O sytuacji - także ekonomicznej - polskich rodzin
Dlaczego obchody Narodowego Dnia Życia w 2012 r. poświęcono ekonomicznej sytuacji rodziny? Co Fundacja Narodowy Dzień Życia chce w tym roku przekazać Polakom?
Kampania społeczna, związana z obchodami Narodowego Dnia Życia, odbywa się pod hasłem „Rodzina receptą na kryzys”. Każdego roku chcemy promować wzorce postaw i zachowań, które wzmacniają rodziny. Gospodarowanie powierzonymi nam dobrami, zarządzanie domowym budżetem to istotne wymiary ich funkcjonowania. Nikt z nas od tego nie ucieknie. Roztropnie prowadzone gospodarstwo domowe z pewnością będzie służyło rodzinie. Ponadto, według wielu ekonomistów może nas dotknąć druga fala kryzysu gospodarczego, co tym bardziej powinno zachęcać nas do namysłu nad tym, jak dbać o materialną stronę życia naszych bliskich.
Tegoroczne obchody Narodowego Dnia Życia są również wprowadzeniem w tematykę Marszów dla Życia i Rodziny. Takie imprezy odbędą się w kilkudziesięciu miastach w całej Polsce 3 czerwca. Tego dnia Ojciec Święty spotka się z rodzinami w Mediolanie. Uczestnicy będą mówić o relacjach między życiem rodzinnym, pracą i czasem wolnym. To trzeci powód, dla którego podjęliśmy w tym roku taką tematykę.
Jak jest kondycja polskiej rodziny? Czy w dobie kryzysu, goniąc za pieniędzmi, nie zdeklasowaliśmy przypadkiem pojęcia „rodzina”?
Nie wydaje mi się. Myślę, że większość z nas doświadcza tego, że rodzina daje poczucie szczęścia. To najbliższym ufamy, z najbliższymi chcemy dzielić się naszymi radościami i smutkami. Zresztą Polacy dość jednoznacznie wskazują w badaniach, że miarą szczęścia osobistego jest dla nich właśnie powodzenie „projektu rodzina”. Problem leży chyba w tym, iż rodzina traci prestiż społeczny, a w sferze publicznej promowane są postawy takie jak: samorealizacja bez oglądania się na innych, sukces zawodowy za wszelką cenę, życie bez zobowiązań, życie chwilą. Tymczasem rodzina jest szkołą rozwoju wśród innych, samoograniczenia, uwzględniania oczekiwań pozostałych członków rodziny, troski o dobro wspólne, planowania. Odczuwamy dysonans między tym, co jest dla nas ważne, a tym, co mówi się nam, że powinno być ważne. I rzeczywiście, da się obserwować symptomy kryzysu: później decydujemy się na małżeństwo, rodzi się mniej dzieci, wiele rodzin dotyka nieszczęście rozwodu.
Rzeczywiście, badania potwierdzają, że dla wielu z nas rodzina jest największą wartością. Sondaże wykazują, że większa część naszego społeczeństwa opowiada się za modelem rodziny wielodzietnej i wielopokoleniowej. To jednak marzenia, bo z ust pracodawców, różnej maści ekonomistów można usłyszeć opinie, iż rodzina ogranicza wolność i spowalnia czy wręcz uniemożliwia karierę, a najlepszy pracownik i konsument to ten bez rodzinnych zobowiązań...
A kto będzie konsumował te wszystkie produkty, jeśli nie będzie kolejnych pokoleń? Dla kogo mamy szyć ubrania i piec chleb? W dłuższej perspektywie, człowiek nie może być tylko trybikiem w firmowej machinie. Zacznie odczuwać pustkę, wypalać się i stanie się nieefektywny także jako pracownik. Warto również pamiętać, że rodzina wyposaża nas w cnoty i umiejętności, które wykorzystujemy później w życiu społecznym. To w niej uczymy się uczciwości, pracowitości, punktualności. Dobra rodzina troszczy się również o to, żeby dzieci były zdrowe i wyposażone w wiedzę. To są wymierne zyski społeczne. Dobre nawyki, wzorce postaw i zachowań nabywane w rodzinie tworzą kapitał ludzki, z którego korzysta potem całe społeczeństwo. Ekonomiści, m.in. noblista Gary Becker, twierdzą, że kapitał ten stanowi nawet 80% zasobów zamożnych państw. A generuje go przede wszystkim rodzina. I co ważne: tworzy go motywowana głównie miłością i naturalną troską. Dobry menedżer to często osoba, która podwaliny swoich umiejętności zbudowała w domu. Silna rodzina daje stabilność emocjonalną i psychologiczną, dzięki niej możemy lepiej rozwijać swoje kompetencje zawodowe i społeczne. Ważne jest przy tym, żebyśmy pamiętali, iż te wszystkie dobre rzeczy nie powstają same z siebie i wymagają naszego czasu, wysiłku i zaangażowania w budowanie silnych rodzinnych relacji.
Jak jest polska polityka prorodzinna?
Trudno powiedzieć, czy istnieje coś takiego, jak polska polityka prorodzinna. Z jednej strony małżonkowie mogą wspólnie rozliczać się w zeznaniu podatkowym i uwzględnić w nim kwotę wolną na dzieci. Z drugiej strony, napotykają ogromne trudności, kiedy chcą wysłać dzieci do przedszkola. Polski rząd utrzymuje najwyższe stawki VAT na artykuły dziecięce. Posiadanie dzieci to wciąż droga sprawa. Wydaje się, że pojęcie polityki prorodzinnej utożsamiane jest z systemem zasiłków dla osób dotkniętych rozmaitymi patologiami, a nie z przemyślaną strategią, w centrum której znajduje się troska o wszystkie rodziny.
Żeby zmiany były możliwe niezbędne jest przywrócenie rodzinie prestiżu. Pomyślność rodziny powinna być centralnym punktem w projektach uporządkowania ładu społecznego. Wymiar ekonomiczny jest wtóry wobec wymiaru kulturowo-cywilizacyjnego. Jako wspólnota powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy wzorem jest dla nas człowiek, który wychował kilkoro dzieci na prawych i odpowiedzialnych ludzi, który dbał o ich rozwój i troszczył o ich potrzeby? Czy może punktem odniesienia dla naszych aspiracji jest, mający akurat swoje pięć minut, celebryta podsunięty nam przez wydawców kolorowej prasy? Którego z nich chcielibyśmy się poradzić, kiedy mamy do rozwiązania jakiś problem? Nie twierdzę przy tym, że sukces w życiu rodzinnym i zawodowym muszą się wykluczać. Wprost przeciwnie - często idą w parze. I bardzo dobrze! Jednak te zmiany nie dokonają się wyłącznie za sprawą kampanii społecznych. Ważne jest również z jednej strony bezpośrednie świadectwo rodzin; a z drugiej - wsparcie instytucji publicznych: mediów, szkoły, władz lokalnych i państwowych.
Co należałoby zrobić, żeby rodzina otrzymała efektywne wsparcie?
Po pierwsze nie przeszkadzać. Troska o rodzinę powinna w pierwszym rzędzie spoczywać na barkach jej członków. Ludzie, kiedy pozwoli im się korzystać z owoców swojej pracy, potrafią robić z nich dobry użytek. Powinniśmy dążyć do zbudowania takiego ładu społecznego, który zaufa ludzkiej przedsiębiorczości i zaradności. I zgodnie z zasadą pomocniczości, dopiero, kiedy to nie wystarcza angażować inne instytucje. Państwo powinno zabezpieczyć rodzinę przed dyskryminacją - taką rolę odgrywa np. wprowadzenie kwoty wolnej od podatku na dzieci w rozliczeniu PIT. Rolą państwa jest przede wszystkim stworzenie warunków, w których rodzina swobodnie obraca swoimi talentami. Zamiast inżynierii społecznej potrzebujemy zaufania rodzinom.
Jak można przeczytać na Państwa stronie internetowej, Fundacja Narodowy Dzień Życia będzie domagała się w tym roku zredefiniowania pojęcia polityki prorodzinnej, a co za tym idzie, także pewnych zmian w ustawach. Czego będą one dotyczyły?
To prawda. Wydaje nam się, że powinniśmy rozpocząć debatę nad polityką prorodzinną. Doszliśmy do poziomu dzietności niższego niż w Chinach, które od lat prowadzą świadomą politykę antynatalistyczną. Mówi się o kryzysie szkoły, ubezpieczeń społecznych, kryzysie gospodarczym. Odpowiedzią na wiele dręczących nas pytań jest właśnie rodzina. Za wcześnie mówić jednak o konkretnych inicjatywach ustawodawczych. Aby miały one sens potrzebna jest dyskusja, w wyniku której precyzyjnie zdefiniujemy pełnione przez rodzinę funkcje, przysługujące jej z tego tytułu, i prawa oraz ciążące na niej obowiązki. Na tej podstawie możemy analizować obowiązujące prawo i proponować konkretne rozwiązania. Mamy nadzieję, że w trakcie tegorocznej kampanii uda się zjednoczyć wokół tego tematu grono organizacji i ekspertów, którzy wystąpią z projektami zmian.
Tematem, który chcecie Państwo podjąć jest kwestia zapłodnienia in vitro.
Fundacja angażuje się w rozmaite inicjatywy służące poprawie kondycji rodziny. Z tych powodów, w zeszłym roku włączyliśmy się w kampanię zbierania podpisów pod ustawą w pełni chroniącą życie ludzkie. Innym problemem, który dotyka coraz większą liczbę małżeństw jest problem bezpłodności. Jednak in vitro nie jest sposobem na jego rozwiązanie, ale obejściem. Jednocześnie procedura ta uprzedmiotawia dziecko. Wydaje się, że wysiłki środowisk medycznych oraz odpowiednich instytucji państwowych i samorządowych powinny być ukierunkowane na promocję metod, które faktycznie mierzą się z tym problemem, jak np. naprotechnologia.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 12/2012
opr. ab/ab