Gdzie bije serce Sudanu?

W połowie lutego poznamy ostateczne wyniki zakończonego 15 stycznia referendum, które ma zadecydować o podziale Sudanu

W połowie lutego poznamy ostateczne wyniki zakończonego 15 stycznia referendum, które ma zadecydować o podziale Sudanu. O uczciwe liczenie głosów zaapelował do członków komisji wyborczych arcybiskup Dżuby Paulino Lukudu Loro. Wezwał też do modlitwy, by wola południowych Sudańczyków mogła się wypełnić na drodze pokojowej.

Trwające siedem dni głosowanie w południowej części kraju miało zadecydować, czy Sudan zostanie oficjalnie podzielony na dwa odrębne, niezależne od siebie państwa, czy - tak jak do tej pory - pozostanie jednym krajem ze stolicą w Chartumie. Jak twierdzą sudańscy i międzynarodowi obserwatorzy, referendum przebiegało pokojowo. Według wstępnych danych w głosowaniu wzięło udział około 83% zarejestrowanych, a z nieoficjalnych źródeł wynika, że za podziałem opowiedziało się ponad 96% głosujących.

Wolni w swoim kraju

- Na terenie całego kraju panuje szariat, czyli prawo wynikające z Koranu. Chrześcijanie są zmuszani do przestrzegania czegoś, co dla nich nie stanowi wartości - mówi ks. Marian Cisło, dyrektor polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie, charakteryzując sytuację chrześcijan w Sudanie. Stanowią oni 16% ogółu 42-milionowej społeczności, zdominowanej przez wyznawców islamu, których ilość szacuje się na 72% ludności. - O ile chrześcijanie umieją żyć z wyznawcami innych religii, muzułmanie tego nie potrafią. I to stanowi największy problem Sudanu - mówi ks. Cisło. W jego opinii podział Sudanu to jedyne rozwiązanie dla ludzi z południa kraju, w większości utożsamiających się z chrześcijaństwem. - Nawet gdyby taki wynik referendum okupiony miał być wojną, chrześcijanie są na to przygotowani. Po 20 latach mają dość niewolnictwa, upokarzania, poniżania. Chcą być traktowani jak obywatele swojego kraju, a nie „jakaś” kategoria ludzi - podkreśla ks. M. Cisło, przypominając, że chrześcijaństwo na terenie Sudanu jest obecne od I w. n.e., a islam jako religia napływowa, wyznanie handlarzy niewolników, pojawił się kilka wieków później.

Niepewność i prześladowania

Codzienność chrześcijan w Sudanie to ciągła niepewność jutra i lęk o życie. Także upokorzenie, co unaocznia przykład kobiety, chrześcijanki, pracującej jako sprzątaczka w domu muzułmanina. Została zgwałcona przez swego pracodawcę, a kiedy chciała pójść na policję, jego siostra oblała ją naftą i podpaliła. Zgłoszono to jako wypadek przy prasowaniu. Kobiety - chrześcijanki muszą chodzić w nakryciu głowy. Odnotowano przypadek, że kara spotkała kobietę noszącą spodnie pod długą suknią. Niestety wielkim problemem chrześcijan w kraju, gdzie od ponad 20 lat trwa wojna, jest analfabetyzm. Właśnie dlatego mogą oni wykonywać tylko najbardziej proste, nieskomplikowane i mało płatne prace, co w większym stopniu naraża ich na prześladowanie.

Prześladowania w różnej formie dotykają także duchownych. - W Chartumie, a byłem tam na początku grudnia, można swobodnie chodzić w koloratce - odnotowuje jako ewenement ks. M. Cisło. - Ale to zapewne kwestia przygotowań do referendum, w związku z czym dano spokój takim formom „zakłócania porządku” - przyznaje. Kapłanom nie wolno np. sprowadzać mszalnego wina, są więc skazani na nielegalne i karalne sposoby jego zdobywania.

Religia i ekonomia

W obozach dla uchodźców w północnej części Sudanu, w których przebywa 1,5 mln ludzi, jest w miarę spokojnie. - Większy problem, choć w mediach całego świata mało się o tym mówi, dotyczy południa Sudanu, gdzie grasuje partyzantka, często opłacana przez różne rządy i wykorzystywana do różnych celów. Na wszystkim odciska się konflikt ekonomiczny, związany ze złożami ropy naftowej. Większość znajduje się na południu kraju, a zainteresowanych jest nimi wiele koncernów - amerykańskich, chińskich i zachodnioeuropejskich. Właśnie dlatego wywierają presję na rząd północy, by utrzymał kontrolę nad tymi terenami, jak też pozbył się stamtąd chrześcijan. A robi to przy pomocy bardzo brutalnych metod. Dochodziło tam do strzelania do chrześcijan, obrzucania granatami kościołów czy bazarów, gdzie się gromadzą. Jeszcze niedawno zdarzały się przypadki krzyżowania chrześcijan - tłumaczy ks. M. Cisło.

Możemy pomóc

- Najważniejsza w tej chwili jest edukacja - podkreśla mój rozmówca, mówiąc o idei projektu „Wychować, aby ocalić”, prowadzonego w Sudanie przez Kościół. Opłaca on m.in. nauczycieli, którzy uczą dzieci w szkołach dla uchodźców. A zapytany o możliwość pomocy chrześcijanom w Sudanie, przywołuje zasadę trzech kroków, którą kieruje się organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie. - Pamiętać o nich i mówić, by sytuację Sudańczyków oraz innych chrześcijan poznali nie tylko politycy, ale też inni ludzie. Pomagać poprzez modlitwę, m.in. Sudan będzie tematem tegorocznego Dnia Solidarności z Kościołami Prześladowanymi, przypadającego w drugą niedzielę listopada. Trzecia forma pomocy to ofiara pieniężna - a szczegóły tego rodzaju wsparcia można znaleźć na stronie www.pomocdlasudanu.pl. KL

Kilkadziesiąt lat przemocy

Południowy Sudan to ogromne terytorium, zamieszkane przez ok. 8 mln ludzi. Znaczące różnice kulturowe, etniczne oraz religijne pomiędzy muzułmańsko-arabską północą a chrześcijańsko-afrykańskim południem przez dziesięciolecia - od czasu wyzwolenia Sudanu spod brytyjskiej władzy kolonialnej - były zarzewiem konfliktów. Ich kulminacją stał się wybuch wojny domowej w 1983 r. Ponad 20-letnie brutalne walki zbrojne doprowadziły do spustoszenia południowych regionów kraju, przyniosły śmierć blisko 2 mln osób, a 3 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów.

Do zawarcia porozumienia pokojowego doszło dopiero pod presją wspólnoty międzynarodowej w styczniu 2005 r., w wyniku długotrwałych i trudnych negocjacji. Porozumienie to nałożyło na władze Sudanu obowiązek przeprowadzenia referendum, w którym mieszkańcy południa opowiedzą się bądź za pełną niepodległością bądź też za unią z Sudanem północnym.

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama