Po tej samej stronie…

Czy we wrześniu uczniowie wrócą do szkoły?

…barykady. Kto? Rodzice i nauczyciele w trosce o uczniów. Choć czas edukacji zdalnej wywołał wiele wzajemnych żalów i pretensji, dziś jednoczą siły, by przywrócić naukę do tradycyjnej formy.

Nieoficjalnie mówi się, że nauczanie zdalne potrwa co najmniej do końca 2020 r… Ministerstwo edukacji, kuratoria na razie nie udzielają informacji, tłumacząc się zmienną sytuacją epidemiczną i niepewnością, co przyniosą kolejne miesiące. Jednak słowa ministra edukacji, że „istnieją rozwiązania prawne, które umożliwiają ewentualne rozpoczęcie nauczania na odległość wraz z początkiem nowego roku szkolnego”, wzburzyły zarówno rodziców, nauczycieli, jak i samych uczniów.

Co to będzie?

O ile powód zamknięcia szkół był powszechnie znany, o tyle ich nieotwarcie, kiedy prawie wszystkie instytucje społeczne czy dziedziny życia w kraju zostały odmrożone, już tak. - Nad tym, co się będzie działo we wrześniu, możemy się jedynie zastanawiać, bo nikt nie wie, co przyniosą najbliższe miesiące - mówi dr Urszula Wyrzykowska-Dudek, dyrektor Samorządowego Centrum Doradztwa i Doskonalenia Nauczycieli w Siedlcach.

Kwestia nauczania zdalnego stanowiła nowość i dla uczniów, i dla nauczycieli, i dla rodziców. - Mieliśmy wstrząs zarówno technologiczny, jak i organizacyjny, a także psychologiczny - zaznacza U. Wyrzykowska-Dudek. W ciągu tych trzech miesięcy przebudowaniu uległy wszystkie elementy funkcjonowania szkoły.

Pomijając kwestię realizacji podstawy programowej, która - zdaniem wielu - została jedynym wyznacznikiem kształcenia zdalnego - niezmiernie ważna stała się kwestia czegoś, czego zabrakło, czyli tzw. czynnika ludzkiego. - Z jednej strony jest nauczyciel, który przeżywa ogromną presję i stres, z drugiej uczeń, który został pozbawiony kontaktów z rówieśnikami, pozostawiony sam sobie - podkreśla U. Wyrzykowska-Dudek. - Dochodzi jeszcze kwestia higieny pracy, czyli odpowiedniej ilości ruchu, jak też rozwoju emocjonalnego dziecka. Przy nauczaniu zdalnym to wszystko gdzieś umyka. Także uspołecznianie dzieci w aspekcie wychowawczym, bo tego również obecnie nie ma - dodaje i zauważa, że w szkołach przez ostatnie lata zostały wypracowane konkretne procedury w zakresie wspierania ucznia, nad czym pracują pedagodzy, psycholodzy. A dzieci z orzeczeniami, opiniami czy specjalnymi potrzebami kształcenia z roku na rok jest coraz więcej. - One nagle zostały odcięte od bezpośredniego wsparcia - przyznaje U. Wyrzykowska-Dudek. Wskazuje na jeszcze jeden niezmiernie ważny aspekt stanowiący o niedoskonałości nauczania zdalnego. - Nauczyciel nie widzi reakcji ucznia podczas lekcji, a to jest podstawą procesu nauczania, bo tylko wtedy może on zareagować, coś wytłumaczyć, dopowiedzieć itp. - zaznacza.

Lepsze, bo tańsze?

Pojawiają się głosy, że dla samorządów to okazja do zaoszczędzenia na oświacie, która stanowi największą część ich wydatków. Mniejsze rachunki za prąd, niedziałające stołówki, brak obowiązku dowozu uczniów do szkół z pewnością pozwoliły trochę zaoszczędzić. Z takim podejściem nie zgadza się prezydent Białej Podlaskiej. - W żadnym wypadku nie można podchodzić do problemu w ten sposób, że nauczanie zdalne jest lepsze, bo tańsze - mówi Michał Litwiniuk. - Nigdzie na świecie nie praktykuje się nauczania zdalnego jako wyłącznej lub dominującej praktyki. Jesteśmy przeciwni wprowadzaniu nauczania zdalnego na stałe lub jako dominującej metody, może ono być tylko uzupełnieniem nauczania stacjonarnego. Zadaniem szkoły jest także wychowywanie, kształtowanie postaw, osobowości, trudno wyobrazić sobie realizację tych zadań na odległość. W pracy dydaktycznej potrzebny jest bezpośredni kontakt z nauczycielem. Nie można rozwijać np. zdolności, talentów na odległość - wylicza i dodaje, że miasto z własnych środków dokłada do oświaty ok. 50 mln zł.

Chcą działać

Ogromny żal mają rodzice dzieci niepełnosprawnych i obciążonych przeróżnymi zaburzeniami, które mają utrudniony dostęp do specjalistycznych terapii czy kontaktu z innymi dziećmi. - Mam dwóch synów z zespołem Aspergera i z każdym dniem widzę regres w ich rozwoju - ze smutkiem zauważa Karina, dla której zdalne nauczanie to, jak sama mówi, katorga. - Nie jestem psychologiem, muszę normalnie pracować i zwyczajnie nie umiem pomóc swoim dzieciom. A konsultacje online z nauczycielem wspierającym nie przynoszą takich efektów, jak te w realu - przyznaje. Wtóruje jej Marzena, mama dziewięcioletniej Zosi. - Moja córka porusza się na wózku inwalidzkim. Zdrowe dzieci nas nie odwiedzają, wolą bawić się ze zdrowymi. Do tego mamy sporo rehabilitacji i różnych zajęć rozwijających sprawność - ale w gronie dzieci z podobnymi problemami. Szkoła jest dla córki najważniejszym miejscem kontaktów rówieśniczych ze zdrowymi dziećmi i normalnych relacji. Przedłużanie zamknięcia szkół to dla nas dramat - dodaje.

Ostatnie trzy miesiące pokazały, że do prowadzenia nauczania zdalnego technicznie jesteśmy przygotowani. Jednak coraz więcej rodziców zadaje sobie pytanie: czy taka edukacja ma sens? - Mogę tylko powtórzyć, że kontakt bezpośredni to nasze zdrowie psychiczne, fizyczne, emocjonalne - podkreśla U. Wyrzykowska-Dudek. - Jeśli odetniemy nasze dzieci od kontaktów z rówieśnikami, od aktywności fizycznej, to w przyszłości czeka nas pokolenie osób z chorobami zarówno fizycznymi, jak i emocjonalnymi. Przeżywanie obecnej sytuacji bez wsparcia psychologicznego może pozostawić spory uraz, zwłaszcza u młodszych dzieci - podkreśla.

JAG

Czy protest ma sens?

PYTAMY Adama Młynara, założyciela facebookowej grupy Strajk Rodziców i Nauczycieli - Nie dla zdalnej szkoły!

Co skłoniło Pana do działania, by we wrześniu uczniowie mogli pójść do szkoły?

Decyzja założenia grupy była bardzo przemyślana. Niestety, nie jestem twórcą pomysłu, nie pierwszy zauważyłem ten problem. Przeglądając internet, trafiłem na grupę „protest rodziców”, prowadzoną przez pewnego polityka. Czytając posty, zrozumiałem problem - ogromny, szczególnie wśród dzieci niepełnosprawnych.

Postanowiłem działać. Z dwojgiem przyjaciół przyłączyliśmy się do tamtej grupy i zaczęliśmy ją aktywnie promować. Niestety, popełniliśmy błąd, bo nie sprawdziliśmy intencji i działania grupy. Nam zależało tylko na dzieciach, szczególnie tych niepełnosprawnych. Przez trzy dni po 15 godzin tworzyliśmy program mający na celu edukację społeczeństwa, pokazywanie problemów, łagodzenie podziałów i walkę o wspólny cel. Niestety, administrator tamtej grupy działa inaczej, więc założyliśmy własną.

Pana zdaniem szkoły naprawdę pozostaną zamknięte?

Tak mogłoby się stać, gdyby nie nasze działania. Pokazaliśmy problem politykom. Już widać efekty, bo oni sami publicznie mówią np. „Ślęczę ja i moja żona po nocach nad lekcjami z dziećmi, jak większość z Państwa”, „Dzieci mają wrócić do szkół w wrześniu”. I właśnie to jest nasz cel: by o problemie zaczęto mówić głośno.

Do tej pory i rodzice, i nauczyciele narzekali, ale między sobą, często na siebie nawzajem...

Nasz protest jest inny: nie dzielimy ludzi, nie szukamy różnic, nie atakujemy nikogo, nawet rządzących, bo przecież jeszcze nie ma oficjalnej decyzji co do września. Walczymy o dobro dzieci. Moim zdaniem protest przyniesie skutek, musimy tylko osiągnąć ostatni cel, jakim jest pokazanie negatywnych skutków zdalnego nauczania.

Jest ich aż tak dużo?

Depresja, nerwica, apatia, zmniejszona aktywność fizyczna. Przy edukacji domowej dziecko nie musi wychodzić z łóżka. Wcześniej musiało pójść do szkoły, chodzić po niej, miało lekcje w-f i tysiące innych zajęć, które wymagały ruchu. A aktywność fizyczna i witamina D3 to podstawa odporności i braku innych chorób! Istnieją setki prac naukowych potwierdzających to, co mówię. Izolacja ma ogromny wpływ na psychikę człowieka, a - niestety - Polska przoduje w statystykach samobójstw. Dlatego pytaniem jest, co bardziej nam szkodzi: koronowirus czy wszystkie choroby wynikające z izolacji i zamknięcia szkół?

Macie w planach wyjście na ulice, jeśli okaże się, że szkoły pozostaną zamknięte?

Tak. A jeżeli wyjście na ulice też nie pomoże, mamy coś jeszcze w zanadrzu. Najważniejsze dla nas jest dobro dzieci, ich aktywność i kontakty społeczne. Inne kraje już otworzyły szkoły, niektóre w ogóle ich nie zamykały. Zamiast zajęć zdalnych w szkole, będziemy szukać alternatywnych wyjść: grupowe zabawy np. na placu zabaw, wspólne zajęcia w jakimś stowarzyszeniu. Dzieci nie będą na zajęciach i jednocześnie nie ucierpią na tym. Ten krok musimy jeszcze przemyśleć i dopracować, bo my też nie wiemy, co przyniesie wrzesień i ta cała pandemia.

Dziękuję za rozmowę.

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama