Leczyć każdy może?

Cotygodniowy felieton z Przewodnika Katolickiego (50/2002)

Przeglądałem niedawno książkę z felietonami Stefana Kisielewskiego, zdjęte onegdaj przez komunistyczną cenzurę, a wydane już po śmierci autora. Ostatni z tych felietonów zakończył Kisiel porównaniem niewydolnej socjalistycznej utopii gospodarczej do... raju utraconego. Serce mi mocniej zabiło, bo przecież na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy zaczynałem pisać swoje felietony, taki właśnie tytuł obrałem dla całego cyklu. A miałem ku temu powody.

Otóż większość moich wcześniejszych artykułów była poświęcona tematyce religijnej, a cykle - np. biblijny czy o świętych Kościoła - dawały mi swoiste poczucie azylu w dwu wymiarach: przestrzennym i czasowym. Byłem bowiem tematycznie bliżej Nieba i przywoływałem przeszłość, a jeśli nawet czyniłem odniesienia do aktualnej sytuacji, uchodziło mi to bezkarnie. Bo komu chciałoby się podejmować polemiki z facetem piszącym o świętych? Zaczynając więc pisanie o polityce i sprawach społecznych, traciłem bezpowrotnie ów azyl. Zwłaszcza, że uprzedzałem, iż będę pisał z dystansem, ale subiektywnie, co nie wszystkim się spodoba. Nie spodziewałem się jednak, że po zapaści peerelowskiej przyjdzie mi także pisać w okresie irracjonalnego pędu Polski ku eurosocjalizmowi, który kiedyś okaże się - jak każdy mit - bańką mydlaną. A kiedy to już się stanie, nastąpi utrata „Euro-raju", a więc i upadek może okazać się wyjątkowo bolesny. Skoro jednak Stary Kontynent został zainfekowany przez „różowych" polityków i ekonomistów, którzy z uporem chcą realizować swój eksperyment, to czego innego można się spodziewać?

A na razie rząd gna na złamanie karku do UE, my zaś doświadczamy pomysłowości kolejnych ekonomistów wy-edukowanych w minionej epoce. Ostatnio, po odrzuceniu przez Trybunał Konstytucyjny pomysłów Grzegorza Kołodki - w sprawie abolicji podatkowej i składania deklaracji majątkowych -Sejm przyjął ustawę, wedle której podatki znowu będą wyższe. Ale samego ministra finansów, zabawiającego się takim łataniem budżetu, nadal nie opuszcza dobre samopoczucie. Pytany o to, co uczyni, jeśli w przyszłorocznym budżecie wystąpi niedobór, odrzekł, że nadrobi to lepszą ściągalnością podatków. Uwaga więc na portfele!

Składka na ubezpieczenie zdrowotne ma wzrosnąć do ośmiu procent, co będzie każdego z nas kosztować średnio trzy złote miesięcznie więcej. Również emerytów i rencistów, którzy nieco wcześniej byli mamieni przez SLD obietnicą leków za złotówkę. Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera - czyżby rząd nie pamiętał o tym porzekadle, tak chętnie powtarzanym przez dzieci? Trudno przesądzać, rzecz jasna, jaki los ostateczny spotka kogokolwiek po śmierci, ale dla polityków „piekłem" -a więc strąceniem z wysokości posad rządowych w polityczny niebyt - jest klęska wyborcza. Miejmy nadzieje, że to zwiastun tego, na co czekamy, a co się kiedyś wreszcie stać musi.

Pomysł ów może odrzucić Senat, a prezydent może nie złożyć pod nim podpisu, ale na to się raczej nie zanosi. Pozostanie tylko skarga do Trybunału Konstytucyjnego, a jeśli i ona nic nie da, stracimy bezpowrotnie - oczywiście pod pretekstem zamiaru uzdrowienia sytuacji w służbie zdrowia - kolejny miliard złotych.

Cóż, służba zdrowia i tak nie doczeka się kuracji ozdrowieńczej, a mnie rola znachora, mającego uleczyć medyków, zupełnie nie odpowiada. Na zdrowy rozum: jeśli pacjenci będą leczyć służbę zdrowia, to kto zadba o przywrócenie zdrowia samym pacjentom?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama