O zmianach w prawie (A.D. 2012), dotyczących m.in. urlopów macierzyńskich i polityki prorodzinnej
Od 1 września 2013 r. urlop macierzyński zostanie wydłużony z 24 tygodni do 12 miesięcy. Zgodnie z zapowiedziami półroczny urlop macierzyński ma być pełnopłatny, a roczny płatny w 80%. Jak Pan ocenia te propozycje?
Przedstawione w ostatnim czasie propozycje rządu dotyczące wsparcia rodzin poprzez wydłużenie urlopów rodzicielskich oraz rozwój sieci żłobków i przedszkoli są bez wątpienia krokiem w dobrym kierunku. Znaczenie indywidualnej opieki rodzicielskiej nad małym dzieckiem jest nie do przecenienia. Zachęcam przy okazji, by ojcowie korzystali z fragmentu tego urlopu, ponieważ ten czas jest bardzo ważny dla budowania wspólnej więzi.
Z punktu widzenia rozwoju dziecka i relacji w rodzinie to zmiany w dobrym kierunku. Jednak czy dłuższy urlop macierzyńskie nie osłabi pozycji kobiet na rynku pracy?
Jest takie niebezpieczeństwo, dlatego zmiany prawne powinny je przewidzieć i racjonalnie na nie odpowiedzieć. Potrzebne są gwarancje związane z powrotem kobiety do miejsca pracy po urlopie. Z tego punktu widzenia ważne jest też, by część urlopu macierzyńskiego wykorzystali ojcowie.
Rząd zadeklarował również, iż chce ułatwić budowanie żłobków, m.in. przez obniżenie limitu dopłat dla samorządów, które będą chciały takie placówki tworzyć, a także umożliwienie zdobycia takiej dotacji przez prywatne podmioty. Stać nas na to? Często bowiem pojawia się argument, że polityka prorodzinna jest kosztowna.
Mnie raczej dziwi, że w Polsce, gdzie liczba dzieci do lat 17 zmniejszyła się w ciągu ostatnich 20 lat o ok. cztery miliony, przesuwając nasze państwo na 13 od końca pozycję wśród krajów świata pod względem przyrostu naturalnego, od lat są w trudności z miejscami w żłobkach i przedszkolach na dobrym poziomie.
Pokazuje to, iż polityka rodzinna jest traktowana po macoszemu, że nie zwraca się na tę sferę wystarczającej uwagi. Oczywiście wiele się mówi, ale niestety niewiele robi. Tymczasem politykę społeczną na rzecz rodzin trzeba postawić na właściwym poziomie.
Kiedy przygotowywaliśmy się do Euro 2012, wszystko było podporządkowane tej imprezie. Nie liczono kosztów, decyzje podejmowano błyskawicznie, zbudowano ogromną i kosztowną infrastrukturę, w końcu zorganizowano mistrzostwa. Dlaczego tak się nie dzieje wobec dramatu demograficznego i kryzysu rodziny w Polsce? Dlaczego ciągle uważamy, że rodzina sobie jakoś poradzi i nie trzeba jej racjonalnie wspierać? Tymczasem z Polski emigrują dziesiątki tysięcy ludzi do krajów, które umożliwiają im życie na przyzwoitym poziomie. Przez to rozpada się co czwarte małżeństwo, a liczba dzieci, które znajdują opiekę poza naturalnymi rodzinami, sięga aż 95 tysięcy.
Warto też pamiętać, że nie wszystkie rozwiązania prorodzinne kosztują. Na przykład, aby zmniejszyć liczbę rozwodów, należałoby wprowadzić obowiązkową mediację przed złożeniem pozwu o rozwód. Budżet państwa nie poniósłby z tego tytułu żadnych kosztów. Za mediację płaciliby ci, którzy zamierzają się rozwieść. Dlaczego nie wprowadza się tego typu zmian, dlaczego nie poszerza sieci profesjonalnego poradnictwa małżeńskiego?
W swoim ostatnim raporcie dotyczącym sytuacji rodziny w Polsce napisał Pan, że przedstawione w ostatnim czasie propozycje rządu dotyczące wsparcia rodzin poprzez wydłużenie urlopów rodzicielskich oraz rozwój sieci żłóbków i przedszkoli są krokiem w dobrym kierunku. Krokiem jednak niepełnym i nieadekwatnym do kryzysu rodziny...
W sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się polska rodzina, potrzebujemy nie tylko pojedynczych rozwiązań, ale kompleksowego programu polityki rodzinnej. Powinien on zawierać nie tylko diagnozę sytuacji rodzin, ale i szczegółowe propozycje rozwiązań w zakresie usług rodzinnych, rozwiązań gwarantujących utrzymanie na przyzwoitym poziomie, dotyczących możliwości uzyskania samodzielnego mieszkania, świadczeń, pomocy dla wielodzietnych. Potrzebny jest plan wzmocnienia rodzin, nie wyłączając znaczenia wpływu mediów i kultury na ich stan. Taki, skonsultowany z organizacjami prorodzinnymi, program powinien być nastawiony na samodzielność rodzin, a nie na ich uzależnianie od państwa. Rząd Akcji Wyborczej Solidarność taki projekt wdrażał, miał go również rząd Prawa i Sprawiedliwości. Władze wielu krajów europejskich całościowe programy realizują od lat. Polski rząd zarówno w poprzedniej, jak i obecnej kadencji takich propozycji nie przygotował. Nie uczynił tego, choć w pracach Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski zobowiązał się do przygotowania w pierwszym kwartale 2009 r. programu „Solidarność pokoleń. Działania na rzecz dzieci i rodzin”.
Czy zmiany proponowane przez rząd pomogą, by odwrócić antyrodzinne trendy i wpłyną na to, że Polacy będą chcieli mieć więcej dzieci?
Jak powiedziałem, propozycje rządu idą w dobrym kierunku, ale to za mało, by powstrzymać emigrujących i odwrócić negatywne trendy. Potrzebne jest skuteczne zwiększenie liczby miejsc pracy, bo przecież od niej i godnej płacy zależy, czy rodziny mają szansę się utrzymać. Jednak nie robi się w tej sprawie wszystkiego, co byłoby można, np. przyjmuje się do realizacji tzw. pakiet klimatyczny dotyczący obniżenia poziomu dwutlenku węgla, a rozwiązanie to spowoduje redukcję dziesiątek tysięcy miejsc pracy w Polsce, ponieważ podwyższone zostaną koszty energii elektrycznej.
Jestem przekonany, że stać nas na racjonalny program wspierania rodzin i jego wdrożenie, ale musiałby być to priorytet rządzących, a tak nie jest.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 48/2012
opr. ab/ab