Nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż, nie mów fałszywego świadectwa... to standardy dla obywateli. Czy "wybrańców narodu" już nie obowiązują?
Znajomy ksiądz na Facebooku zadał pytanie: Hmm... Czy zmiana partii tuż po wyborach to grzech?
A pod pytaniem pojawiło się kolejne: "To może jeszcze dalej? Czy namawianie do takiej zmiany / nagradzanie jej stanowiskiem to grzech?"
Dobrze, że takie pytania czasem się zadaje. Szkoda, że tak rzadko w naszej rzeczywistości.
Czasem ma się w Polsce wrażenie, że politycy są jakby z innej gliny. Zwykły człowiek, a już szczególnie chrześcijanin, katolik - co oczywiste, winien przestrzegać prawa moralnego wywodzonego z Dekalogu. Nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż, nie mów fałszywego świadectwa... to standardy dla obywateli. Czy "wybrańców narodu" już nie obowiązują?
Czy wersja Dekalogu dla polityków jest taka:
Nie zabijaj - owszem, no chyba, że w przypadku części dzieci nienarodzonych miałyby twojej ultrakatolickiej partii spaść słupki poparcia.
Nie zabijaj - owszem, ale nie można dbać zbyt mocno o środowisko naturalne, bo przestaniemy się rozwijać i zwiększymy bezrobocie.
Nie kradnij - owszem, ale okradanie własnych obywateli poprzez nieustanne podnoszenie podatków się nie liczy, a poza tym przecież my to dla ich dobra, bo obywatele są nieświadomi i sami sobie nie poradzą.
Nie kradnij - owszem, ale korupcja to przecież nie kradzież, to są pieniądze lub stanowiska, które mi się słusznie należą.
Nie cudzołóż - owszem, ale to moja prywatna sprawa, jak traktuję moją żonę.
Nie cudzołóż - owszem, ale zdrada na wyjeździe służbowym się nie liczy.
Nie mów fałszywego świadectwa - owszem, ale zmiana partii wbrew woli wyborców, to przecież coś zupełnie innego.
Nie mów fałszywego świadectwa - ale to ci drudzy są kłamcami, nie my.
A tak w ogóle, to nie znasz się Pan na walce politycznej.
Zdecydowanie powyższe postawy są jednoznacznie naganne, choć szczególnie dziś rzadko lub wcale nie usłyszymy napomnień skierowanych w stronę polityków ze strony choćby katolickich gazet, rozgłośni radiowych czy innych mass-mediów, że o hierarchach nie wspomnę (tu tylko dopowiem, że "polityczne" komentarze na przykład biskupów winny być wygłaszane zawsze poza liturgią).
I żeby nie było wątpliwości: konieczność powrotu polityków do najbardziej podstawowych norm moralnych dotyczy wszystkich opcji, choć jednak najbardziej tych, które deklarują publicznie swoje przywiązanie do Kościoła.
Bez tego, marny nasz los, jako Polaków. Bez powrotu do podstawowych wartości nasi politycy poprowadzą nasz kraj do katastrofy.
Andrzej Cichoń
opr. ac/ac