Fale antykościelne

Dbajmy o nasze świątynie oraz o ubogich, którzy razem z nami do nich przychodzą

"Idziemy" nr 46/2010

Dariusz Kowalczyk SJ

Fale antykościelne

Po roku 1989 mieliśmy do czynienia z kilkoma falami medialnych ataków na Kościół. Uderzano inteligentnie, nie wprost, ale niby to w obronie zagrożonych wartości. Już na początku lat 90. szerzono propagandę, że oto pokonaliśmy komunę, ale teraz zagraża nam nacjonalizm i klerykalizm. Straszono widmem państwa wyznaniowego: byli czerwoni, a teraz przyszli czarni… Pamiętam, że niektórzy księża zupełnie nie mogli tego pojąć. Spodziewali się w wolnej Polsce np. wyjaśnienia zabójstw kapłanów dokonanych w czasach PRL, a nie zajadłych ataków na żyjących księży.

Był to jednak czas Jana Pawła II. Jego postać, wizyty w Polsce – nieco hamowały antykościelną agresję. Ale zaraz po śmierci Papieża Polaka antyklerykalne gry przybrały na sile. Zaczęło się od lustracji. Niestety, dużą rolę odegrali tutaj tzw. pożyteczni idioci, którzy niejako z wnętrza Kościoła walnie przyczynili się do tworzenia wrażenia, że „co drugi ksiądz to agent”. Zawsze byłem za przeprowadzeniem lustracji, ale opartej na jasnych zasadach, obejmującej precyzyjnie określone grupy społeczne. Niestety, sensacja goniła sensację, a efekt jest taki, że starzy TW w sądownictwie, mediach i wyższych szkołach nadal pouczają naród, przeciętnemu zaś obywatelowi lustracja kojarzy się z abp. Wielgusem.

Potem na fali walki z pedofilią próbowano „wynaleźć i rozrobić” nasze rodzime afery. Oczywiście, mało kto zajmował się bolesnym problemem pedofilii w ogóle. Szukano jedynie grzesznych kapłanów, ogłaszając, że skoro w krajach na Zachodzie wykryto księży-pedofilów, to w Polsce też na pewno ich nie brakuje. Ale jakoś – ku rozczarowaniu „zatroskanych” – z rodzimymi aferami niewiele wyszło. Nie zanotowano jakiejś spektakularnej historii pedofilskiej z księżmi w roli głównej, którą można by z satysfakcją ciągnąć w odcinkach.

Było więc tylko kwestią czasu, kiedy zmasowany atak pójdzie od innej strony. Tak też się stało i obecnie mamy mnóstwo artykułów pod tytułem „Chciwi księża”. Wiadomo! Pieniądze obok seksu i władzy budzą największe emocje. W całym tym krzyku nie chodzi o podanie rzeczowych informacji, ale o budzenie negatywnych antykościelnych odczuć. Czytając posty pod internetowymi newsami o finansach Kościoła widzę, że mamy do czynienia z niebywałą mieszanką niewiedzy i nienawiści. Ale co się dziwić internautom, skoro poziom wielu tekstów w niby poważnej prasie nie odbiega od poziomu wystąpień Palikota, który ostatnio powiesił serdelki przy przymocowanym do krzyża portrecie metropolity gdańskiego…

Ciekawe, że ci, którzy dziś opowiadają niestworzone rzeczy np. o państwowo-kościelnej Komisji Majątkowej, w latach 90. nie chcieli zauważyć, że „starzy towarzysze” się uwłaszczają, a ludzie związani z PRL-owskimi służbami budują wielkie fortuny w sposób daleko odbiegający od reguł wolnego rynku. Przypuszczam, że ci sami ludzie z ukrywaną satysfakcją patrzyli na los Romana Kluski, twórcy Optimusa i portalu Onet.pl, kiedy tzw. układ niszczył jego wielki biznes, bo Kluska nie dawał się skorumpować, a poza tym był blisko związany z Kościołem. Dziś wielkie pieniądze znajdują się gdzie indziej, niż na kontach parafii i diecezji. Bogaci ludzie dysponujący wieloma samochodami, jachtami, prywatnymi samolotami i zastępami prawników to zupełnie kto inny niż biskupi. Ale o nich i ich interesach jakoś się niewiele pisze. Zgadnij, czytelniku, dlaczego?

Nie ma dzisiaj zasadniczo problemu bogactwa duchownych. Jest natomiast problem braku wśród wiernych, szczególnie młodego pokolenia, świadomości, że członek wspólnoty Kościoła ma obowiązek troszczenia się także o jej potrzeby materialne, o czym mówi piąte przykazanie kościelne. Ciekaw jestem, ile przeciętny trzydziestolatek, katolik, dał w swoim dotychczasowym życiu na kościelną ofiarę? Ile daje w miesiącu na tacę? I czy wie, że dziś wymiana przeciekającego dachu na średnim kościele to wydatek zbliżający się do miliona złotych? Dbajmy o nasze świątynie oraz o ubogich, którzy razem z nami do nich przychodzą.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama