Oblężone Betlejem

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (15/2002)

Niewiele jest miejsc na świecie, w których niemal fizycznie odczuwa się Bożą obecność. Jednym z nich jest bez wątpienia Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Ilekroć tam byłem, uderzało mnie, że rozkrzyczany tłum turystów, jeszcze przed chwilą kupujących tandetne pamiątki w sklepikach na centralnym placu miasta, nagle wyciszał się, pokorniał i wbrew samej naturze współczesnej turystyki popadał w zadumę.

Słuchając kolejnych relacji o tragicznym oblężeniu Bazyliki, zadaję sobie pytanie - co czują oblężeni i oblegający? Czy oczywista świętość tego miejsca wpłynie na ich zachowania? Mało to polityczne pytania, ale dla każdego, kto miał szczęście przekroczyć maleńkie drzwi wiodące do tej świątyni, wydają się one ważne. Z punktu widzenia polityki sytuacja w Betlejem przypomina typowy ślepy zaułek. Oto dwustu palestyńskich żołnierzy (lub jak ktoś woli terrorystów) z bronią w ręku schroniło się w Bazylice i klasztorze franciszkańskim św. Katarzyny w ucieczce przed pacyfikującymi Betlejem oddziałami armii izraelskiej. Świątynię otoczył zwarty kordon czołgów i żołnierzy. A pomiędzy dwiema stronami konfliktu znalazło się czterdziestu bezbronnych franciszkanów, a także duchowni obrządków prawosławnego i ormiańskiego. Nie sądzę, by Izraelczycy zdecydowali się na szturm. Zniszczenia, a choćby i zbezczeszczenia poprzez użycie broni Bazyliki świat by im nie wybaczył. Z drugiej strony Palestyńczycy, kilka dni wcześniej dokonujący u bramy świątynnej okrutnej i demonstracyjnej egzekucji tak zwanych kolaborantów, a teraz korzystający z pradawnego prawa azylu. Prawa niemal tak starego jak instytucja wojen. Powiadają, że boją się wyjść bez broni, że nie wierzą w ocalenie życia w konfrontacji z armią Izraela. A franciszkanie odcięci od żywności i pomocy medycznej uparcie mediują, przypominając, że tak jak w czasie II wojny światowej ukrywali Żydów, tak teraz będą chronili Palestyńczyków.

Jestem przekonany, że w Betlejem zostanie znalezione wyjście ze ślepego zaułka. Prawdopodobnie Palestyńczycy będą musieli złożyć broń, ale zostaną wyprowadzeni pod międzynarodową kontrolą. Prawo azylu zostanie uszanowane. To, co dzieje się w miejscu symbolizującym narodziny Nadziei, skłania jednak do pytań zasadniczych. Jak przeciąć obłędną spiralę nienawiści w Ziemi Świętej? Henry Kissinger powiada, że nie ma co liczyć na trwały pokój. Ale metoda małych kroków prowadzi tylko do wyrastania kolejnych pokoleń żyjących w niebywałej nienawiści. Być może nadszedł czas działań stanowczych. Trzeba wprowadzić do Pale-' styny siły międzynarodowe, aby rozbroiły arabski terroryzm, powstrzymały ślepy odwet Izraela. Wówczas będzie można odrzucić królującą dotąd w Palestynie cywilizację nienawiści.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama