Zakaz handlu w niedzielę nie sprawi, że zamiast do sklepu ludzie gromadnie przyjdą do kościoła na Mszę św. Co oczywiście w żadnym wypadku nie znaczy, że nie ma sensu walka o ustawowy zakaz handlu w niedzielę
Jedno jest pewne. Zakaz handlu w niedzielę nie sprawi, że zamiast do sklepu ludzie gromadnie przyjdą do kościoła na Mszę św. W Niemczech czy Austrii supermarkety zamknięte są już w sobotę po południu, a kościoły i tak świecą pustkami. Co oczywiście w żadnym wypadku nie znaczy, że nie ma sensu walka o ustawowy zakaz handlu w niedzielę.
Nadarza się ku temu znakomita okazja. „Solidarność” razem z innymi organizacjami zaczęła zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy zakazującej pracy większości sklepów w niedzielę (więcej na ss. 16–20). Inicjatywa została poparta przez polski episkopat. Do „Gościa” został dołączony formularz do składania podpisów popierających projekt. Śmieszy mnie argument, że z powodu zakazu handlu spadną obroty sklepów. Może i spadną. Na zdrowy rozum przez siedem dni powinno się uhandlować więcej niż przez sześć. Ale gdyby pójść tym tokiem myślenia, to wszystkie firmy, fabryki czy nawet szkoły powinny być otwarte cały tydzień bez przerwy. Przez siedem dni można przecież wyprodukować więcej aut niż przez pięć czy sześć, a jednak w cywilizowanym świecie nikt tak nie robi. W niedziele fabryki są zamknięte, podobnie szkoły, banki, giełdy. Dlaczego z dużymi sklepami miałoby być inaczej? Między bajki należy włożyć opinię, że z powodu zamkniętych sklepów ludzie będą głodować. Nie słyszałem, by w Austrii czy Niemczech ktoś umierał z głodu z nosem przyklejonym do szyby zamkniętego sklepu. Polacy nie są chyba mniej zapobiegliwi i inteligentni od sąsiadów z Zachodu, by nie potrafili kupić chleba i masła z przynajmniej jednodniowym zapasem. Ja o rodakach myślę zdecydowanie lepiej niż przedstawiciele lobby handlowego.
Na marginesie dodam, że jeżeli nie uda się przeprowadzić ustawowego ograniczenia handlu, będzie to świadczyło o ciągle ogromnym oddziaływaniu korporacji handlowych w Polsce. Nie od dziś dysponują one dużymi wpływami i mieszają ludziom w głowach. W takiej Francji na przykład sklepy wielkopowierzchniowe rozlokowano tylko na obrzeżach miast, o czym ostatnio w kilku wywiadach wspomniał wicepremier Mateusz Morawiecki. Inaczej niż w Polsce, gdzie wpuszczono je w sam środek metropolii. Francuzi potrafili, Polacy nie. Może choć z ograniczeniem niedzielnego handlu się uda.
Zmiana prawa dotyczącego handlu w niedzielę jest pewnym wyzwaniem, które jednak o wiele łatwiej osiągnąć niż utrwalić myślenie o niedzieli jako dniu świętym. Jak wspomniałem na wstępie, puste parkingi przy supermarketach w niedziele i święta nie sprawią, że te przy kościołach zapełnią się jeszcze bardziej. Tak to niestety nie zadziała. W wielu krajach zachodniej Europy niedziela jest dniem wolnym od pracy, ale już dawno przestała być dniem świętym, a więc w pierwszej kolejności przeznaczonym dla Boga. A między dniem wolnym a świętym jest ogromna różnica. Zresztą podobne myślenie mocno zakorzeniło się i u nas. Jeden przykład. Czasami na koniec tygodnia pracy słyszę... życzenia dobrego weekendu. Tylko czasami ktoś próbuje wyłuskać z weekendu niedzielę.
opr. ac/ac