Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (16/2003)
W ostatnim felietonie krytykowałem sprawy narodowego futbolu. Tuż po tym nasi „białoczerwoni” rozbili w proch narodową drużynę San Marino! Warto jednak przypomnieć, że takie właśnie rozbijanie jest pewną domeną komuny. To właśnie komuna dobitnie dokumentowała swoje sukcesy — zawsze nad słabszymi! Na przykład walcząc i pokonując „zaplute karły reakcji”. W samym tym poetyckim pojęciu kryje się dwukrotne umniejszenie rangi przeciwnika — nie dość, że karzeł, to jeszcze zapluty, a więc niezbyt wydolny w prostych fizjologicznych gestach! Różnica ze stanem dzisiejszym jest ta, że wtedy „karzeł” nie był takim karłem, a wręcz przeciwnie. Dziś natomiast pokonana drużyna narodowa jest w gruncie rzeczy zespołem zaprzyjaźnionych kolegów z San Marino — lekarza, listonosza, kierowcy autobusu itd.
Ta drobna ilustracja przypomina niezbicie o roli słowa propagandy w opisie tego świata. Dziś na przykład wszyscy przeciwnicy wojny w Iraku zostali zamianowani przez część mediów etykietką „pacyfistów”. Dobrze jeszcze, że nie hipisów i pacyfistów!
Tymczasem przyznaję szczerze — czuję opór wobec tej wojny, jej zasadności, a wcale nie jestem pacyfistą! Opluwający nas — przeciwników wojny w Iraku ludzie zarzucają bierność w czasie aktów reżimu Husajna. Cóż, przede wszystkim nikt tych działań nie transmitował tak efektywnie, jak to się czyni dzisiaj. Informacja, a zatem i świadomość była o wiele mniejsza. Ale jestem pewien, że gdyby właśnie po zagazowaniu Kurdów siły ONZ wkroczyły do Iraku — nawet z akcją zbrojną, nie byłoby żadnych wątpliwości. Byłaby to wojna wobec jawnego agresora, wojna obronna. Rzecz w tym, że największym „pacyfistą” wobec tych aktów ludobójstwa były Stany Zjednoczone.
Ba, nie zapominajmy, że i talibowie, i broń biologiczna w Iraku są pewnego rodzaju darem Ameryki...
Przede wszystkim jednak — w krytyce nas, „pacyfistów” zawodzi logika. To, że jestem przeciw wojnie, nie oznacza, że popieram reżim. Bo to, że jestem przeciw ministrowi finansów — nie oznacza, że nie doceniam roli finansów w życiu.
opr. mg/mg