Powtórka

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (28/2005)

Wymęczona decyzja Włodzimierza Cimoszewicza o kandydowaniu wpycha nas na powrót w koleiny wyjeżdżone podczas wszystkich poprzednich wyborów w III RP. Cimoszewicz startuje bowiem jako człowiek, który uratować ma stary układ. Jednoznacznie naznaczony przez Kwaśniewskiego na następcę, z prezydentową na czele komitetu wyborczego, a Czarzastym i Siwcem na zapleczu, otoczony wianuszkiem starych pezetpeerowców i adorowany przez uszminkowany na olejniczakową młodość SLD, który oddaje mu swoje struktury, jest po prostu, wbrew wszelkim zaprzeczeniom, kandydatem komuny. Komuny, która z jednej strony chce się przedstawić jako zreformowana, nowa i europejska - ale, z drugiej, nie zamierza popuścić niczego, co udało jej się zagarnąć w Peerelu i podczas transformacji. Tę dwoistość, charakterystyczną dla postkomunistycznej lewicy w III RP, Cimoszewicz ma wpisaną w swoje poczynania równie mocno, jak wszyscy jego poprzednicy, i nie wymyśli niczego nowego, musi oprzeć swoją kampanię na tej samej co oni socjotechnice. To znaczy: do wtajemniczonych sierot po Peerelu oraz członków grup interesów, które przedłużeniu peerelowskich powiązań i prawodastwa zawdzięczają istnienie albo powodzenie, będzie robił oko, sugerując, że musi trochę udawać, że nie ma z nimi nic wspólnego, ale przecież wszyscy wiemy, jak jest. Dla pozostałych natomiast, nazwijmy ich naiwną większością, będzie budował wizerunek człowieka spoza układu, eleganckiego, wykształconego, spokojnego i układnego, przedstawianego przez swoich socjomacherów w kontraście z rzekomym zagrożeniem ze strony oszołomów i awanturników.

Były czasy, kiedy ta taktyka sprawdzała się doskonale - modelowym wręcz jej sukcesem była popularność Aleksandra Kwaśniewskiego. Ale od tego czasu trochę się w Polsce zmieniło. Wprawdzie układ nadal liczyć może na silne wsparcie głównych mediów, ale nie dysponuje już w nich wyłącznością. Kaczyński na pewno stanie się celem zmasowanej kampanii podobnej do tej, jaką niszczono premiera Olszewskiego i jego ministrów, ale nie będzie już wobec niej aż tak bezbronny. Co ważne, znacznie zmieniły się nastroje wyborców, do których, głównie za sprawą komisji śledczych, dotarło nieco wiedzy o tym, co kryje się za fasadą uśmiechów prezydenckiej pary. Tym razem sprawdzona strategia może nie przynieść sukcesu. Myślę zresztą, że sam Cimoszewicz i jego zaplecze doskonale o tym wiedzą. Ale nie mają innego wyjścia. Dla nich te wybory to walka o wszystko.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama