Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (37/2001)
Po co czytasz „notesy polityczne” Wojciechowskiego? Czy tylko dlatego, że jak już masz „Gościa Niedzielnego” w ręku, to trzeba wyczytać co jest? Wiele bym dał za wiedzę czy moje pisanie traktowane jest jak rozmowa serio, jak wspólne zastanawianie się co zrobić z Polską, co zrobić ze swoim życiem w Polsce, ze światem, z tym, czego od nas oczekuje Papież? Aby pisać, muszę mieć nadzieję, że przynajmniej część Czytelniczek i Czytelników czyta te felietony z takimi nastawieniem, z jakim ja je piszę.
Staram się być blisko wydarzeń, szukać tych, które są prawdziwymi znakami czasu. O czym dziś? Czy o uczniach, co właśnie zasiedli w szkolnych ławach w sile sześciu i pół miliona dusz? Czy o tym, jakim znakiem dla Polski jest to, że jest ich o pół miliona mniej niż rok temu? Tak, dziś będzie o tych uczniach. A właściwie o świecie, do którego mają wzrastać. Pierwszoklasiści tegoroczni będą maturzystami w Roku Pańskim 2013. W jakiej Polsce? W jakim świecie? Co najbardziej przemieni dzisiejszy świat maluchów z tornistrami na ten jutrzejszy świat dojrzałych fizycznie młodych kobiet i młodych mężczyzn, którym będzie się wręczało świadectwo jakiejś innej dojrzałości — jakiej? Intelektualnej? Moralnej? Obywatelskiej?
Co więc ten świat przemieni? Polityka? Religia? Kultura? Ekonomia? Technologia? Katastrofy ekologiczne? Dziś liderką przemian jest ekonomia, wypada więc domniemać, że ta dominacja, rosnąca od końca drugiej wojny światowej, przyśpieszona dramatycznie upadkiem Sowietów w początku lat 90-tych, będzie się jeszcze utrzymywać, tracąc powoli rozpęd. Gdyby ze zdarzeń bieżących wybrać jedno, które może być uznane za zwiastuna tych przemian, które nadadzą oblicze rokowi matury 2013, zdecydowałbym się na wypadki wokół norweskiego statku „Tampa”, który uratował 433 uchodźców z Afganistanu. Konflikt wielu stron — uchodźców, rządów Australii i Norwegii, opinii publicznej w Australii. Interwencja Nowej Zelandii, posłużenie się Nową Gwineą. Pieniądze, prawo morskie, prawa człowieka, humanitaryzm w jednym węźle.
Globalizacja ekonomiczna, finansowa, techniczna i medialna napędzana logiką zysku uzyskała już potężny rozpęd. Nie zatrzymają jest demonstracje antyglobalistów. W Barcelonie zaczyna się właśnie międzyreligijny kongres poświęcony pokojowi i humanizacji procesów globalizacyjnych, ale zanim ten ruch umocni się na tyle, że stanie się realną nadzieją dla odtrąconych i izolowanych, miną dziesięciolecia. Tym, co stanowić będzie o kształcie przyszłości, będzie więc bogacenie się bogatych, dalsze ograniczanie szans biednych ludzi, biednych regionów, biednych państw. Przemyt ludzi ze stref nędzy do stref dostatku staje się bardziej opłacalnym i dużo bezpieczniejszym procederem niż narkobiznes, a popyt na takie usługi rośnie lawinowo. Jednocześnie jednak rośnie strach przed obcymi w strefach bogatych i wrażliwość opinii publicznej na ich los. Przepisy regulujące sprawy uchodźców na morzu i na lądzie stają się nieaktualne wobec rozmiarów zjawiska i nowych sytuacji politycznych. Co będzie kształtować nowe prawo? Strach bogatych czy miłosierdzie wrażliwych?
Polsce udało się znaleźć wśród krajów bogatych i mimo kłopotów utrzymamy tę pozycję, być może płacąc za to rozszerzaniem się wewnętrznych stref biedy. Czy dla maturzystów roku 2013 wyzwaniem życia będzie wybór postawy wobec losu uchodźców? To niemal pewne. Nie wiem tylko, czego nauczy ich życie i szkoła — strachu przed najazdem cudzej biedy czy braterstwa wobec bliźnich innej mowy, innej kultury i religii.
opr. mg/mg