Wychowanie małego dziecka

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 14 (718)


PSYCHOLOG RADZI

Elżbieta Trawkowska-Bryłka, psycholog

Wychowanie małego dziecka

Jestem mamą dwóch córek w wieku 6 i 2 lat. Ze starszą nigdy nie było problemów. Ale zachowanie młodszej od pewnego czasu staje się trudne do wytrzymania. Wszystko robi na przekór, jest uparta i za wszelką cenę chce postawić na swoim. Kiedy coś nie jest po jej myśli, na coś jej nie pozwolę, zaczyna się wrzask, płacz, rzucanie się na podłogę (...). Co robić, bo moja cierpliwość sięga już granic wytrzymałości. (...). Staram się przeczekać ten czas, ale to naprawdę trudne... Ewa, 31 lat

Rodzice różnie radzą sobie z okresami buntu u dzieci. Jednak „bunt” (nazywany też kryzysem rozwojowym) to normalny etap w rozwoju - pierwszy pojawia się około 2 roku życia, a ostatni, najbardziej burzliwy przypada na dorastanie. Okres buntu pociech czasem jest ledwie zauważalny dla rodziców, a nieraz wywraca życie domowników do góry nogami. Wiele zależy od temperamentu i osobowości dziecka. Zdarza się, że rodzeństwo zupełnie inaczej przechodzi etapy buntu. Nie należy wtedy porównywać malucha do grzeczniejszej siostry czy braciszka ani też wypominać mu, ile kłopotów sprawia rodzicom. Pamiętajmy - każde dziecko jest inne, a stałe krytykowanie i porównywanie do drugiego, lepszego, prowadzi do kompleksów i poczucia niskiej wartości. Należy zwracać uwagę na złe zachowanie potomka, ale nie krytykować go, ośmieszać czy zastraszać. A więc, gdy dziecko źle się zachowuje, mówmy: „To, co zrobiłeś, było złe - nie wolno tak robić”. Ale nigdy nie powtarzajmy: „Jesteś zły, niedobry, niegrzeczny, brzydki”. To ważne, aby nauczyło się ono odróżniać swoje zachowanie od tego, kim jest. Wtedy zrozumie, że stajemy się źli, gdy postępujemy źle, a dobrzy, gdy postępujemy dobrze. Własne zachowanie zawsze możemy zmienić, a przez to stać się innymi ludźmi - to ważna lekcja, której powinniśmy uczyć dzieci od najmłodszych lat.

Cierpliwe czekanie?

Co robić w sytuacji, gdy cierpliwość rodziców sięga granic wytrzymałości, a mały buntownik uparcie robi wszystko, aby osiągnąć zamierzony cel? Niektórzy radzą przeczekać ten trudny czas, uważając, że dziecko z bycia niegrzecznym samo wyrośnie. To prawda, że jego rozwój przebiega etapami, a okresy wielkiej niegrzeczności i względnego spokoju zazwyczaj przeplatają się. Jednak bierne zachowanie rodziców niczego malucha nie nauczy. „Bunt” to okres intensywnych zmian zachodzących w osobowości dziecka. Rodzice powinni wykorzystać ten czas, aby mądrze pokierować jego wychowaniem, bo od tego zależy, jakim będzie ono w przyszłości człowiekiem i jak będzie radzić sobie z trudnościami w dorosłym życiu.

Cierpliwe czekanie nie jest może najgorszym rozwiązaniem, ale też nie ułatwia dziecku rozwoju. Najgorsze skutki wywiera przemoc: fizyczna (bicie, szpanie) bądź psychiczna (krzyk, straszenie uwagami typu: jak nie będziesz grzeczny, to oddam cię, ktoś cię zabierze, mamusia przestanie cię kochać). Rodzice pokazuję wtedy dzieciom swoją bezsilność i jednocześnie uczą, że używając siły, można zmusić kogoś słabszego do podporządkowania. Na skutki takich lekcji nie trzeba długa czekać - malec również stosuje siłowe rozwiązania (krzyk, tupanie nogami, bicie, kopanie rodziców), aby postawić na swoim. Gdy zmęczony i bezsilny rodzic raz ustąpi małemu terroryście, wtedy dziecko upewnia się, że metoda siły jest skuteczna i stosuje ją w każdej sytuacji.

Rodzice, często nieświadomie, stosują błędne techniki wychowawcze, takie jak wspomniane wyżej okazywanie siły czy wycofywanie miłości. Na początku te metody odnoszą natychmiastowy skutek, ponieważ dzieci boją się kary. Jednak nie uczą się, jak kierować swoim zachowaniem. Może nawet dojść do sytuacji, że rodzice nie radzą sobie z dorastającymi pociechami (które już przestały się ich bać). Wtedy sprawdza się powiedzenie: „ Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot”. A powinno być odwrotnie - im starsze dziecko, tym bardziej samodzielne i odpowiedzialne, a przez to sprawiające rodzicom coraz mniej kłopotów.

Wprowadzanie w zasady

Najlepszą metodą (ale jednocześnie najbardziej pracochłonną) wychowania dzieci jest „wprowadzanie w zasady”. Polega ona na tym, że uczy się je ponoszenia konsekwencji swojego postępowania. Rodzice często popełniają błąd, chroniąc pociechy przed ponoszeniem odpowiedzialności za ich niegrzeczne zachowanie. Podam przykład: dziecko celowo wylewa picie na podłogę, a rodzic krzyczy na nie, że tak nie wolno robić, ale za chwilę podaje mu drugi soczek, bo maluch krzyczy, że chce pić. Tymczasem należy mu spokojnie i stanowczo powiedzieć: „Gdy wylejesz sok, nie będzie picia”. Podobnie w innych sytuacjach trzeba tłumaczyć dziecku: „Jeśli obetniesz włosy lalce, to one nie odrosną i będziesz musiała bawić się taką; jeśli podrzesz książeczkę, nie będzie można jej czytać; jeśli wrzucisz buty do wody, to nie pójdziemy na spacerek, aż wyschną; jeśli bijesz kolegę, to on nie zechce się z tobą bawić”. Takie uwagi często powtarzane nie trafiają w próżnię. Dziecko w końcu zrozumie, że jego złe zachowanie pociąga przykre dla niego konsekwencje. Przy okazji dowie się, dlaczego czegoś nie wolno robić i przekona się, że rodzice nie zabraniają mu niczego bez powodu. Takie uwagi oraz wyjaśnienia kierowane do małego dziecka muszą być krótkie i jasne. Maluch w tym wieku nie potrafi skupić uwagi na dłuższej przemowie. Dlatego po kilku zdaniach naszego „kazania” przestaje słuchać, co do niego mówimy.

Gdy dziecko jest wyjątkowo uparte i przekorne, a tłumaczenia rodziców nie przynoszą efektu, dobrze jest spróbować metody „na opak”. Metoda ta jest skuteczna w przypadku 4- 5-latków. Na przykład, gdy pociecha nie chce się ubierać, zanim założymy jej ubranko, warto powiedzieć: „Nie nałożę ci chyba dzisiaj tej bluzeczki, no po prostu mama nie założy i już”. Albo, gdy dziecko nie sprząta zabawek, wystarczy powiedzieć: „Dziś ty nie sprzątasz zabawek, bo ja to zrobię” - wtedy maluch od razu się buntuje i biegnie sprzątać. Ta metoda może wydawać się śmieszna, ale na małego buntownika naprawdę działa. Dziecko, tylko po to, by mieć przeciwne zdanie, zachowa się odwrotnie niż prosimy.

Wychowanie małego dziecka to żmudna praca nie bez powodu nazywana „trudem wychowawczym”. Dlatego rodzice nie powinni nastawiać się na szybki sukces. Dopiero w okresie dorastania i później - w życiu dorosłym - widać efekt naszej pracy.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama