając kraj na nowy zamęt polityczno-ekonomiczny, wybrała w połowie kadencji posadę za granicą, ale ją tam przynajmniej chcieli. Panowie, kto i gdzie was zechce, jeśli dla chwilowej popularności na ekranie rezygnujecie z obowiązku, który naród na was nałożył trzy lata temu? Więcej, przez tyle lat zawracacie nam głowy pomysłami na przyszłość i szacunkiem dla przeszłości, a teraz wrzucacie to wszystko do kosza, skazując kraj na długoletnie rządy Millera, Kwaśniewskiego oraz ich następców. Doprawdy, głowa może rozboleć od podziwiania waszego profesjonalizmu. Dawniej poszedłbym i kupił pyralginę, co mi pomagało. Teraz jednak pyralgina jest na receptę, żeby ułatwić sprzedaż zagranicznych pigułek. Skoro już nie chcecie rządzić, to może weźcie się za coś łatwiejszego: wyjaśnijcie, kto zarobił na wycofaniu pyralginy z odręcznej sprzedaży.
opr. mg/mg