Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (14/2001)
Podobno Antoni Słonimski, żegnając się po długich wieczornych rozmowach z gronem młodych nonkonformistów, którzy swą nowoczesność podkreślali niedbałością o wygląd zewnętrzny, westchnął ,,Wam to dobrze, możecie się już kłaść do łóżek". ,,A Pan jeszcze się nie kładzie?",,Tak, ale ja przedtem muszę zdjąć buty".
Niby się człowiek do pewnych reguł przyzwyczaja, niby je akceptuje, niby rozumie ich sens, ale czasem patrząc na te nowe czasy, podziwia łatwość, z jaką nowi (niekoniecznie młodzi) ludzie radzą sobie z trudnymi zagadnieniami. Weźmy taką spowiedź. Wielki Post zbliża się już do finału, kończą się ostatnie rekolekcje, w czasie których niejeden kapłan przypominał o sakramencie pojednania i o warunkach, które gwarantują jego ważność i oczyszczający charakter. Wszyscy, którzy się kiedyś spowiadali znają to wspaniałe uczucie ulgi po odejściu od konfesjonału z rozgrzeszeniem, a jednak każda następna spowiedź jest trudna, zwłaszcza jeśli następuje po długiej przerwie. Rachunek sumienia, żal, postanowienie poprawy, pokuta, zadośćuczynienie - no, nie brzmi to jak spis ulubionych zajęć przeciętnego katolika.
Tymczasem popatrzcie, jak to robią nowi ludzie. Nowi ludzie są przeważnie humanistami, jak Leonardo da Vinci, jak Erazm z Rotterdamu i jak panna Grażynka, która nie umie dodawać słupków. Nic dziwnego, że każdy rachunek, w tym rachunek sumienia, traktują jak zamach na prawa człowieka. Czasem ktoś wypomni im grzechy, z reguły jakaś kryptofaszystowska gazeta wydawana w Ciemnogrodzie, ale jest to oczywiście fragment kampanii wyborczej lub nienawistny atak na prezydenta, co obraża uczucia religijne nowych ludzi, bowiem ich religia zapożyczyła z hinduizmu nietykalność świętych krów. No, ale grzech się pojawił. Gdy katolicy w takiej sytuacji pracują w pocie czoła nad wzbudzeniem żalu, nowi ludzie mówią "przepraszam" - raz, drugi, siedemdziesiąty, a w ogóle to było im już przykro od dawna i od niepamiętnych czasów pokutowali. Kmicic wystawiał się na rany i narażał życie, a nowi ludzie pokutują przy biurku, być może w fotelu jakiegoś syjonisty, którego przedtem zmusili do emigracji. Nowi ludzie pokutują, pracując na rzecz pomyślności państwa, a wiadomo, że państwu wtedy się wiedzie, gdy wiedzie się jego obywatelom. Nic tak nie oczyszcza nowego człowieka jak wspinaczka po drabinie kariery. Zadośćuczynieniem jest praca dla społeczeństwa na państwowej posadzie. Postanowienie poprawy? A cóż to za problem powiedzieć, że się już nie będzie oczyszczało partii z syjonistów, skoro partii już nie ma, a syjoniści wyjechali? Rozgrzeszenie? Owszem, istnieje - rozgrzeszają wyborcy oraz Adam Michnik, którego miłosierdzie nie zna wątpliwości i nie dopuszcza do druku nawet listów swojego wątpiącego przyjaciela Henryka Wujca, zmuszonego do publikowania w "Rzeczpospolitej". Po tym wszystkim nowy człowiek jest gotów do pojednania i przystąpienia do stołu - zresztą przystąpił już zawczasu, a stół był okrągły. Nowi ludzie są czyści, trzeba jeszcze tylko umyć im nogi. Jak to jednak zrobić, skoro oni butów nie zdejmują?