Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (33/2001)
W ubiegłym tygodniu władze Rosji ogłosiły, że Moskwa rozpoczyna prace nad wprowadzeniem samolotu bojowego nowej generacji. Niby nic nadzwyczajnego. Przyzwyczailiśmy się, że Rosjanie, nawet w najgłębszym kryzysie znajdują pieniądze na modernizacje swojego wojska. Trudno się zresztą dziwić. Siła militarna jest jedyną legitymacją mocarstwowych aspiracji Moskwy.
Informacja ta przypomniała jednak o problemie, z jakim borykają się od lat polskie rządy. Przetarg na nowy samolot dla polskiego wojska pozostaje nierozstrzygnięty. Co więcej, problemy budżetowe stawiają pod znakiem zapytania świeżo przyjętą ustawę o zakupie samolotów dla polskiej armii. Nie sądzę, żeby w najbliższych latach znalazł się minister finansów, który zgodzi się na wydanie ponad 4 i pół miliarda dolarów na samoloty.
Z drugiej strony musimy mieć świadomość, że powoli oddala się historyczna szansa Polski. Szansa, jakiej nie mieliśmy w naszych dziejach od wielu lat. Dla partnerów na arenie międzynarodowej staliśmy się bowiem w naturalny sposób liderem regionu. Krajem sukcesu gospodarczego, stabilizacji politycznej i silnej armii. Ale aby ten status utrzymać i wzmocnić, należy ponosić koszty, a przede wszystkim przeprowadzić modernizację polskiego lotnictwa.
Jest to najkosztowniejsza część procesu zmian w armii. Na dodatek obciążona wysokim stopniem upolitycznienia. We współczesnym świecie polityka, wojskowość i gospodarka są powiązane nierozerwalnym węzłem współzależności. Obawiam się, że właśnie ta współzależność paraliżowała kolejne polskie rządy. Rachunek polityczny wskazuje jednoznacznie na Stany Zjednoczone jako zasadniczego partnera w modernizacji sprzętu wojskowego. Podobnie zresztą jak rachunek militarny. Z drugiej strony, znajdujemy się pod naciskiem partnerów europejskich. Rywalizując (niezbyt skutecznie) z Amerykanami, Europejczycy powiadają "staracie się o wejście do Unii, to kupujcie produkty europejskie". I jest wreszcie rachunek ekonomiczny, który każe minimalizować koszty zakupów. I wtedy odzywają się nieliczni zwolennicy kupowania, a częściej unowocześniania sprzętu produkcji sowieckiej.
W każdym razie akurat w najtrudniejszym momencie, kiedy nie dysponujemy żadnymi "luzami" w budżecie, decyzje podjąć musimy. Dla obserwatorów polityki podziwiających efektowne wizyty dyplomatyczne temat nie wydaje się szczególnie ciekawy, ale decyzja dotycząca samolotu jest jedną z najważniejszych. W zasadniczy sposób wpłynie na politykę zagraniczną Polski na lata.
opr. mg/mg