Na tropie przodków i cennych dokumentów

O cennych dokumentach, drzewach genealogicznych i szukaniu swoich korzeni

Czy często słyszy Pan w słuchawce: „Panie Dyrektorze, posiadam cenny dokument”?

W ostatnich latach coraz częściej. Związane jest to nie tylko z tym, że rośnie świadomość ludzi dotycząca rangi dokumentów, jakie posiadają w swoich archiwach rodzinnych, ale także pośrednio z kampanią „Zostań rodzinnym archiwistą” prowadzoną przez archiwa państwowe w całym kraju. Od kilku lat Archiwum Państwowe w Siedlcach prowadzi także akcję „Archiwum rodzinne”. Z jednej strony chodzi nam o to, aby uczulić wszystkich na zawartość swoich archiwów rodzinnych, by mieli świadomość, jak cenne dokumenty mogą być w ich posiadaniu, a z drugiej - jako instytucja kultury - oferujemy pomoc tym wszystkim, którzy mają kłopot z rozpoznaniem ważności pamiątek.

Na tropie przodków i cennych dokumentów

Jaki dokument, który znajduje się w zasobach siedleckiego Archiwum Państwowego, uważa Pan za szczególnie cenny?

Trudno wymienić jeden, ale myślę, że są to dokumenty z czasów księżnej Aleksandry Ogińskiej. Nie tylko są okazałe w sensie wizualnym, ale także znaczące w swej wartości historycznej. Świadczą o tym, jak właścicielka Siedlec z drugiej połowy XVIII w. prowadziła swoją gospodarkę. Z innych dokumentów znajdujących się w naszym archiwum bardzo cenne w skali ogólnopolskiej są afisze okupacyjne z okresu II wojny światowej, a także dokumenty okresu lat 80 XX w., dotyczące „Solidarności” i działalności opozycyjnej. W archiwum posiadamy liczne dokumenty instytucji wymiaru sprawiedliwości z XIX i XX w.: sądów, prokuratur, komorników, które w innych placówkach się nie zachowały.

Czy właściciele cennych materiałów chętnie się nimi dzielą?

Zazwyczaj ludzie nie chcą rozstawać się ze swoimi pamiątkami. Zdarza się, zwłaszcza gdy umierają osoby starsze, że ich rodziny nie wiedzą, co zrobić z tymi dokumentami. Wtedy przekazują je nam. Te najciekawsze skanujemy, włączamy do naszych zasobów kopie i udostępniamy. Ludzie są też świadomi, że pamiątki w którymś pokoleniu mogą wylądować na śmietniku. Tymczasem gdy wejdą do naszych zbiorów, zajmiemy się nimi profesjonalnie. Poddamy konserwacji, zabezpieczymy i będziemy udostępniali, chyba że darczyńca wyrazi inną wolę.

W ubiegłym roku jeden z mieszkańców Siedlec przekazał nam arcyciekawy album -korespondencję z niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Więzień przez cały pobyt w obozie wysyłał listy do rodziny, a po wojnie stworzył z nich wstrząsający album. W listach przemycał informacje, które przechodziły przez niemiecką cenzurę. Pisał np., żeby się skontaktować z panem Głodowskim, co oznaczało, że jest głodny. W przyszłym roku pokażemy album szerszej publiczności. Obecnie poddawany jest zabiegom konserwatorskim.

Nasze archiwum znane jest też z tego, że mamy bardzo bogaty zbiór dokumentacji „Solidarności”, działalności opozycyjnej z lat 80. Są to też dokumenty przekazane przez osoby fizyczne, a warto pamiętać, że za ich posiadanie groziło więzienie. W 25 rocznicę pierwszych wolnych wyborów, 4 czerwca, odbyła się prezentacja publikacji „Dokumenty przełomu 1989-1991 z zasobu Archiwum Państwowego w Siedlcach”, zawierającej najciekawsze materiały dotyczące tego ważnego dla dziejów Polski okresu.

Cennym dostarczycielem dokumentów - zwłaszcza dla osób poszukujących swoich korzeni - są instytucje kościelne...

Kościół już wieki temu, jako pierwsza instytucja, poprzez swoich wykształconych przedstawicieli tworzył także dokumenty państwowe. Archiwa diecezjalne i parafialne, podobnie zresztą jak archiwa państwowe, są w ostatnich latach obiektem dużego zainteresowania osób, które poszukują swoich korzeni. Jeszcze dziesięć lat temu była to domena genealogów, wąskiej garstki zapaleńców. Dziś robią to ludzie o różnym wykształceniu, w różnym wieku.

Skąd moda na odtwarzanie drzewa genealogicznego?

Poszukiwanie i dbałość o korzenie rodzinne były kultywowane w naszym społeczeństwie przez całe wieki. Dawniej robiły to warstwy wyższe: ziemiaństwo, szlachta. Bardzo dużo osób mieszkających na terenie diecezji siedleckiej czy drohiczyńskiej wywodzi się z drobnej szlachty. W przeszłości ich rodziny posiadały herby. Po okresie PRL, kiedy szlacheckie pochodzenie nie było najlepiej widziane, tradycje poszukiwań przodków wróciły. Warto dodać, że potomkowie robotników czy chłopów poszukują obecnie swych przodków równie często, jak osoby ze szlachecką przeszłością.

Co zrobić, żeby znaleźć swoich przodków sprzed kilkuset lat?

Trzeba zajrzeć do akt metrykalnych, które znajdują się w archiwach państwowych, ale też kościelnych czy parafialnych. W przypadku tych pierwszych instytucji nie ma problemu, czytelnie archiwów państwowych są otwarte dla wszystkich. Akta są też obecnie masowo digitalizowane i dostępne przez internet na portalu szukajwarchiwach.pl. Czasami zdarza się, że wskutek wojen, pożarów dokumenty nie zachowały się w archiwach państwowych i trzeba ich szukać w zbiorach parafialnych. Wtedy jest nieco gorzej, bo nie wiemy, co w danym archiwum się znajduje. W ubiegłym roku podczas prac synodu, ogłoszonego jeszcze przez bp. Zbigniewa Kiernikowskiego, postulowałem na komisji historycznej, aby jednym z jego efektów było skontrum, czyli - mówiąc językiem potocznym - remanent wszystkiego, co znajduje się w archiwach parafialnych. W naszej placówce stworzyliśmy szczegółową ankietę, która pomogłaby proboszczom odtworzyć stan swojego zasobu archiwalnego i określić, jakiego rodzaju księgi posiadają, z jakich lat, w jakim są stanie. A są to zasoby bardzo cenne. Wiem o tym, bo kiedy w drugiej połowie lat 80 ubiegłego wieku w ramach studenckich obozów naukowych wędrowałem od parafii do parafii naszej diecezji, znajdowałem tam materiały sięgające XVI w.

Czy często osoby szukające swoich przodków zaczynają od wizyty w parafii?

Najczęściej zaczyna się od cmentarza, czyli spisuje się inskrypcje z grobów. Potem idzie się do parafii. Z archiwami państwowymi jest taki problem, że przejmują akta z urzędów stanu cywilnego dopiero po 100 latach od ich wytworzenia. Zatem u nas można szukać obecnie dokumentów z 1913 r. i wstecz. Te młodsze są albo w posiadaniu USC, albo w parafiach, jednak dostęp do nich jest ograniczony, choćby ze względu na ochronę danych osobowych. Problemem w korzystaniu z archiwów parafialnych jest również brak odpowiedniego miejsca dla użytkowników oraz fizyczny stan dokumentów. Tu pewnym rozwiązaniem może być wykonanie kopii cyfrowych i ich udostępnianie.

Co daje impuls do poszukiwań swoich korzeni?

Często zaczyna się prozaicznie, od szkolnej lekcji o małych ojczyznach. Uczniowie dostają zadanie domowe w rodzaju: odnajdź swoich pradziadków albo odtwórz dzieje swojej miejscowości. Wtedy dzieci same albo w towarzystwie rodziców przychodzą do nas i szukają swoich korzeni. Dużą grupą osób, które poszukują swoich przodków, są emeryci i renciści. Mają czas, a tego wymagają takie badania. Tworzenie drzewa genealogicznego daje ogromną satysfakcję. Wiem, że niektórym udaje się dotrzeć do wszystkich przodków od XVII w., czyli czasów króla Jana III Sobieskiego, do dziś. I nie chodzi tu o potomków szlachty.

Ogromną radość sprawia odnalezienie informacji, jak na przestrzeni stuleci nazywali się nasi przodkowie, ile lat żyli, gdzie mieszkali, co robili. Coraz częściej drzewa genealogiczne są publikowane w wersji elektronicznej czy książkowej, co uczynili np. znani w regionie Orzełowscy, Jasińscy. Do druku przygotowywana jest publikacja o rodzinie Somlów, którzy odtworzyli swoje drzewo genealogiczne od końca XVII w.

Ludzie coraz lepiej są przygotowani do poszukiwań, nie chwaląc się, także dzięki archiwom państwowym. Prowadzimy bowiem warsztaty genealogiczne. Przygotowujemy na nich do poszukiwań nie tylko w archiwach państwowych, ale i w innych placówkach, internecie, publikacjach drukowanych.

Od czego zacząć tworzenie drzewa genealogicznego?

Jak najwięcej trzeba dowiedzieć się od żyjących członków rodziny. Potem odwiedzamy cmentarze, spisujemy dane. Następnie trzeba wgłębić się w dokumenty. Na początku odnajdujemy te, które są w archiwach domowych. Spisujemy nazwiska, daty, miejsca, gdzie kto się urodził, umarł, zawarł małżeństwo. Mając te dane, możemy znaleźć parafię, w której to nastąpiło. Następnie szukamy, w jakim archiwum znajdują się akta danej parafii. Dawniej nie było tak dużych migracji jak obecnie, więc z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że jeśli ktoś urodził się w danej miejscowości, to i w tych okolicach umierał. Znajdujemy jakiś akt: urodzenia, małżeństwa, zgonu. Tam są wpisane dane jego i bliskich, np. rodziców. Dzięki temu poznajemy kolejnych przodków. W punktach konsultacyjnych działających przy archiwach państwowych podpowiadamy m.in., od czego zacząć takie badania.

9 czerwca przypada Międzynarodowy Dzień Archiwów. Czego można życzyć Pańskiej placówce?

Myślę, że dalszego rozwoju technicznego, postępu w digitalizacji i wprowadzaniu materiałów w powszechny obieg poprzez archiwalny portal szukajwarchiwach.pl. W perspektywie nieco dalszej niż kilka najbliższych lat - rozbudowy naszego obiektu. Jeśli będzie nam przybywać dokumentów w takim tempie jak teraz, to czeka nas albo budowa nowego, albo rozbudowa obecnego archiwum, co jest możliwe, bo możemy jeszcze dobudować skrzydło. Można także życzyć dalszego zainteresowania ze strony użytkowników, do służby którym jesteśmy powołani, oraz życzliwości dla archiwów ze strony władz państwowych i samorządowych.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 23/2012

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama