Powroty

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 27 (731)


Ks. Paweł Siedlanowski

POWROTY

Jedno życie, trzy, a niekiedy nawet siedem. Skąd my to znamy? Oczywiście z wirtualnego świata gier komputerowych. Wystarczy zamknąć program, zresetować komputer - i po kłopocie! Problem polega na tym, że wielu ludzi w taki sposób zaczyna postrzegać swoje życie.

 

Wydaje im się, że wyciskanie z niego maksymalnie wszystkiego, co się da, wymiana na „nowszy model” żony czy męża, szybkie załatwienie problemu z pomocą adwokata czy lekarza, to odpowiednik prostej kombinacji klawiszy Ctrl+Alt+Del. Nic bardziej błędnego.

Nie da się biec bez przerwy naprzód, podnosić sobie coraz wyżej poprzeczkę, sięgać po kolejny kredyt i jednocześnie brać następny etat, aby starczyło na spłatę rat. Poza tym nie ma już czasu praktycznie na nic. Dzieci znają swoich rodziców bardziej ze zdjęcia niż spotkań, wychowaniem zajmuje się babcia, niania, żłobek, przedszkole. Radość życia paraliżuje lęk o to, by nie utracić dobrze płatnej pracy. Koncentrowanie się na tym, jak sprostać coraz wyższym wymaganiom stawianym przez pracodawcę, pociąga za sobą konieczność ślęczenia do północy nad ekranem laptopa. Oto obraz codzienności - może dość pesymistyczny - ale przecież nie wzięty z księżyca. To rzeczywistość wielu młodych ludzi, którzy dali się wciągnąć w gonitwę. Ponoć ma zapewnić szczęście. Wydaje się im, że rodzina, dom mogą poczekać, wszystko będzie toczyć się samo jak kula, którą jakiś czas temu puszczono w ruch i która (niczym ziszczone marzenie o „perpetuum mobile”) nie zatrzyma się w drodze. Im większa wiara, że tak być musi, tym większe potem rozczarowanie i ból porażki. Niestety, często błędów wcześniej popełnionych nie da się już naprawić.

„Dobrowolny przymus”

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest niemało. Bardzo często owe zachowania wymusza na nas okrutna rzeczywistość. Jak spłacić mieszkanie, zbudować dom za pensję 1,5 tys. zł na rękę miesięcznie? Jak zapewnić godny byt rodzinie? Wyjechać do Irlandii, Anglii? Tam szukać lepiej płatnej pracy? Tak wielu zrobiło. Przyjeżdżają do domów z kapitałem, są szczęśliwi. Inni nie mają po co wracać, bo w międzyczasie rodzina się rozpadła. Do naszego języka gwałtem wdarło się nowe określenie pozostawionego samemu sobie dziecka: eurosierota. I tak bywa. Ścieżki niedeptane zarastają.

Opowiadała mi z wielkim smutkiem Zofia o swoim mężu. Są małżeństwem z kilkunastoletnim stażem. On jest kierowcą tira, wyjeżdża w długie trasy, często nie ma go w domu kilka tygodni. Tęsknią żona, dzieci. Kiedy wraca, pierwszego, drugiego dnia jest radość, potem zaczyna się coś psuć. - Pojawiają się nerwy, niepotrzebne słowa, mąż sam przyznaje, coś go „nosi”, ciężko mu się odnaleźć w nowej dla niego przestrzeni - żali się żona. - A ja, co ze wstydem muszę przyznać, mam już tak tego dość, że myślę o dniu, kiedy ponownie wyjedzie w trasę. I znów przychodzi pustka. I coraz większy żal, że tak jest...

Pisze na swoim blogu nastolatka odratowana przez lekarzy po próbie samobójczej: - Rodzice nie mieli dla mnie czasu. Chciałam porozmawiać, opowiedzieć im o moim potrzaskanym sercu. Nie było ich. W sobotę zwykle się kłócili. Uciekałam wtedy do swojego pokoju i mówiłam do ściany, żeby przynajmniej własny głos słyszeć. A potem, po TYM wszystkim, znowu krzyczeli na mnie, że nie przyszłam do nich i nie porozmawiałam. Ale ja przecież chciałam to zrobić! Tylko ich nie było.

Pamiętam gorzkie słowa kolegi ze szkoły. - Ja już nie daję rady - mówił Sławek. - Mam dwoje dzieci, nowy dom, piękną i dobrą żonę. Szukałem długo pracy w mojej okolicy. Nie udało się. Pracuję w firmie transportowej, wracam do domu raz w tygodniu, pakuję rzeczy i dalej w świat! Najtrudniej jest, gdy dzwoni mój 5-letni syn i prosi: „Tatusiu, wracaj już, bo tęsknimy za tobą”. Po co wszystko budowałem, skoro teraz nie mam czasu się tym cieszyć? Komu potrzebne takie życie?”.

Dowiedziałem się po jakimś czas, że porzucił dobrze płatną pracę. Zarabia kilkakrotnie mniej, ale codziennie wieczorem wraca do domu. Wygrał.

Nie wszystkim ta sztuka się udała.

Od-pocznienie

W życiu tak jest, że zbudowanie czegokolwiek, co ma wartość, wymaga czasu i cierpliwości. Konieczne staje się zachowanie właściwych proporcji. Trzeba się umieć zatrzymać. Czasem stracić, by dostać znacznie więcej: odzyskać rodzinę, odbudować nadszarpnięte więzy, odpocząć. Wakacje są dobrą okazją, by tak się stało. Wbrew pozorom wcale nie jest to jednak zadanie łatwe.

Jan Paweł II, przemawiając prawie 30 lat temu do młodzieży w Castel Gandolfo (20 lipca 1980 r.), przypomniał o niezwykle istotnym aspekcie odpoczynku. „Chodzi o to, ażeby wypoczynek nie był odejściem w próżnię, aby nie był tylko pustką” - mówił. „Wtedy nie będzie naprawdę wypoczynkiem. Chodzi o to, ażeby był wypełniony spotkaniem. Mam na myśli - i owszem - spotkanie z przyrodą, z górami, morzem i lasem. Człowiek w umiejętnym obcowaniu z przyrodą odzyskuje spokój, ucisza się wewnętrznie. Dlatego wypoczynek jest konieczny i pożyteczny, a nawet jest „rzeczą «świętą», pozwala bowiem człowiekowi wyrwać się z rytmu ziemskich zajęć, czasem nazbyt go pochłaniających, i na nowo sobie uświadomić, że wszystko jest dziełem Bożym”. Wcześniej jeszcze, bo podczas homilii wygłoszonej w Nowym Targu 8 czerwca 1979 r., przypomniał: „Od-począć” - napisał kiedyś Norwid - to znaczy «począć na nowo». Otóż duchowy odpoczynek człowieka - jak słusznie wyczuwają to tak liczne środowiska młodych - musi prowadzić do odnalezienia i wypracowania w sobie owego «nowego stworzenia», o którym mówi św. Paweł. Droga do tego wiedzie poprzez słowo Boże odczytywane i celebrowane z wiarą i miłością, poprzez uczestnictwo w sakramentach, a nade wszystko w Eucharystii. Droga do tego wiedzie poprzez zrozumienie i realizację wspólnoty, czyli komunii z ludźmi, która rodzi się z Komunii z Chrystusem, z Eucharystii. Droga do tego wiedzie także poprzez zrozumienie i realizację ewangelicznej służby”.

Nad słowami Papieża warto się dłużej zatrzymać. Wakacje nie mogą być ucieczką od ludzi, od problemów, pójściem na łatwiznę i pełnym nastawieniem się na branie przyjemności. „Człowiek wierzący - pisał Jan Paweł II - ma odpoczywać nie tylko jak Bóg, ale także odpoczywać w Bogu, oddając Jemu całe stworzenie w postawie uwielbienia, dziękczynienia, synowskiego przywiązania i oblubieńczej przyjaźni” (Dies Domini 16). Słowa te dotyczą niedzieli, ale ich sens można chyba śmiało rozciągnąć na wszelki czas wolny od pracy. W cytowanym dokumencie Papież mówi o wchodzeniu głęboko w „wymiar «odpoczynku» Boga” i przeżywaniu „tego samego wzruszenia, jakiego zaznał Stwórca, gdy dokończywszy dzieła stworzenia, zobaczył, że wszystko, co uczynił, «było bardzo dobre»” (por. Rdz 1,31). Jezus Chrystus wzywa nas, byśmy przyszli do Niego i znaleźli wytchnienie i umocnienie przy Nim i w Jego Sercu: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28).

Warto „zahaczyć” na trasie swoich wakacyjnych podróży o sanktuaria, miejsca kultu, klasztory. Tyle ich jest w naszym kraju, w Europie - znanych i tych zupełnie nieznanych. Przypomną one o tym, skąd jesteśmy, gdzie leży fundament naszego kulturowego dziedzictwa. Ginie dziś zwyczaj wspólnej modlitwy rodzinnej. W niedzielę każdy idzie na Mszę na „swoją” godzinę, nie ma mowy o wspólnym pacierzu. Inaczej się buduje i przeżywa wspólnotę rodzinną, gdy domownicy widzą siebie nawzajem modlących się, gdy rozmawiają o sprawach związanych z przeżywaniem swojej wiary. Porozumienie dokonuje się wtedy na zupełnie innym poziomie.

Nie chodzi o to, by wyjeżdżać na urlopy za granicę, nad jezioro, na drogie plaże. Nie zawsze stać na to. Czasem wystarczy schować głęboko do szuflady pilot od telewizora. Wsłuchać się mocniej w siebie. Porzucić pokusę ciągłego biegu naprzód. Zobaczyć, że ma się rodzinę! Praca posiada swoją wartość, jednak bez wypoczynku, nabrania odpowiedniego dystansu, może doprowadzić do wypaczenia właściwego spojrzenia na materię, ludzi, świat i siebie samego.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama