Cotygodniowy felieton z Przewodnika Katolickiego (36/2002)
Przełom sierpnia i początek września to czas wielkich rocznic: dwudziesta druga rocznica podpisania porozumień solidarnościowych w Szczecinie i w Gdańsku (ważna, bo zapoczątkowała tak istotne przemiany w życiu nie tylko naszego Kraju, ale Europy i świata); sześćdziesiąta trzecia rocznica wybuchu II wojny światowej (wielkiego i jakże bolesnego doświadczenia całego świata); i pierwsza rocznica terrorystycznego ataku z 11 września na WTC w Nowym Jorku. Wracamy pamięcią do wydarzeń z tamtych lat, wspominamy je. Snują się po głowie różne obrazy, różne myśli.
Wydarzenia przeszłości można wspominać na wiele sposobów: drobiazgowo i kolorowo różne szczegóły i szczególiki, przestawiać interesująco i zabawnie, przeżywać z bólem i żalem, z nienawiścią i goryczą. Ale też z dystansem do tego, co było bolesne, ale szczęśliwie przeminęło. Można także spoglądać na przeszłość z wyciszeniem, z rezygnacją, z mądrością, jaką rodzi nowe twórcze zrozumienie tego wszystkiego, w czym uczestniczyliśmy, ale co już przeminęło.
Przeżywanie przeszłości ma istotne znaczenie w egzystencji każdego z nas, jeśli jest nie tylko — daremnym i czczym treściowo — „wspominaniem dziadów”, lecz uczciwym odczytywaniem sensu wydarzeń. W życiu chrześcijańskim liczy się ostatecznie wybaczenie, pojednanie, braterska miłość. Tylko takie przeżywanie przeszłości ma twórcze znaczenie dla mojej ludzkiej przyszłości i dla mojej chrześcijańskiej tożsamości. Wspólnoty ludzkie odradzają się i umacniają tylko wtedy, gdy poszczególni ludzie wchodzą na drogi sprawiedliwości, gdy wzrastają w miłości — gdy stają się nowymi ludźmi.
Autor jest wykładowcą Wydziału Teologicznego UAM w Poznaniu
opr. ab/ab