Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (52/2005)
Polscy dziennikarze po raz kolejny wszczęli alarm. Mimo protestów PO i SLD Sejmowi udało się znowelizować ustawę medialną. Nowe prawo najwięcej zmian wprowadza w dziedzinie telekomunikacji, likwidując Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty, a na jego miejsce wprowadzając Urząd Komunikacji Elektronicznej. Nie to jednak niepokoi dziennikarzy. Sprzeciw budzi - jak to określiła część gazet - zamach na Krajową Radę ds. Radiofonii i Telewizji. Zgodnie z przyjętą w piątek ustawą liczba jej członków ma być zmniejszona z 9 do 5 osób. Po dwóch wybierze Sejm i prezydent, jednego kandydata Senat. Media i opozycja zgodnym głosem przestrzegają, że Prawo i Sprawiedliwość będzie miało decydujący wpływ na skład Krajowej Rady, a co za tym idzie także na media publiczne, których zarządy wybierze już nowe gremium.
Trzeba przyznać, że opozycja zrobiła wszystko, aby do tego nie dopuścić. Zarzucano PiS zbytni pośpiech, łamanie sejmowego regulaminu, żądano ponownego rozpatrzenia projektów. Gdy to nie poskutkowało, posłowie PO i SLD zbojkotowali posiedzenie komisji, na którym przygotowywano końcowe sprawozdanie, konieczne, aby ustawa trafiła pod obrady Sejmu. Bojkot okazał się mało skuteczny. Mimo nieobecności opozycji kworum udało się utrzymać. W rezultacie nowe prawo medialne będzie najprawdopodobniej pierwszą ustawą podpisaną przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Cała sprawa nie bez przyczyny budzi takie emocje. Po raz pierwszy od wielu lat lewicy i liberalnemu centrum grozi utrata kontroli nad publicznymi mediami. Tymczasem, jak głosi plotka, wcale tak być nie musiało. Kadencja obecnej Krajowej Rady upływa dopiero w przyszłym roku i według nieoficjalnych informacji Danuta Waniek miała nadzieję, że do tego czasu uda się jeszcze powołać nowe składy rad nadzorczych Polskiego Radia i Telewizji. Zgodnie z polskim prawem wybrane w ten sposób gremia byłyby nie do usunięcia. Znowelizowanie ustawy medialnej pokrzyżowało te plany, 29 grudnia zostanie wybrana nowa KRRiTV i to ona wyznaczy władze mediów publicznych.
PiS ani opozycja tych informacji nie potwierdziły, niemniej wydają się one dobrze tłumaczyć zarówno pośpiech pierwszych, jak i wściekłość drugich.
Moja radość jest na razie dosyć ostrożna. Z jednej strony nowelizacja ustawy stwarza niepowtarzalną szansę odpolitycznienia polskich mediów, zbliżenia publicznych środków przekazu np. do standardów BBC. Z drugiej strony próby upolityczniania Krajowej Rady i naciski ma media publiczne są dosyć powszechnym grzechem polskich polityków. Czy PiS nie ulegnie tej pokusie?
opr. mg/mg