Miłość nie jest kochana. Święty Franciszek wiedział, jak poruszyć ludzkie serce, skłonić je do pokochania Boga. Stąd jego zawołanie: „Miłość nie jest kochana”.
Miłość nie jest kochana. Święty Franciszek wiedział, jak poruszyć ludzkie serce, skłonić je do pokochania Boga. Stąd jego zawołanie: „Miłość nie jest kochana”.
Ironia i dystans o wiele bardziej pasują do stereotypu współczesnego człowieka niż patos. Taki mamy klimat. Więc i przekrwione oczy Matki Bożej zalanej łzami nad cierpiącym Synem mogą się w ten klimat nie wpisać. Tak samo jak wydają się nie wpisywać pasyjne nabożeństwa odprawiane w większości polskich kościołów w okresie Wielkiego Postu. „Gorzkie żale” spełniają funkcję budowania wspólnoty, jednoczenia ludzi, która właściwa jest literaturze w ogóle. Co więcej – jak twierdzi Szymon Babuchowski („Żal na całego”, ss. 28–29) jest to jednoczenie się ludzi w głębokiej tęsknocie za tym, by całym sobą zaangażować się w przeżywanie męki Chrystusa. Eskalacja uczuć? Żal duszę ściska, serce boleść czuje? Czy raczej: myślę, że powinienem się nawrócić? Bez wątpienia i jedno, i drugie. Bo człowiek ma nie tylko rozum i nie tylko serce. I jeśli sztuka faktycznie „zasadza się na poszukiwaniu”, jak o tym mówi Krzysztof Zanussi w wywiadzie udzielonym Barbarze Gruszce-Zych (ss. 24–26), to przecież wiara posługuje się dokładnie tymi samymi metodami. Miłość również.
Miłość nie jest kochana. Święty Franciszek wiedział, jak poruszyć ludzkie serce, skłonić je do pokochania Boga. Stąd jego zawołanie: „Miłość nie jest kochana”. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że i współczesnemu światu należy się to przypomnienie. Warto jednak przypomnieć również inne dzieło tego świętego oraz pozostałych świętych założycieli, a mianowicie tzw. trzecie zakony. Nazwa myląca, jak twierdzi Marcin Jakimowicz („A po trzecie...”, ss. 16–19), bo faktycznie chodzi o jeden zakon o trzech gałęziach. Nie o zabawę. O normalność. A w niej o znalezienie przestrzeni duchowej jedności pomiędzy codziennością w świecie i zanurzeniem w charyzmacie zakonu. Normalność bywa – rzecz jasna – trudna do zdefiniowania o tyle, o ile czasem trudno jest zdefiniować, co w konkretnym przypadku jest normą. Nie można mieć jednak wątpliwości, że – jak to ujął Andrzej Grajewski (ss. 36–38) – akt wewnątrzspołecznej polskiej solidarności (celowo tak, choć można by również od wielkiej litery), jakim jest ustawa ograniczająca handel w niedziele, stanowi „powrót do normalności”. Spory o definicje trwały, trwają i trwać będą, temat pojawi się w „Gościu Niedzielnym” jeszcze niejeden raz, ale najważniejsze jest wciąż to samo: akt jednoczący ludzi, działanie dla dobra publicznego i sprawiedliwość. A ta już od starożytności rozumiana jest jako oddanie każdemu tego, co mu się słusznie należy. Nie chodzi o luksus. Ponad 72 proc. obywateli Unii Europejskiej mieszka w krajach, w których obowiązuje zakaz handlu w niedziele. Chodzi o podstawowe prawo człowieka. Standard demokracji.
No cóż... ironia i dystans – modne, ale zarazem męczące – mogą czasami pomagać. Stanowić remedium na nadmiar patosu. Izolują. Znieczulają. W zdrowych proporcjach mogą wyleczyć. Przedawkowane – otruć. Ale pomiędzy dwiema skrajnościami zawsze musi istnieć jakiś złoty środek. Taki po prostu twardy grunt pod nogami, na którym człowiek spotyka się z drugim człowiekiem. I z Panem Bogiem.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac