W imię wierności Prawdzie i własnemu sumieniu trzeba być znakiem sprzeciwu, ryzykując wystawienie się na agresję
"Idziemy" nr 29/2014
W imię wierności Prawdzie i własnemu sumieniu trzeba być znakiem sprzeciwu, ryzykując wystawienie się na agresję
Pytań, wokół zapowiedzi odwołania prof. Bogdana Chazana z funkcji dyrektora Szpitala Św. Rodziny w Warszawie, ciągle jest więcej niż odpowiedzi. Z tego, co dzisiaj wiadomo, to obecna nagonka na prof. Chazana rozpoczęła się wraz z podpisaniem przez niego „Deklaracji wiary”. Profesor, o czym już pisaliśmy, jest jednym z już prawie czterech tysięcy medyków podpisanych pod deklaracją. O tym, jakie były polityczne okoliczności pośpiesznej zapowiedzi odwołania prof. Chazana przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, piszę na stronie 54.
Pojawia się jednak kolejne pytanie. Dlaczego kobieta, która wskutek zapłodnienia in vitro w Przychodni Lekarskiej „Novum” w Warszawie nosiła chore dziecko, wystąpiła z żądaniem jego abortowania do prof. Chazana, a nie do swojego lekarza prowadzącego, którym był dr Maciej Gawlak? Czy nie chodziło tu o zwyczajne „wrobienie” profesora, który znany jest ze zdecydowanej postawy w kwestii ochrony życia? Dlaczego wreszcie to prof. Chazan jest głównym oskarżanym i celem medialnych ataków, skoro wykonania aborcji tej właśnie kobiecie odmówiły również dwie inne placówki medyczne?
Dlaczego wspomniana pacjentka wielu klinik, którą prof. Chazan zaledwie konsultował, wnosi teraz o zasądzenie dla siebie odszkodowania za urodzenie chorego dziecka właśnie od prof. Chazana, a nie choćby od przychodni „Novum”, gdzie przeszła procedurę in vitro? Przecież to tam ktoś najpierw tę kobietę hormonalnie stymulował, aby pobrać „najlepsze” komórki i z wielu powstałych na szkle zarodków wybrał ten – w jego ocenie – „najlepszy”, który wszczepił. Adresat reklamacji powinien być zatem znany.
O co więc chodzi? Czy prof. Chazan ma odpowiadać za odmowę ukrycia medycznych skutków in vitro? Szczegółowe opisy „życia, które uratował prof. Chazan”, jak to określił atakujący go prof. Romuald Dębski ze Szpitala Bielańskiego, tak naprawdę pokazują skalę ryzyka i odpowiedzialności związanych z in vitro. Potwierdzają jednocześnie rację Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, który przestrzegał przed ryzykowną zabawą w Stwórcę.
Oddzielną kwestią jest zaangażowanie przeciwko prof. Chazanowi mecenasa Marcina Dubienieckiego, syna pomorskiego barona SLD, ciągle jeszcze drugiego męża Marty Kaczyńskiej. Czyżby w Warszawie nie było już adwokatów gotowych podjąć się tej sprawy? Czy może chodzi przy okazji o dopieczenie niektórym środowiskom, spoglądającym z nadzieją na PiS i zbyt pochopnie wynoszącym na piedestał córkę śp. Lecha i Marii Kaczyńskich? W tej akurat sprawie ostrożność nie zawadzi.
Czy wreszcie zmasowana nagonka na lekarza, który ze względu na głos sumienia odmówił aborcji, nie jest starannie wyreżyserowanym, antykatolickim spektaklem na wzór sfingowanego procesu w USA wokół rzekomo zgwałconej szesnastolatki występującej pod pseudonimem „Roe”? Sprawa ta wstrząsnęła Ameryką. Precedensowy wyrok amerykańskiego Sądu Najwyższego w jej sprawie z 1973 roku, legalizujący aborcję bez ograniczeń, nadal obowiązuje, choć jego bohaterka Norma McCorvey, przyznaje już pod prawdziwym nazwiskiem, że historia o gwałcie była zmyślona w zmowie z proaborcyjnymi prawnikami.
Niezależnie od tego, że awantura wokół prof. Chazana służy odwracaniu uwagi od problemów rządu i od katastrofalnej sytuacji państwa, to nie możemy jej lekceważyć. Chodzi bowiem o to, że aktywiści dyktatury relatywizmu nawet nie dopuszczają możliwości, aby obok nich żyli ludzie, którzy w imię zasad moralnych, nie podzielają ich nihilizmu. Co więcej, to ludzi sumienia oskarżają o totalitarne zapędy. Samą odmowę udziału w niemoralnym postępowaniu odbierają jako rodzaj osądu nad nimi. Bo jeśli ktoś ze względu na głos sumienia odmawia udziału w jakimś działaniu, to przecież wyraźnie uznaje je za złe. Stąd i lekarz odmawiający żądaniu aborcji, chociaż formalnie nie ocenia pacjentki, to całym sobą mówi, że to, czego ona żąda, według niego jest złem. W imię wierności Prawdzie i własnemu sumieniu trzeba być znakiem sprzeciwu, ryzykując wystawienie się na agresję.
PS. Hipotetyczna przegrana prof. Chazana byłaby klęską dla wszystkich ludzi sumienia w Polsce, a dla lekarzy szczególnie. Przenosiłaby zasadę „klient nasz pan” ze sfery usług i handlu do szpitali i przychodni, ze wszystkimi jej negatywnymi skutkami. Protesty w związku z nagonką na prof. Chazana można i trzeba kierować do Prezydent Warszawy na adres e-mail: sekretariatprezydenta@um.warszawa.pl.
opr. aś/aś