Bomba w Katarze

Rosja pod przywództwem Władimira Putina posługuje się nadal tymi samymi sposobami zwalczania wrogów, co ZSRR, a wcześniej carska Rosja...

Pod koniec czerwca sąd w Katarze skazał na dożywocie dwóch agentów rosyjskich służb specjalnych, którzy zorganizowali w tym kraju zamach na byłego prezydenta Czeczenii - Zelimchana Jandarbijewa. Okazało się, że Rosja pod wodzą byłego pułkownika KGB posługuje się tymi samymi metodami zwalczania przeciwników, co Związek Sowiecki.

Skrytobójcze mordy na wrogach ustroju komunistycznego, którzy zbiegli za granicę, należały do stałego arsenału środków, jakimi posługiwały się sowieckie spec-slużby: CzeKa, GPU, NKWD, KGB.

Samotni zamachowcy?

W maju 1926 roku w Paryżu agent GPU Szlomo Szwarcbard zastrzelił przywódcę ukraińskiej emigracji Semena Petlurę. Podczas procesu twierdził, że jego mord był zemstą za rzekome pogromy antyżydowskie, jakich miał się dopuszczać na Ukrainie Petlura. Obrońcy Szwarcbarda zdołali zmobilizować środowiska żydowskie i francuską opinię publiczną na rzecz uwolnienia mordercy. Mimo protestów niektórych działaczy żydowskich, którzy znali osobiście Petlurę, np. Dobkowskiego, Goldelmanna czy Żabotyńskiego, ukraiński przywódca podczas procesu przedstawiony został jako antysemita, zaś jego zabójca jako „człowiek honoru" i „sumienie ludzkości". Francuski wymiar sprawiedliwości, który miał jeszcze moralnego kaca po aferze Dreyfussa, postanowił odsunąć od siebie zarzuty o antysemityzm i w efekcie Szwarcbard został uniewinniony. Po wypuszczeniu z aresztu agent wyjechał do Związku Sowieckiego, gdzie zmarł w 1938 roku.

W Moskwie pochowany leży też zabójca Lwa Trockiego - Ramon Mercader, znany również jako Jacques Mornard lub Frank Jackson, chociaż na jego grobie widnieje napis: „Bohater Związku Sowieckiego Lopez Ramon Iwanowicz". W sierpniu 1940 roku w Meksyku rozpłatał maczetą czaszkę Lwa Trockiego -niegdyś jednego z wodzów rewolucji październikowej, a później najgroźniejszego rywala Stalina. Kiedy ochroniarze zabitego okładali Mercadera kolbami rewolwerów, ten zasłaniając głowę rękoma, wykrzyknął: „Musiałem to zrobić! Oni trzymają moją matkę! Musiałem! Zabijcie mnie od razu albo przestańcie bić!" Była to jedyna chwila słabości agenta - później podczas procesu twierdził, że działał sam i nie miał wspólników. Skazano go na 20 lat więzienia. Wyszedł na wolność w 1960 roku i od razu wyjechał do Moskwy. Mieszkał jeszcze w Czechosłowacji i na Kubie, gdzie zmarł w 1978 roku.

Sowieckie służby specjalne zabiły za granicą wielu przeciwników politycznych komunizmu, skutecznie zacierając za sobą ślady. Otruci zostali m.in. kontrrewolucyjny generał Piotr Wrangel w 1928 roku czy przewodniczący Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Jewhen Konowałeć w 1938 roku. Porwano i przewieziono potajemnie do Rosji także przebywających na emigracji generałów: Aleksandra Kutiepowa czy Jewgienija Millera. Publicyści zachodni snuli domysły, że było to zapewne dzieło sowieckich służb specjalnych, brak było jednak na to dowodów, gdyż nikogo nie złapano za rękę, a schwytani sprawcy twierdzili, że działali w pojedynkę. Sytuacja zmieniła się dopiero w 1961 roku.

Zbiegły agent zeznaje

W październiku 1959 roku na schodach swojego monachijskiego mieszkania znaleziono martwego lidera Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepanę Banderę. Początkowo myślano, że przyczyną śmierci był atak serca, jednak sekcja zwłok wykazała, iż doszło do otrucia. Sprawcy mordu jednak nie odnaleziono.

Dwa lata później z Berlina Wschodniego uciekł na Zachód 30-letni wówczas agent KGB Bohdan Staszyński, który przyznał się do zabójstwa Bandery. Zabójca bal się, że zostanie przez swoich zwierzchników zamordowany, gdyż popadł w niełaskę, a za dużo wiedział. W kwietniu 1960 roku ożenił się bowiem z Niemką z NRD, która - jak ustalili, na podstawie podsłuchów, jego szefowie -była nieprzychylnie nastawiona do Sowietów. Z tego powodu rozwijająca się do tej pory błyskotliwie kariera Staszyńskiego w KGB została nagle zahamowana. Agent czuł, że zbierają się nad nim ciemne chmury. Postanowił uciekać.

W październiku 1962 roku w Karlsruhe odbył się proces Staszyńskiego, podczas którego oskarżny opowiedział w szczegółach o kulisach zamachu zleconego mu przez najwyższe władze na Kremlu. Po raz pierwszy wyszły na jaw fakty, którym Moskwa nie mogła zaprzeczyć.

Był to cios dla międzynarodowego wizerunku sowieckiego przywódcy Nikity Chruszczowa, który po śmierci Stalina zapowiedział odejście od terrorystycznych metod sprawowania władzy. Tymczasem Staszyński ujawnił, że już w 1957 roku, a więc rok po potępieniu przez Chruszczowa stalinowskich praktyk, na rozkaz kremlowskich władz zamordowany został skrytobójczo inny lider ukraińskiej emigracji - Lew Rebet. Poza tym zbiegły agent wyznał, że za zabicie Bandery otrzymał od Chruszczowa Order Czerwonego Sztandaru.

Zeznania Staszyńskiego wstrząsnęły Kremlem. Posadę stracił szef KGB Aleksander Szelepin, którego zastąpił Władimir Semiczasty. Władze sowieckie, bojąc się kolejnych podobnych kompromitacji, oświadczyły publicznie, że nie będą już więcej mordować swoich przeciwników za granicą. Przez dłuższy czas słowa dotrzymano - na Kremlu zdano sobie bowiem sprawę, że szkody na arenie międzynarodowej powstałe na skutek zdemaskowania zamachu mogą być większe niż korzyści wynikające z likwidacji oponenta.

Nie oznacza, to że zaprzestano tego typu metod w całym bloku komunistycznym. Głośnym echem na całym świecie obiła się sprawa zamordowania w Londynie we wrześniu 1978 roku bułgarskiego dysydenta Georgi Markowa. Został on na londyńskim moście Waterloo ukłuty zatrutym parasolem przez agenta bułgarskiego wywiadu.

Od carów do Putina

Wydawać by się mogło, że po upadku ZSRS i rozwiązaniu KGB - morderstwo w innym kraju na zlecenie kremlowskich władz nie będzie już możliwe. Okazało się jednak inaczej. W lutym br. w stolicy Kataru, Dausze, wybuchła bomba umieszczona w samochodzie byłego prezydenta Czcczenii - Zelimchana Jandarbijewa. Już po czterech dniach katarska policja aresztowała! dwóch Rosjan - etatowych agentów służb specjalnych: Anatolija Jabloczkowa i Wasyla Pugaczowa. Zatrzymany z nimi trzeci mężczyzna - pułkownik Fietisow został zwolniony po okazaniu dyplomatycznego paszportu. Przy Rosjanach znaleziono materiały potrzebne do skonstruowania bomby, urządzenia podsłuchowe, a także pokaźne dossier dotyczące Jandarbijewa - na wielu fotografiach jego głowa zakreślona była kólkiem.

Podczas śledztwa Jabłoczkow i Pugaczow zeznali, że za zamachem stoi minister obrony Rosji Siergiej Iwanow. Opowiedzieli też w szczegółach o przygotowaniach do zabójstwa. Już podczas procesu zaprzeczyli jednak swoim poprzednim zeznaniom i stwierdzili, że zostały one wymuszone na nich przez śledczych. Na ławie oskarżonych nie zasiadł pułkownik Fietisow. Władze rosyjskie aresztowały bowiem dwóch katarskich zapaśników, którzy akurat lecieli tranzytem przez Moskwę, i w zamian za zwolnienie sportowców wymusiły wypuszczenie Fietisowa.

Zachodnie media uznały to za przyznanie się Kremla do winy. Tym bardziej, że sam minister Iwanów ujawnił, iż obydwaj skazani w Katarze Rosjanie to agenci służb specjalnych. Jak zauważył publicysta Andriej Sołdatow: „żywy Jandarbijew mniej szkodził Rosji niż zamordowany. To, że zginął, kiedy w Katarze pojawili się nasi dwaj czekiści, jest bolesnym uderzeniem w reputację Rosji".

Część historyków i sowietologów zwraca jednak uwagę na to, że skrytobójstwa i porwania przeciwników politycznych za granicą nie były w dziejach Rosji wynalazkiem bolszewików, lecz mieszczą się w rosyjskiej tradycji uprawiania polityki.

W 1660 roku agenci Moskwy zlikwidowali za granicą syna bojara Afanasija Ordyna-Naszczokina, który wcześniej uciekł spod władzy cara do Europy. Na początku XVIII stulecia na polecenie Piotra I został porwany na Zachodzie jego syn, carewicz Aleksy, następnie wywiad rosyjski przewiózł go potajemnie do Petersburga, gdzie z rozkazu ojca zamordowano go. W 1709 roku agenci Piotra I usiłowali zabić króla Szwecji Karola XII, jednak próba zamachu nie powiodła się. Udało się im natomiast później zlikwidować kozackiego przywódcę Andrieja Wojnarowskiego. Katarzyna II nakazała z kolei porwać z Włoch podającą się za pretendentkę do tronu księżnę Tarakanową i zabić ją w twierdzy pietropawłowskiej. W XIX wieku, za panowania Mikołaja I, udający dyplomatów agenci rosyjscy krążyli po Europie i mordowali przeciwników caratu, np. generała Kocebu w Paryżu.

Tak więc Rosja pod wodzą Putina sięga nie tylko do wzorców Stalina, lecz również do wypróbowanych metod rosyjskich carów. Co jednak najciekawsze, tego rodzaju praktyki popiera duża część społeczeństwa. Aż 58 procent ankietowanych Rosjan uznało, że zamach na Jandarbijewa był dobrym pomysłem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama