O wywiadzie, jakiego bp Tadeusz Pieronek udzielił „Rzeczpospolitej”, napisano już wiele
"Idziemy" nr 37/2010
O wywiadzie, jakiego bp Tadeusz Pieronek udzielił „Rzeczpospolitej”, napisano już wiele. Nie chcę powtarzać krytycznych opinii, jakich – słusznie – nie szczędzono biskupowi. Odniosę się natomiast do fragmentu wywiadu, który przyjąłem z aprobatą. Otóż na pytanie o ocenę nocnego happeningu tzw. przeciwników krzyża przed Pałacem Prezydenckim bp Pieronek odpowiedział: „Tam słyszałem krzyk rozpaczy ludzi, którzy chcieli pokazać swoje oblicze, a pokazali, że są wewnętrznie martwi. Pokazali chamstwo. Pokazali, jak nisko może upaść człowiek, który powołuje się na tolerancję, a jest po prostu chamem”.
W pełni zgadzam się z tą opinią. Dlatego z wielkim smutkiem słuchałem opinii różnego rodzaju ekspertów, którzy w układaniu krzyża z puszek piwa Lech dostrzegli twórczość „radosnych dzieci oświecenia”. „Wyborcza” pisała o Polsce nowoczesnej i świeckiej, która wyszła na ulice i zobaczyła swoją siłę. Socjolog Radosław Markowski mówił coś o „wesołym i autoironicznym oceanie protestu”. Rzeczywiście, w oceanie tym można było zobaczyć tak „wesołe” transparenty, jak: „Precz z krzyżami, na stos z moherami” albo „Krzyże do kościoła, bydło do obory”. Jeśli tego rodzaju hasła mają być znakiem nowoczesności, to wolę być zacofany.
Chamstwo udające tolerancję jest – niestety – zaraźliwe. W mojej rodzinnej parafii w Mińsku Mazowieckim odbyły się w sierpniu misje parafialne. Jednym z punktów programu rekolekcji była Droga krzyżowa, która przeszła ulicami miasta. Na trasie modlitwy jakieś „radosne dziecko oświecenia” otworzyło okno, wystawiło potężne kolumny i puściło głośno muzykę. Ot! jeden ze strumyków wpadających do „wesołego oceanu protestu”. Inni zwolennicy „nowoczesnego państwa” ścięli dwa krzyże na Wzgórzu Trzech Krzyży w Przemyślu. W tym miejscu krzyże zostały postawione jeszcze w okresie międzywojennym. Po wojnie usunęły je władze PRL. Potem, potajemnie, pojawiały się tam nowe krzyże. Na wzgórzu odbywały się niekiedy spotkania przemyskiej opozycji. No a teraz ktoś za pomocą piły mechanicznej zademonstrował swoje rozumienie wywalczonej wolności.
Skąd wzięła się ta atmosfera, która sprzyja chamskim postawom antykościelnym? Jedni odpowiadają, że to wina różnego rodzaju fanatyków katolickich, w tym ostatnio tzw. obrońców krzyża, których postawa generuje antykatolicką reakcję. Innymi słowy, jakby nie było obrońców krzyża, to przeciwnicy krzyża by się nie pojawili. Analogicznie, gdyby biskupi nie wypowiadali się przeciwko aborcji, in vitro itp., to nikt by ich nie krytykował, a tak sami są sobie winni. Kościół zatem powinien sam spacyfikować niektóre „rozrabiające” grupy katolików, a poza tym samoograniczyć się w zabieraniu głosu. Niech zasadniczo siedzi cicho, a jeśli publicznie zabiera głos, to jedynie w neutralnych sprawach, jak np. pomoc ubogim i doświadczonym nieszczęściami. Jeśli Kościół będzie dla wszystkich miły i zredukuje się do jednej z organizacji charytatywnych, to będzie OK.
Inni zauważają, że w Polsce od dawna są różne środowiska, które po prostu nie tolerują Kościoła i jego nauczania, i robią wszystko, aby wypędzić katolicyzm z przestrzeni publicznej do kruchty. Dla tych środowisk pretekst, czyli kij do uderzenia Kościoła, zawsze się znajdzie. Ludzie tego pokroju nasłuchują uważnie głosów z wnętrza Kościoła nie po to, aby coś zrozumieć, ale by znaleźć coś, co można wyolbrzymić i przedstawić w karykaturalnym świetle. Z drugiej strony trudno od nich oczekiwać wyraźnego potępienia takich czynów jak ścięcie krzyży w Przemyślu. Środowiska te wskazują, że laicyzacja jest tendencją obecną w całej Europie, i przekonują, że jeśli chcemy być europejscy, to musimy być zlaicyzowani.
Co w tej sytuacji robić? Dwa tysiące lat temu na tak postawione pytanie Piotr Apostoł odpowiedział: „Nawróćcie się” (Dz 2, 38). Wtedy oznaczało to być uczniami Chrystusa w pogańskim świecie. A jak być uczniami Chrystusa w dzisiejszej Polsce?
opr. aś/aś