Do zwycięskiego starcia z trzema schodami potrzeba chęci i wiary. Każdego dnia przekonują się o tym członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych w Siedlcach
Do zwycięskiego starcia z trzema schodami potrzeba chęci i wiary. Każdego dnia przekonują się o tym członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych.
A choć barier, także - a może przede wszystkim - zakorzenionych w ludzkiej psychice nie brakuje, zrzeszeni w KSN-ie zgodni są co do tezy, że aby coś zyskać, najpierw trzeba dać... Dlatego na listę priorytetów wpisali: „czas” i „uśmiech”.
Ścieżki Jadwigi Matuły i jej syna z siedleckim oddziałem KSN-u skrzyżowały się osiem lat temu. - Od razu był to rzut na głęboką wodę - matka nie ukrywa, że kiedy terapeutka ze Środowiskowego Domu Samopomocy wspomniała o organizowanym przez stowarzyszenie plenerze artystycznym i ewentualnym uczestnictwie w nim Krzysztofa, była pełna obaw. - Okazały się bezpodstawne. Syn zyskał przyjaciół, a ja miejsce, w którym mogę się realizować - zdradza.
Na codzienne spotkania organizowane w biurze przy ul. Kilińskiego w Siedlcach przychodzą bezpośrednio z Warsztatu Terapii Zajęciowej, do którego uczęszcza Krzyś. KSN-owicze startują o 15.00. Z bogatej oferty prezentowanej przez poszczególne sekcje uczestnicy mogą wybierać zajęcia odpowiadające ich zainteresowaniom i możliwościom. Jadzia nie ukrywa, że dla nich dzień bez wizyty w siedzibie stowarzyszenia jest stracony oraz że nie istnieje sekcja, od której jej syn by stronił. - Lubi śpiewać, chętnie maluje na szkle. Jako jeden z nielicznych zapisał się na zajęcia komputerowe, a obecnie przygotowuje się do udziału w sztuce „Czas na miłość”. Próby mamy w piątki - wyjaśnia. I zaprasza. Bo do siedziby KSN-u wstęp ma każdy!
Dariusz Samborski, prezes siedleckiego oddziału, rozmowę na temat aktualnej sytuacji i potrzeb stowarzyszenia zaczyna od przypomnienia moich słów sprzed lat, kiedy odwiedziłam ich w Siedlanowie: - Tu trzeba być, trzeba wejść w ten świat. Inaczej nie da się go zrozumieć.
Siedlecki oddział Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych powstał w 1997 r. Jako charytatywna organizacja pozarządowa skupia osoby niepełnosprawne i pełnosprawne w różnym wieku. Wśród statutowych celów istnieją zapisy o szerzeniu wiedzy religijnej oraz podejmowanie inicjatyw mających na celu pomoc ludziom z niepełnosprawnością tak ruchową, jak i umysłową. - Oprócz kółek zainteresowań prowadzimy biuro pomocy i informacji. Przychodzący do nas mogą liczyć na fachową poradę prawną czy wsparcie psychologa - wyjaśnia D. Samborski, podczas gdy ja rejestruję wzrokiem zamieszczone na ścianach i zdobiące półki najświeższe trofea.
- Prace powstają podczas plenerów, ale i cotygodniowych zajęć plastycznych. Zmieniają się, jak i ludzie, którzy je tworzą. Jedni odchodzą, przychodzą nowi. Aktualnie mamy około 80 członków, tak z miasta, jak i okolic - tłumaczy prezes i apeluje do niezdecydowanych: - Przyjście do nas nic nie kosztuje, a można tylko zyskać! - zachęca i nadmienia, że tygodniowa ramówka, obok malunków uwzględnia też szlif śpiewu czy aktorstwa.
- Okazją do zaprezentowania się szerszej publiczności jest organizowany każdego roku w Siedlcach Przegląd Twórczości Osób Niepełnosprawnych. Najbliższy już za kilka tygodni - potwierdzając udział KSN-owiczów w imprezie, D. Samborski wspomina o planowanym na wakacje plenerze i pielgrzymce niepełnosprawnych na Jasną Górę. - Jak Bóg da, a zdrowie pozwoli, planuję pójść. Przeżyć związanych z dziesięciodniową wyprawą nie sposób opisać ani do niczego porównać - mówi.
I zwraca się do ludzi dobrej woli, bo ich nie brakuje, o pomoc... - Realizacja zadań, podobnie jak poszerzenie naszej oferty, zależy od wsparcia, jakie otrzymamy. Nie wszystkich stać na wpłacenie wpisowego, a dla wielu niepełnosprawnych uczestnictwo w plenerze czy wycieczce może być jedyną okazją do zobaczenia czegoś więcej niż własne podwórko. Wyciągnięta dłoń zawsze natrafi na uścisk, dlatego ośmielam się prosić... w imieniu nas wszystkich! - podkreśla prezes.
Obok szczerych chęci i wsparcia finansowego warunkiem istnienia stowarzyszenia jest obecność ludzi zdrowych, chętnych służyć pomocą mniej sprawnym kolegom. Wolontariusze, bo o nich mowa, towarzyszą KSN-owiczom nie tylko od święta. Prowadzą zajęcia, dbają, by trafiali na nie ci, których nie ma kto przyprowadzić. Wniosą wózek, zabawią rozmową... „Poświęcą” wakacje, by być z tymi, którzy aktualnie ich potrzebują. A co najważniejsze, uczą się od siebie nawzajem. - Zetknięcie z problemami osób niepełnosprawnych zmienia wolontariuszy. Przebywanie z nimi sprawia, że młodzi, którzy zaangażowali się w pomoc, zaczynają inaczej postrzegać także własne życie. W dzisiejszym świecie to niezwykle cenna lekcja - ocenia ks. Jarosław Grzelak, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Diecezji Siedleckiej.
D. Samborski przywołuje w pamięci ojca dziewczyny jeżdżącej na wózku. - Po powrocie z pleneru chwaliła się, że tańczyła. „Ale jak?” - dziwił się ojciec. „Normalnie - odpowiedziałem - z wolontariuszem”. Przy ich pomocy niektórzy po raz pierwszy znaleźli się na górskim szlaku. Bo u nas osoba niepełnosprawna zawsze jest w centrum - podsumowuje.
Dlaczego zatem - mimo tylu szczytnych akcji i haseł - wciąż tak wiele osób nie potrafi wyjść z cienia własnych ograniczeń? - Poniekąd sami sobie jesteśmy winni - diagnozuje Mirosław Walerian, zwany przez stowarzyszeniową brać „tatusiem”. - Nie należy wstydzić się swojej niepełnosprawności. Na tyle, na ile jest to możliwe, trzeba nauczyć się brać z życiem za bary - tłumaczy, a jako lekarstwo na smutki wskazuje śmiech. Wspomina też, jak dostał rolę w „Dziadach”, a że szwankująca pamięć utrudniała mu przyswojenie roli, zakrył się wachlarzem. Ale na scenie był. - Najważniejsze, aby się nigdy się nie poddawać - konkluduje.
Wtóruje mu ks. J. Grzelak: - Jeśli ktoś odkryje pierwszy krok, wtedy zrozumie, że warto się starać. Bo życia nie da się zamknąć w czterech ścianach - tłumaczy, wspominając, jak jeden z niepełnosprawnych wtajemniczył go w swoją „wizję”. Mówił, że świat jest podzielony na pokoje. Każdy posiada własny kąt, boi się jednak zburzyć ścianę do sąsiedniego pomieszczenia, nie rozumiejąc, że to jedyna droga do drugiego człowieka - że mała rewolucja w myśleniu może skutecznie uleczyć z lęku i samotności.
KSN-owicze nie mają też wątpliwości, że niejednokrotnie winę za osamotnienie osób niepełnosprawnych ponoszą ich najbliżsi - ci, którzy jak nikt inny pragną ich szczęścia. - Nie powinniśmy wstydzić się chorej córki czy syna, bo to nie są dzieci gorszego Boga, ale nasze kochane słoneczka - zaznacza Jadwiga Matuła, przestrzegając, że ograniczanie pociech do siebie krzywdzi tak je, jak i ich rodziców. Nie ukrywa przy tym, że również jej zdarzało się mieć pretensje do nieba o to, co ją spotkało... - A dziś dziękuję Bogu, że go mam! - mówi o synu. Zaś jako środek zaradczy na wszelkie nieporozumienia wskazuje spokojną, przepełnioną dobrą wolą obu stron, obecność i rozmowę.
- Do zaakceptowania własnej niepełnosprawności trzeba dojrzeć. Dlaczego zatem nie skorzystać z szansy, jaką dają spotkania w KSN-ie? W końcu każdy z nas rodzi się z określonymi talentami, których pomnażanie jest obowiązkiem chrześcijan - podkreśla Dariusz Samborski. Sugeruje jednocześnie, że zdarza mu się spotykać ludzi ciekawych codzienności w stowarzyszeniu, których „odstrasza” zapisany w nazwie człon „katolickie”. - Tymczasem wiara w życiu osób niepełnosprawnych odgrywa niebagatelną rolę - akcentuje. A jako ścieżkę jej pogłębienia wskazuje organizowane w każdą drugą niedzielę miesiąca spotkania z udziałem kleryków, na których rozważane jest słowo Boże, oraz sprawowane w ostatnią niedzielę miesiąca w kościele Ducha Świętego w Siedlcach Msze św. Zaprasza i dziękuje: ks. Jarosławowi, który im przewodniczy, oraz ks. kan. Januszowi Wolskiemu - za gościnność i otwarte serce.
Kończąc, prezes wspomina, jak podczas jednego ze spotkań podeszła do niego matka niepełnosprawnej dziewczyny. - Płacząc, wyraziła wdzięczność za wspólnotę, do której może przyprowadzać swoją córkę. Że wśród nich jej modlitwa nie wzbudza niczyjego zdziwienia ani zaciekawienia... Że tu, może jak nigdzie indziej, czuje się, iż wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga.
AGNIESZKA WARECKA
Echo Katolickie 20/2011
Siedziba siedleckiego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych mieści się przy ul. Kilińskiego 13/11. Biuro czynne jest od poniedziałku do piątku, między 15.00 a 17.00. Zarząd i członkowie zapraszają wszystkie osoby niepełnosprawne, a także młodych i starszych, którzy chcieliby podjąć współpracę w ramach wolontariatu. - Wiek nie gra roli. Liczy się poświęcony czas i otwarte serce - apelują KSN-owicze. O kontakt proszą też wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcieliby wesprzeć ich materialnie. Cenna jest każda pomoc! Zainteresowani mogą kontaktować się telefonicznie: (25) 644-83-95 (biuro) i 509-588-113 (Dariusz Samborski) bądź pisząc na adres e-mail: ksn@ksn.siedlce.pl.
MOIM ZDANIEM
Katolickie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych istnieje już 15 lat. Oddział siedlecki powstał rok później. Jego powołanie było podyktowane potrzebą zorganizowania miejsca, gdzie osoby niepełnosprawne mogłyby spotykać się i wymieniać doświadczeniami, oraz dotarcia do ludzi gotowych służyć im wsparciem. Współcześnie, na szczęście, organizacji tego typu powstaje coraz więcej. A fakt powoływania nowych dobitnie świadczy o tym, jak bardzo są potrzebne! Niezmiennie twierdzę, że spotkania na styku niepełnosprawni - pełnosprawni ubogacają obie strony. Uczą wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka i innego spojrzenia na wartość życia.
opr. ab/ab