Wielkość Reagana

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (26/2004)

Kilka lat temu członkowie konserwatywnej organizacji, tzw. Programu Dziedzictwa Ronalda Reagana, zabiegali o zgodę Kongresu USA na umieszczenie na banknotach dziesięciodolarowych wizerunku tego wielkiego męża stanu. Wcześniej doprowadzili do przemianowania waszyngtońskiego lotniska na Ronald Reagan Washington National Airport, a także autostrady stanowej na Florydzie na Ronald Reagan Turnpike.

Niestety, w Europie - która popada w coraz głębszą amnezję - niewiele było takich inicjatyw. Teraz, po śmierci Reagana, od lewa do prawa wychwala się tego wielkiego polityka, ale wcześniej tego entuzjazmu nie było słychać. Co więcej: długo kpiono z jego politycznych i gospodarczych poczynań. Wystarczy przypomnieć, że na początku lat osiemdziesiątych zachodni politycy oraz intelektualiści wyśmiewali Reagana i jego koncepcje, a i potem raczej fascynowali się Gorbaczowem oraz jego „pieriestrojką". U nas bywało, zresztą, niewiele lepiej. Kiedy przed pięciu laty zawiązał się warszawski komitet na rzecz wzniesienia pomnika Ronalda Reagana, Jan Nowak-Jeziorański, były dyrektor radia Wolna Europa - posiadający zresztą obywatelstwo amerykańskie - zapewniał na łamach „Rzeczpospolitej", że to chybiony pomysł. Swój sprzeciw wyrażał także Paweł Piskorski, ówczesny prezydent Warszawy. Teraz prawica znowu zabiega o poświęcenie warszawskiego placu „Wiatraczna" pamięci Ronalda Reagana; podobne inicjatywy pojawiły się w innych polskich miastach. Czy tym razem się uda?

Bo Reagan był najwybitniejszym politykiem dwudziestego wieku i - czy to się komu podoba, czy też nie - to właśnie dzięki niemu nastąpił ostateczny rozpad bloku komunistycznego, a my odzyskaliśmy wolność. Choroba Alzheimera, z którą się zmagał w ostatnim okresie życia, poczyniła takie spustoszenia, że nie pamiętał już, iż był kiedyś prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ale my nie zapomnieliśmy. Zwłaszcza, że w mrocznych czasach stanu wojennego okazał Polsce tyle życzliwości i solidarności. Pamiętamy również, że pułkownikowi Kuklińskiemu - którego prochy 19 czerwca spoczną w alei zasłużonych na warszawskich Powązkach - po jego wyjeździe na Zachód, nadał nie tylko obywatelstwo amerykańskie, ale i tytuł pułkownika armii USA. To było fascynujące, gdy - z nieustępliwością zadeklarowanego antykomunisty - Reagan narzucił Sowietom wyścig zbrojeń i, poprzez program „wojen gwiezdnych", zdołał zazbroić ich po same uszy! Ograniczył także dopływ dewiz do „imperium zła", doprowadzając do sztucznego zaniżenia cen ropy naftowej oraz zablokowania kredytów. I tak, bez jednego wystrzału, doprowadził do zakończenia zimnej wojny. Dzięki sojuszowi Ronalda Reagana z Janem Pawłem II oraz „Żelazną Damą" -premier Margaret Thatcher, blok komunistyczny ostatecznie legł w gruzach.

Ale Reagan udowodnił światu i to, że możliwe jest przymierze pomiędzy chrześcijańskimi wartościami moralnymi a nowoczesnym sposobem sprawowania władzy politycznej i gospodarczej. Od jego nazwiska takie modelowe powiązanie gospodarki rynkowej z moralnością chrześcijańską nazwano „reaganizmem". Bo to przecież on, a nie Gorbaczow, był głównym rozgrywającym w procesie ku normalności politycznej i gospodarczej, ku gospodarce wolnorynkowej i tradycyjnym wartościom konserwatywnym. A poza tym, dał się poznać jako obrońca życia nienarodzonych. Kto wie, jak długo przyjdzie nam czekać na pojawienie się w polityce światowej tak wybitnej osobistości?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama