Kościół ma prawo wyrażać swoją radość, gdy w życiu społecznym i politycznym wygrywają wartości chrześcijańskie
Kościół ma prawo wyrażać swoją radość, gdy w życiu społecznym i politycznym wygrywają wartości chrześcijańskie
Tegoroczne Święto Dziękczynienia zyskało więcej treści, niż zapewne przewidywali jego inicjatorzy. Do corocznych już powodów do wdzięczności za odzyskaną wolność i pontyfikat św. Jana Pawła II oraz do planowanego dziękczynienia za zakończenie II wojny światowej dochodzi tym razem jeszcze jeden wątek. Jest nim oczywiście wybór nowego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Nie o samo nazwisko prezydenta przy tym chodzi ani tym bardziej nie o partię, z której poparciem w wyborach startował. Chociaż nie można wykluczyć, że środowiska tzw. społeczeństwa otwartego we współpracy z tzw. Kościołem otwartym i tak zażądają niebawem korekty liturgii Kościoła powszechnego w duchu politycznej poprawności. Bo jak długo jeszcze zdzierżą w liturgii słowa Psalmu 33, który głosi, że „Pan miłuje prawo i sprawiedliwość”? Całe szczęście, że słowa te znalazły się w liturgii ostatniej niedzieli, a nie w niedzielę wyborczą.
Radość z wyboru nowego prezydenta ma prawo obecności nie tylko w sercach ludzi wierzących i w ich domach, ale również w murach naszych świątyń. Nie dajmy sobie jej odebrać argumentami, że do kościołów przychodzą także chrześcijanie wspierający kandydata, który właśnie przepadł. Bo chociaż Kościół nie identyfikuje się z żadną partią, to ma prawo wyrażać swoją radość i dziękować Bogu, gdy w życiu społecznym i politycznym wartości chrześcijańskie wygrywają z nihilizmem i relatywizmem etycznym. A właśnie w ramach ostatnich wyborów ekipa rządząca dotąd niepodzielnie Polską z całą premedytacją zafundowała nam ogólnonarodowy plebiscyt na temat prawa obecności wartości chrześcijańskich w naszym życiu publicznym. Plebiscyt ten przegrała. Jedną z głównych osi ataku na Andrzeja Dudę jako kandydata do prezydentury było przecież oskarżanie go o wolę kierowania się w życiu nauczaniem św. Jana Pawła II, doktryną moralną Kościoła i… Konstytucją RP. Stąd wygrana Dudy, dla którego nauczanie św. Jana Pawła II jest czymś aktualnym i żywym, a nie „średniowieczem”, jak to pogardliwie usiłował mu suponować jego konkurent, jest więc również wygraną Kościoła w Polsce. Jest też wygraną obrońców wolności sumienia.
Cieszyć się trzeba również z tego, że nowy prezydent chce być strażnikiem naszej Konstytucji i zapisanych w niej wartości. Bo wśród tych wartości jest wyraźny zapis o szacunku dla życia i godności człowieka, co nie da się pogodzić z eksperymentowaniem na człowieku, z jego reprodukcją, selekcją zarodków ludzkich czy ich mrożeniem. Jest również artykuł o małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety, co wyklucza próby jakiegokolwiek przedefiniowania rodziny w stronę zrównania z nią związków homoseksualnych czy poligamicznych. To bardzo ważny argument dla tych, dla których głos Kościoła w tych kwestiach nie ma żadnego znaczenia. Tak więc w przypadku nowego prezydenta już sam jego szacunek dla Konstytucji chroni nas przed głównymi kierunkami rewolucji obyczajowej, którymi jeszcze teraz gra ekipa rządząca. Choćby z szacunku dla Konstytucji niemożliwa byłaby więc przy nowym prezydencie ratyfikacja genderowej konwencji, którą obecna władza przepchnęła rzutem na taśmę.
W przeżywaniu tej radości, podobnie jak każdej, potrzeba jednak roztropności. Trzeba dziękować Bogu za to, co nam dał, ale i nie pokładać nadmiernych nadziei w człowieku, choćby wyjątkowo przyzwoitym. Nawet najlepszy prezydent nie zrobi za nas wszystkiego. Żaden z ludzi nie jest przecież w stanie zbudować nam raju na ziemi. A kreowanie kogokolwiek na mesjasza bywa nie tylko ryzykowne, ale i grzeszne – zwłaszcza w Kościele trzeba o tym pamiętać.
Trzeba się również strzec pokusy zawłaszczania nowego prezydenta przez niektórych ludzi Kościoła. Nie ma potrzeby, aby pojawiał się na wszystkich parafialnych czy nawet diecezjalnych uroczystościach. Pokusa sklerykalizowania go może tylko i jemu, i Kościołowi w Polsce zaszkodzić. Niech lepiej pozostanie sobą: człowiekiem zwyczajnie wierzącym i praktykującym, bez tworzenia choćby pozorów sojuszu ołtarza z tronem. To będzie wymagać pokory również ze strony duchownych wszystkich szczebli, z których wielu chciałoby mieć zaraz prezydenta pod swoją amboną. Prezydent ma być i chce być prezydentem wszystkich Polaków. A jeśli przy tym chce się kierować po chrześcijańsku uformowanym sumieniem, to naprawdę mamy za co Bogu dziękować.
Bardzo ważny artykuł prof. Kazimierza Dadaka o stanie państwa przed objęciem urzędu prezydenta przez Andrzeja Dudę zamieścimy w najbliższym numerze. Tego nie wolno przegapić.
"Idziemy" nr 23/2015
opr. ac/ac