Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (29/2004)
Po konferencji delegatów SLD na lewicy trwa gorączkowa krzątanina. Niczego specjalnego na tej konferencji nie powiedziano, i nikt się zresztą tego nie spodziewał - ale zarysowano na niej plan, którego wcześniej tylko się domyślaliśmy. Plan stworzenia lewicowej formacji na bazie struktur SLD i pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego. Oficjalnie proces, który ma do tego doprowadzić, ma się nazywać „zjednoczeniem lewicy" i objąć SLD, UP, SDPL oraz jak największą grupę partyjek i organizacji pozaparlamentarnych - antyglobalistów, homoseksualistów, zielonych, antyklerykałów etc. Najpewniej będzie się to nazywało jakoś po nowemu i korzystało z bezpośredniego zaangażowania prezydenta. Lewicowi politycy oceniają, że taki obóz mógłby zebrać 20-30 proc. głosów. Mówi się też, że wysunie on do prezydentury Marka Belkę - upór, z jakim Kwaśniewski wymógł na parlamentarzystach mianowanie tego ostatniego premierem, strasząc ich wcześniejszymi wyborami, jawi się zatem jako powtórzenie manewru Jelcyna, który w podobny sposób wyznaczył swojego następcę.
Ale wystarczyło kilka dni, by plan Kwaśniewskiego został zakwestionowany. I to, o dziwo, nie przez Borowskiego, dla którego ponowne zjednoczenie z SLD oznaczać przecież będzie całkowitą utratę twarzy, ale przez posłuszną dotąd wielkiemu sojusznikowi - UP. Odkąd SLD w sondażach podupadło, partyjka ta nabrała chęci odgrywania samodzielnej roli w polityce. I to ona, nie czekając na posunięcia koalicjanta, zaczęła w ubiegłym tygodniu starania o „integrację" partyjek homo, zielonych, antyklerykałów i zadymiarzy wokół siebie.
SLD ma w tej rozgrywce najwięcej atutów: wciąż sporą liczbę zdyscyplinowanych członków, pieniądze i struktury. Jedynym atutem SDPL jest fakt, że ludzie, których wziął z SLD Borowski, nie są poumaczani w żadnych aferach (a konwencja SLD upłynęła pod znakiem ujawnienia kolejnej z nich, związanej z malwersacjami w Łodzi). Na co jednak liczy UP? Ona też oczywiście krzyczy, że jest lewicą „uczciwą". No, skoro tak, to przypomnijmy, co robi partia Jarugi Nowackiej wobec katastrofy w służbie zdrowia. Otóż od tygodni broniła ona ze wszystkich sił stołka pani wiceminister Kralkowskiej - i w końcu obroniła, Kralkowska w ministerstwie zostaje. Jest to, obok Łapińskiego, Naumanna i Panasa osoba najbardziej odpowiedzialna za tę katastrofę, autorka wszystkich tych biurokratycznych absurdów, wskutek których szpitale odmawiają dziś przyjęć bądź każą sobie płacić. Ale jest swoja i to najważniejsze. Tak samo, jak to było przez dwa lata z arcyniekompetentnym Markiem Polem. Tyle w kwestii „uczciwej" lewicy.
Publicysta
opr. mg/mg