Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (21/2004)
Sejmowa debata nad powołaniem rządu Marka Belki była, delikatnie mówiąc, dziwna - i to nawet bez kłopotów Leppera z CIA i środkami dopingującymi. Dziwne jest mianowicie to, że Sejm, jeśli brać go jako całość, chciałby i mieć przysłowiowe ciastko, i je zjeść. Jeśli Sejm odrzuca zaproponowanego przez prezydenta kandydata na premiera, to powinien albo zgłosić własnego, albo podjąć uchwałę o samorozwiązaniu i wyznaczyć termin nowych wyborów.
Ani do jednego, ani do drugiego zdolny nie jest. Są oczywiście ugrupowania, które deklarują chęć przyśpieszenia wyborów i, sądząc po sondażach, mają powody czynić to szczerze. Ale nie są one w stanie zebrać wokół swego planu sejmowej większości. Podobnie, jak nie jest w stanie, na razie przynajmniej, zebrać takiej większości lewica wokół swego kandydata. O zachowaniu Sejmu jako całości decydują w tej chwili dwa ugrupowania - klub PSL i parlamentarny rynsztok, czyli klub „federacyjny", w którym pod przywództwem Romana Jagielińskiego skupili się najrozmaitsi aferzyści, pijacy i innego rodzaju wyrzutki ze wszystkich prawie sejmowych ugrupowań. Oni to, bohater „afery starachowickiej" pospołu z mordercą polskiej służby zdrowia, pełnią dziś rolę „języczka u wagi" i decydują o losach Polski. Podejmując zaś decyzje, kierują się jedyną wartością, jaka jest dla tego pokroju ludzi zrozumiała: własną korzyścią. Lista PSL w następnych wyborach zapewne nie dostanie dość głosów, by dać członkom tej partii mandaty i stanowiska, a ludzie Jagielińskiego na cokolwiek liczyć mogą tylko wtedy, gdy ktoś ich weźmie na swoje listy, jak w poprzednich wyborach zrobiła to SLD. Z jednej strony, póki jeszcze są posłami, jedni i drudzy chcą jak najwięcej dla siebie wytargować od SLD za ewentualne poparcie rządu - tak, jak już raz udało się Jagielińskiemu u schyłku rządów Millera. Z drugiej - chcą się korzystnie sprzedać partii, która do Sejmu wejdzie, najlepiej „Samoobronie". A lider „Samoobrony", mając wielu chętnych, nie śpieszy się z obietnicami - zawarł wprawdzie koalicję z Jagielińskim, ale raczej dla wywarcia nacisku na PSL, podkreślając, że kogo wpuści na swe listy, nie jest jeszcze przesądzone.
Sprawę zdominowały więc żmudne negocjacje w czworokącie Janik-Lepper-Jagieliński-Wojciechowski. A gdy w grze są stołki i wpływ na władzę tak wybitnych i ważnych w życiu narodu jednostek, rząd musi poczekać. Co pocieszające - rynki ekonomiczne przyjęły polskie bezkrólewie z zupełną obojętnością, co znaczy, że świat nie spodziewał się po naszym parlamencie niczego lepszego.
opr. mg/mg