Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (43/2004)
Toczyło się po drodze: „Z drogi, gdy ja przechodzę!/Ja jestem sto tysięcy, a może jeszcze więcej "./Folgując swej naturze wołało: „Jestem duże!"/Pyszniło się przed światem, że takie jest pękate./Mówili wszyscy z cicha: „Ma brzuch, a brzuch to pycha"./! później się dopiero spostrzegli, że to zero.
Bajka Jana Brzechwy nabrała aktualności po przyjęciu przez Sejm raportu Ziobry, który określa, że Rywina do Agory wysłała po łapówkę dla SLD „grupa trzymająca władzę", czyli: Miller, Nikolski, Czarzasty, Kwiatkowski i Jakubowska. Kiedy Leszek Miller, jako polityk, został „wyzerowany", opuściło go demonstrowane, zazwyczaj, poczucie humoru, a nerwy nieco puściły. Zaczął się stroić w szaty męczennika, prawiąc coś o goebbelsowskich kłamstwach wprowadzonych goebbelsowskimi metodami, dodając, że sprawcy powinni skończyć jak Goebbels. Czyli co: mieliby popełnić zbiorowe samobójstwo? Na razie jednak to on znalazł się na skraju śmierci politycznej i wkrótce może okazać się, kto jest naprawdę politycznym zerem.
Z kolei Krzysztof Janik obraził się na media, za to, że ciągle zajmują się SLD: „Jak ktoś z SLD ukradnie jabłko, to zaraz piszą o tym na pierwszych stronach gazet" - mówi rozżalony. Z tym jabłkiem to, doprawdy, lekka przesada, ale jeśli ktoś tak bardzo nie chce, aby o nim pisano, jest na to skuteczny sposób. Można zaprzestać kolejnych kradzieży „jabłek", albo zaniechać zajmowania się polityką. Tymczasem w ramach przegrupowań na lewicy pojawiła się nowa inicjatywa, o intrygującym symbolu - UL. Uwaga hodowcy miodu: wbrew pozorom nie jest to nazwa zrzeszenia pszczelarzy, więc nie dajcie się nabrać! UL to Unia Lewicy, w której obok antyklerykalnej Partii Postępu „Racja" miałaby się znaleźć również Unia Pracy i Polska Partia Pracy. Zobaczymy, kto jeszcze zechce znaleźć się w UL-u?
Aleksandrowi Kwaśniewskiemu poświęciłem przed tygodniem tyle miejsca, że teraz tylko odnotuję, iż 5 października wygłosił wykład „Silna Polska w silnej Europie", inaugurując nowy rok akademicki w Krakowskiej Szkole Wyższej. Ludziska podśmiechiwały się wprawdzie, że już nie trzeba być nawet magistrem, aby być... profesorem, czyniąc aluzję do honorowej profesury Uniwersytetu im. M. Łomonosowa, którą niedawno otrzymał w Moskwie. Tymczasem rektor krakowskiej uczelni bronił się, iż doktorat jest wymagany na uczelni wyłącznie od pracowników ściśle dydaktycznych. Być może, ale ciekawe, co o takich wykładowcach sądzą sami studenci?
Dyskusja w związku z targami erotycznymi, w ramach których odbywają się tzw. seksualne mistrzostwa świata - dziewczęta w określonym czasie usiłują „zaliczyć" jak największą liczbę mężczyzn -ujawniła grono zwolenników nierządu. Szkoda czasu na załamywanie rąk nad seksualnym rozpasaniem organizatorów oraz uczestników; wypada za to przyklasnąć Lechowi Kaczyńskiemu, który zabronił zorganizowania tej wyuzdanej imprezy. Zaraz podniosły się głosy, że wprawdzie budzi ona „estetyczny niesmak", ale przecież to nie prostytucja, a tylko działanie osobników niezrównoważonych seksualnie. Cóż, od „estetycznego niesmaku" ważniejszy jest jednak etyczny, a co do prostytucji, to polemizowałbym, skoro nagrodą są pieniądze. Przy okazji nawoływano znowu do legalizacji prostytucji, bo pozwoliłoby to na czerpanie zysków z tego procederu. Czyli państwo miałoby występować w roli sutenera? Mamy wprawdzie kiepskie rządy, ale to nie powód, aby Rzeczpospolita nierządem stalą!
opr. mg/mg