Przeszłość rzuca cień

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (36/2004)

Debata nad kwestią ewentualnych odszkodowań Niemiec za zbrodnie II wojny światowej w Sejmie pokazuje, że sprawa roszczeń niemieckich obywateli zatruwa stosunki polsko-niemieckie. Rząd RFN nie popiera pozwów, ale jednocześnie uchyla się od ustawowego zamknięcia wszelkich roszczeń tzw. wypędzonych.

Partie prawicy na czele z PiS, LPR i PSL wzywają Polski rząd, by w odpowiedzi postawił wobec RFN kwestię odszkodowań za polskie straty w ostatniej wojnie.

Z zadziwiająco ostrym protestem wystąpił przeciw inicjatywie prawicy klub SLD, który uważa powrót do kwestii odszkodowań za „działanie sprzeczne z polską racją stanu" i zagrożenie dla stabilizacji w Europie.

Jeszcze inną linię przyjęła Platforma Obywatelska, która proponuje uchwalę sejmową wzywającą rząd niemiecki, by sam zrekompensował specjalną ustawą roszczenia wysiedlonych i zobowiązującą rząd do objęcia opieką prawną ewentualnych polskich adresatów pozwów niemieckich obywateli.

Przedstawiciel MSZ ze swej strony bezradnie głosił, że skoro Polska w 1953 roku zrezygnowała z odszkodowań od Niemiec (chodziło wtedy o podkreślenie przyjaźni z NRD) - nie może teraz wracać po latach do kwestii odszkodowań.

Niestety, jak się okazało - polskie partie nawet w tak kluczowej dla polskiej racji stanu sprawie nie potrafią mówić jednym głosem. SLD wykazuje jawne lekceważenie zagrożenia prawnego rewizjonizmu, a Platforma szuka na siłę kompromisowych formuł. Owszem, jest czas na kompromis z Niemcami, ale dopiero wtedy, gdy Niemcy zrozumieją, że tolerowanie w ich kraju ziomkowskich pieniaczy - może ich samych kosztować grube miliony.

A przecież inicjatywa powrotu do kwestii odszkodowań za polskie straty nie jest wynikiem polskiej wojowniczości. Polacy nie podnosili jej ani w 1990 roku, gdy normalizowano stosunki ze zjednoczonymi Niemcami, ani w ciągu kolejnej dekady. Dopiero wyłonienie się rewizjonistycznych żądań pruskiego powiernictwa i dwuznaczna polityka Związku Wypędzonych obudziła w Polakach poczucie zagrożenia.

Polskie wezwania wobec władz niemieckich do ustawowego zamknięcia wszystkich indywidualnych roszczeń obywateli RFN nie zostały przez kanclerza Schroedera podjęte. Jedynym nowym elementem stanowiska rządu Niemiec była ogłoszona w Warszawie, w czasie jego ostatniej wizyty, deklaracja mówiąca, że władze niemieckie będą dystansować się i negatywnie opiniować indywidualne pozwy swoich obywateli w trybunałach międzynarodowych.

Trudno się w tej sytuacji dziwić, iż PiS, LPR i PSL uznały, że tylko uparte stawianie kwestii odszkodowań może Niemcom uzmysłowić konsekwencje odwlekania zamknięcia roszczeń wewnątrzniemiecką ustawą.

Chcemy spokoju w relacjach z Niemcami i dlatego na pozwy ziomków należy odpowiadać przypomnieniem o skali polskich strat. Być może tylko to skłoni niemieckie elity polityczne do poszukiwania kompromisu.

Dziś liderzy niemieccy krzywią się na myśl o pojawieniu się ewentualnych dodatkowych wydatków z budżetu na zamknięcie roszczeń, ale nie myślą o cenie ponownego braku zaufania po obu stronach. Pokój społeczny między sąsiadami też wart jest wiele.

Publicysta

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama