Rodzicielska odpowiedzialność

Precedensowy wyrok sądu cywilnego w Mediolanie w sprawie odpowiedzialności rodziców za wychowanie dzieci zasługuje na szczególną uwagę.

"Idziemy" nr 7/2010

ks. Henryk Zieliński

Rodzicielska odpowiedzialność

Precedensowy wyrok sądu cywilnego w Mediolanie w sprawie odpowiedzialności rodziców za wychowanie dzieci zasługuje na szczególną uwagę. Niezorientowanym przypominam, że 3 lutego sędzia Bianca La Monica zasądziła odszkodowanie w wysokości 450 000 euro na rzecz dwudziestoletniej obecnie Włoszki, która w latach 2001–2003, począwszy od 12 roku życia, była wielokrotnie gwałcona przez pięciu niewiele starszych kolegów. Najmłodszy z szajki miał wówczas czternaście lat, najstarszy piętnaście. Ofiarę zmuszali do współżycia biciem, zastraszaniem i szantażem do czasu, aż popadła w depresję i przerwała naukę w szkole. Wtedy wyjawiła sprawę swoim rodzicom, którzy zgłosili ją organom ścigania. Z ujęciem sprawców nie było problemów. Mieszkali w sąsiedztwie. Uchodzili za „grzeczne dzieci”, które kłaniały się sąsiadom, miały dobre oceny w szkole i były widywane w kościele. Skazano ich na pozbawienie wolności od dwu do trzech lat.

Ale na tym nie koniec. Dziewczyna nie wróciła bowiem do normalnego życia. Po długim wychodzeniu z depresji nie nadrobiła zaległości w nauce i musiała porzucić marzenia o upragnionych studiach. Jej plany życiowe legły w gruzach. Za radą adwokata wystąpiła więc o odszkodowanie od rodziców gwałcicieli, chłopcy bowiem w chwili popełniania przestępstwa byli nieletni. Sąd uznał jej rację. W uzasadnieniu wyroku sędzia La Monica napisała, że rodzice dopuścili się tak poważnych zaniedbań w wychowaniu synów, nie mieli oni nawet wyrzutów sumienia z powodu gwałtów i dlatego mogli dokonywać seryjnych przestępstw. Winą rodziców było, że nie pokazali synom, co oznacza szacunek dla innych. Nie nauczyli ich nawiązywania z dziewczętami kontaktów innych niż tylko fizyczne, przez co ich synowie traktowali swoją ofiarę jak rzecz. I co warte podkreślenia, na odszkodowania mają się solidarnie złożyć wszyscy rodzice – dziesięć osób – nie wyłączając tych ojców, którzy w chwili przestępstwa synów jako rozwiedzeni już z nimi nie mieszkali. Sędzia przypomniała przy okazji, że rozwód nie zwalnia z obowiązku wychowania dzieci.

Zasada odpowiedzialności rodziców za wychowanie i za poczynania dzieci wydaje się oczywista. Na pozór. W odniesieniu do niewielkich uszkodzeń mienia zdarza się nawet, że rodzicom przychodzi za coś zapłacić. Ale nie znam przypadku, aby gdziekolwiek wcześniej rodzice płacili za wybryki swoich pociech przeciwko cudzemu zdrowiu czy życiu. Stąd beztroska rodziców hołdujących bezstresowemu wychowaniu i narastające rozwydrzenie młodzieży, świadomej swej bezkarności. Przykładów jest wiele. Nastoletni przestępca napadł w Zielonce na ciężarną kobietę, za co został aresztowany, ale rodzice zmusili ofiarę do wycofania skargi, a synalkowi zafundowali dwutygodniowe wczasy, żeby się odstresował. Albo dwunastolatek z Pragi regularnie łapany na kradzieży samochodów, wobec którego policja jest bezsilna. – Co mi zrobicie? Nie mam jeszcze 13 lat! – szydzi sobie za każdym razem.

Dlatego wyrok z Mediolanu daje nadzieję. Wprawdzie dotyczy konkretnej sprawy, ale w zjednoczonej Europie orzeczenia sądów w jednym kraju stają się punktem odniesienia dla innych. To, co stało się we Włoszech, możliwe jest przecież i w Polsce. Pociąganie rodziców do materialnej odpowiedzialności za wybryki ich dzieci może się okazać najlepszą metodą przypomnienia im o rodzicielskich obowiązkach i ograniczania bezkarności nieletnich przestępców. Niecierpliwie czekam na pierwszy w Polsce wyrok w tego typu sprawie.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama