W sprawach politycznych nie bezkompromisowość, ale kompromis może być etyczny - tak twierdził kard. Ratzinger
„W sprawach politycznych nie bezkompromisowość, ale kompromis jest prawdziwą moralnością” — cytując kard. Ratzingera, stwierdziła prof. Dylus (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego) podczas katowickiej konferencji pt. „Teologia i polityka”. Autor zdjęcia: Romek Koszowski
— Nie każdy kompromis jest zgniły — mówi politolog i etyk prof. Aniela Dylus w rozmowie z Jarosławem Dudałą.
Jarosław Dudała: Partie, które cieszą się masowym poparciem, nie stosują w pełni zasad katolickiej nauki społecznej. A tym, które przynajmniej deklarują, że będą się nią kierować, trudno w ogóle dostać się do parlamentu. To na kogo katolik ma głosować?
—Prof. Aniela Dylus: — Bywa tak, że ci najbardziej świadomi obywatele nie idą z tego powodu głosować. Ale ocierają się w ten sposób o postawę, którą nazywam niemoralną bezkompromisowością.
Na czym ona polega?
— Na oczekiwaniu, że polityk będzie niemal doskonały. A każdy człowiek jest zawodny. Dlatego musimy wybierać między politykami mniej i bardziej niedoskonałymi. I ci niedoskonali politycy zawierają niedoskonałe kompromisy.
Czy polityk katolik ma w ogóle prawo do zawierania kompromisów w takich sprawach jak aborcja czy in vitro? Ten problem wkrótce znowu pojawi się w Polsce, w kontekście zapowiadanej ustawy bioetycznej.
— Niemoralna bezkompromisowość, o której mówiłam, dotyczy innych spraw niż ochrona życia. Ona dotyczy sytuacji w polityce najczęstszych, gdy jest zgoda co do celu, ale jest spór co do środków. Na przykład powszechnie akceptowanym celem jest poprawa opieki zdrowotnej, a jest spór co do tego, czy dobrym środkiem do jej osiągnięcia jest prywatyzacja szpitali. W takiej sprawie potrzebna jest gotowość do kompromisu. Tu nie może być mowy o sprzeciwie sumienia.
A tzw. kompromis aborcyjny?
— Kiedy uchwalano obowiązującą obecnie ustawę, alternatywa była taka: albo aborcja praktycznie na życzenie, albo dopuszczenie aborcji w około 5 proc. przypadków. Paradoksalnie niektórzy posłowie katoliccy głosowali za odrzuceniem tego drugiego rozwiązania razem ze zwolennikami pełnej liberalizacji. Wtedy w nauczaniu Kościoła sformułowano zasadę, że jeżeli stanowisko katolickiego posła za ochroną życia jest powszechnie znane, ale tu i teraz nie ma szans na uchwalenie ustawy zgodnej z jego przekonaniem, to ma on prawo głosować za ustawą, która nie jest doskonała, ale której celem jest ograniczenie szkodliwości rozwiązań dotychczasowych.
Z całym szacunkiem, ale czy to tylko prywatne stanowisko Pani Profesor, czy także stanowisko Kościoła?
— To stanowisko Jana Pawła II, zawarte w encyklice „Evangelium vitae” i powtórzone w „Nocie doktrynalnej” o udziale katolików świeckich w życiu politycznym.
Czy jednak posłowie katolicy powinni startować do debaty na temat ustawy bioetycznej z założeniem, że trzeba będzie iść na kompromis? To przecież osłabia ich pozycję. Może dojść do tego, że zawrą „kompromis z kompromisem” i powstanie prawo szalenie niesprzyjające ochronie życia.
— Nie wiem, jaki będzie kształt ustawy. Mam wrażenie, że nie będzie ona tak szalenie
niesprzyjająca życiu. Ale podał pan świetny przykład, bo sytuacja prawna jest w tej chwili absolutnie karygodna! W ważnych sprawach mamy do czynienia z wolnoamerykanką. Prawo nie reguluje na przykład kwestii, co zrobić z tzw. zarodkami nadliczbowymi, powstałymi przy zapłodnieniu in vitro. W takich przypadkach nie można żądać norm prawnych zbliżonych do reguł moralnych i mówić: „wszystko albo nic”. Jeżeli parlament jest podzielony — jak podzielone jest społeczeństwo — to trzeba spróbować się dogadać. Musimy robić wszystko, by doprowadzić do najlepszego rozwiązania, ale jeśli nie da się tego zrobić, to nie możemy chować głowy w piasek.
Tylko ile to ma wspólnego z radykalizmem ewangelicznym, o którym tyle mówił Jan Paweł II?
— Człowiek, który nie jest zadowolony z ustawy o ochronie życia i prawdopodobnie nie będzie zadowolony z ustawy bioetycznej, ma bardzo wiele do roboty z perspektywy radykalizmu ewangelicznego. Tam, gdzie się znajduje, może wpływać na świadomość społeczną, edukować. To także zadanie dla „Gościa Niedzielnego”.
Nam w „Gościu” jest łatwiej, ale co ma zrobić polityk, którego obowiązuje partyjna lojalność, a nawet dyscyplina? Ruth Kelly jako członkini brytyjskiego rządu (minister transportu) nie zgadzała się z rządowymi projektami w sferze bioetyki. Walczyła, ale w końcu odeszła z gabinetu, mówiąc, że trudno dziś być chrześcijaninem w Westminsterze, czyli na szczytach władzy.
— W tak trudnych sytuacjach indywidualne decyzje są godne najwyższego szacunku. Ale w polityce nieobecni nie mają racji.
Rocco Buttiglione próbował być obecny. Kandydował na komisarza Unii Europejskiej. Pytany wówczas, czy homoseksualizm jest grzechem, udzielił odpowiedzi oględnej: że być może uważa homoseksualizm za grzech, ale to nie ma znaczenia dla sprawowania przez niego urzędu komisarza. To mu jednak nie pomogło — nie został komisarzem. Może więc nie warto iść na kompromisy?
— Buttiglione wystarczająco jasno powiedział to, co uważa za ważne, i położył za to głowę. Każdy taki przypadek należy traktować oddzielnie, ale moja zasadnicza teza jest taka: nie uciekajmy zbyt łatwo z polityki. Jeżeli na siłę będziemy usiłowali zachować czyste ręce, to okaże się, że... w ogóle nie mamy rąk. Że jesteśmy pozbawieni możliwości działania. Kard. Ratzinger, zanim został papieżem, pisał, że choć „wołanie o to, co wielkie, ma pozór czegoś moralnego”, to kompetencja w życiu politycznym wymaga, by nie ignorować trzech rzeczy: układu sił w parlamencie i rządzie, stanu świadomości społecznej i stanu finansów państwa. (Jeżeli np. żąda się podwyższenia płacy minimalnej czy zasiłków dla bezrobotnych, to nie można ignorować tego trzeciego elementu). Ratzinger przyznaje, że „ograniczenie się do tego, co możliwe, wydaje się (...) pragmatyzmem ludzi małodusznych”. Mimo to „moralność polityczna polega właśnie na tym, by oprzeć się szermowaniu wielkimi hasłami (...) Moralne nie jest awanturnicze moralizowanie, (...) ale rzetelność, uczciwość, która przyjmuje miarę człowieka i zgodnie z nią czyni jego dzieło. W sprawach politycznych nie bezkompromisowość, ale kompromis jest prawdziwą moralnością”.
opr. mg/mg