Osioł czy partner

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (20/2003)

"Wiadomość o mojej śmierci jest nieco przesadzona". Ten słynny cytat z Marka Twaina można chyba zastosować do Trójkąta Weimarskiego. Wygląda, że - paradoksalnie - ostatnie napięcia pomiędzy Polską, Francją i Niemcami ożywiły nieco tę figurę geometryczną, która - powołana dwanaście lat temu po to, by włączać Polskę w struktury europejskie - zwłaszcza na najwyższym szczeblu - w ostatnich latach nie odgrywała specjalnego znaczenia. Spotkanie we Wrocławiu, nawet jeżeli nie załagodziło sporów, to przynajmniej pomogło wyjaśnić stanowiska. W efekcie trzej politycy przyjęli wspólne oświadczenie - prezydent Chirac i kancelrz Schröder życzyli Polsce sukcesu w referendum akcesyjnym oraz szybkiego dołączenia do Wspólnoty, Aleksander Kwaśniewski zapewniał, że Warszawa nie prowadzi podwójnej polityki i równie bliska jest jej Europa jak USA. Można więc chyba stwierdzić, że stosunki pomiędzy państwami trójkąta wyglądają lepiej niżby to wynikało z doniesień prasowych, chociaż gorzej niż utrzymują politycy i, że być może, Francja oraz Niemcy powoli zaczynają godzić się z tym, że Polska z petenta zmienia się w partnera. Słabszego, to prawda, ale jednak. Co dalej? Zobaczymy. W dużej mierze rozwój wypadków może jednak zależeć od samej Warszawy. Ściślej, od tego, na ile polscy politycy potrafią uczestniczyć w grach dyplomatycznych. Na razie niestety nie wychodziło im to najlepiej. Swoje wejście do światowej polityki III RP niewątpliwie zawdzięcza Stanom Zjednoczonym, a dokładniej poparciu amerykańskiej akcji w Iraku. O tym, że był to słuszny wybór, może świadczyć stwierdzenie unijnego komisarza ds. polityki zagranicznej Chrisa Pattena, który przyznał ostatnio, iż w sprawie Iraku będącej - jak to określił - największym wyzwaniem polityki międzynarodowej ostatnich dziesięciu lat, Unia poniosła całkowitą klęskę. Niewykluczone, że kąśliwe komentarze wysuwane pod adresem Warszawy przez część prasy niemieckiej związane są właśnie z tym poczuciem przegranej. Tymczasem Polscy politycy na początek zachowali się trochę jak słoń w składzie porcelany.

Jeszcze we Wrocławiu kanclerz Schröder wypomniał Polakom, że o inicjatywie doproszenia niemieckich sił do wspólnego administrowania jedną ze stref w Iraku minister Szmajdziński poinformował media przed ostatecznym uzgodnieniem całej sprawy ze swoim niemieckim kolegą. Prezydent Kwaśniewski, w tymże Wrocławiu, za niezręczność przeprosił, ale takich sytuacji będzie najprawdopodobniej więcej, bowiem spór pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Francją i Niemcami wcale się nie zakończył. Teraz dotyczy on roli, jaką w Iraku powinna pełnić ONZ, a także nowej rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Amerykanie chcą, aby Rada zniosła sankcje wobec Iraku i jednocześnie umożliwiła USA administrowanie przez rok irackimi zasobami ropy, na to z kolei Francja i Niemcy patrzą, najdelikatniej mówiąc, niechętnie. Warszawa na razie wydaje się w tym konflikcie być dosyć zagubiona. Widać to było też we Wrocławiu, gdzie Aleksander Kwaśniewski kilkakrotnie poparł ideę powierzenia spraw odbudowy Iraku ONZ-owi, podczas gdy wiadomo, że Polska weźmie udział w zarządzaniu Irakiem, nawet jeżeli Amerykanie postawią na swoim. Z drugiej strony - polski prezydent mógł wyjaśnić motywy postępowania Warszawy swoim zachodnim kolegom osobiście, a przepływu właśnie takich informacji w ostatnich miesiącach wyraźnie w trójstronnych stosunkach Polsko-Francusko-Niemieckich brakowało.

Korespondent Sekcji Polskiej BBC


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama