Kulturowa tożsamość Polaków w perspektywie integracji europejskiej

O zachowaniu tożsamości w obliczu integracji

Sprawa integracji Polski z Unią Europejską jest dziś szczególnie pasjonującym tematem dyskusji dla polityków, społeczników, ekonomistów, a także dla Kościoła. Problem staje się tym bardziej aktualny, im bliższy jest realny termin włączenia Polski w struktury administracyjne Unii Europejskiej. Ze względu na polaryzację stanowisk „za” i „przeciw” staje się bardzo newralgiczny. Dziś już jest oczywiste, że nie chodzi o „wejście Polski do Europy”, gdyż Polska od wieków jest w Europie i tworzyła ją być może z większym trudem niż ci, którym się to przypisuje albo, którzy sami sobie przypisują patent na europejskość.

Proces integracji Polski z Unią Europejską należy widzieć na tle szerszego zagadnienia, jakim jest jedność duchowa i kulturowa Europy. Zarówno zwolennicy, nawet niewierzący, jak i przeciwnicy integracji europejskiej powołują się na Jana Pawła II i jego nauczanie w tej dziedzinie. Czy jednak właściwie odczytują jego myśl?

Zdaniem Jana Pawła II, zjednoczona Europa jawi się obywatelom państw, które do niej należą lub pragną należeć, „jako demokratyczna wspólnota państw pragnących coraz ściślej integrować gospodarkę, ujednolicić prawodawstwo w wielu dziedzinach, dać swym obywatelom większy zakres wolności w perspektywie wzajemnej współpracy i ubogacenia się kultur”. Jako „wspólna struktura polityczna, będąca wyrazem wolnej woli obywateli Europy, niezagrażająca tożsamości poszczególnych narodów, powinna stać się w większym stopniu gwarantem równości praw wszystkich regionów, szczególnie w dziedzinie kultury. Zjednoczone ludy Europy nie mogą dopuścić do dominacji jednej kultury nad innymi, ale powinny popierać prawo każdego do ubogacenia pozostałych swą odmiennością”.

Ojciec Święty rozumie proces jednoczenia Europy bardzo szeroko, nie ogranicza go tylko do płaszczyzny życia politycznego i ekonomicznego. I mając na uwadze tak rozumianą integrację Europy, mógł oświadczyć w polskim parlamencie, że „Polska ma pełne prawo, aby uczestniczyć w ogólnym procesie postępu i rozwoju świata, zwłaszcza Europy. Integracja Polski z Unią Europejską jest od samego początku wspierana przez Stolicę Apostolską. Doświadczenia dziejowe, jakie posiada naród polski, jego bogactwo duchowe i kulturowe mogą skutecznie przyczynić się do ogólnego dobra całej rodziny ludzkiej, zwłaszcza do umocnienia pokoju i bezpieczeństwa w Europie”.

Organizatorzy III Białostockiego Forum Szkół wybrali jako motto właśnie słowa Papieża Jana Pawła II z jego przemówienia w Parlamencie Polskim: „Nową jedność Europy, jeśli chcemy żeby była trwałą, winniśmy budować na tych duchowych wartościach, które ją kiedyś ukształtowały, z uwzględnieniem bogactwa różnorodności kultur i tradycji poszczególnych narodów”. Warto przyjrzeć się bliżej temu budowaniu nowej jedności Europy w oparciu o duchowe wartości i z udziałem naszej polskiej kultury.

Ostatnie wypowiedzi biskupów świadczą o tym, że Kościół w Polsce, który zawsze był wielkim promotorem i kustoszem kultury polskiej, za pośrednictwem hierarchii, opowiada się za integracją z Unią Europejską. Trzeba jednak zaznaczyć, że proces integracji musi być oparty na trwałych wartościach, jak godność każdego człowieka, niekwestionowana wartość każdego życia, przestrzeganie sprawiedliwości i równości społecznej, braterstwa między ludźmi, niezależnie od ich przynależności narodowej i społecznej. Prawdziwe zbliżanie się narodów Europy powinno dokonywać się przez powrót do korzeni chrześcijańskich. Miarą europejskości narodu nie może być tylko bogactwo gospodarcze, siła militarna czy korzystne położenie geopolityczne. Ostatecznie narodów nie łączy ani polityka, ani gospodarka, ale kultura i wartości duchowe. Dla nich musi znaleźć się właściwe miejsce w procesie integracji europejskiej.

Bez względu na to, jak szybko będzie przebiegał proces integracji na poziomie politycznych rozstrzygnięć, zachowamy naszą katolicką tożsamość, jeśli będziemy głęboko przeżywać ewangeliczną wiarę, zaś w nowe warunki życia będziemy wnosić świadectwo umiłowania Chrystusa. Jeśli zabraknie nam głębokiej, żywej wiary, nawet gdybyśmy pozostali poza strukturami Unii, młode pokolenie będzie poszukiwać obcych chrześcijaństwu wzorców życia, naśladując styl ukazywany w mediach.

Kształt przyszłej Europy zależeć będzie także od tego, jaką rolę odegrają w jej rozwoju wartości, które stanowią ważny składnik polskiej tradycji narodowej. Wpływały one kiedyś w istotny sposób na kulturę i na losy naszego kontynentu. Obecność ta jest potrzebna także i dziś. Grzechem zaniedbania byłaby izolacja połączona z łatwym ignorowaniem tych problemów, które niesie przyszłość.

W nurcie ważnych transformacji kulturowych szczególna rola chrześcijaństwa winna się więc przejawiać w wielkiej integracji kulturowej, łączącej tę wierność tradycji, która chroni przed aksjologicznym wykorzenieniem, z otwarciem na znaki czasu stanowiące wyraz nowych wyzwań. Naszą kulturową rolę Ewangelia porównuje do roli ojca rodziny, „który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare” (Mt 13, 52). Wyzwaniem stojącym obecnie przed Kościołem w Polsce jest harmonijne włączenie najważniejszych składników naszej tradycji kulturowej w proces integracji aksjologicznej kształtującej duchowe dziedzictwo zjednoczonej Europy.

Wśród czynników, które utrudniają akceptację papieskiej wizji odpowiedzialności za jedność kontynentu europejskiego można wskazywać m.in. bolesne doświadczenia z polskiej historii. Ich wyrazicielem był choćby Julian Tuwim, gdy w doświadczeniu dramatu II wojny światowej, wyrażał w dalekiej Brazylii swą wizję przyszłej Europy, pisząc w Kwiatach polskich: Wtłoczonym między dzicz niemiecką / I nowy naród stu narodów / Na wschód granicę daj sąsiedzką, / A wieczną przepaść od Zachodu.

Tę wizję „wiecznej przepaści od Zachodu” podtrzymywało zarówno wielu sympatyków narodowej demokracji, jak i ideologicznych zwolenników żelaznej kurtyny czy muru berlińskiego. Przeniknęła ona silnie do podświadomości środowisk, w których zdroworozsądkowe lęki dominują nad papieskim wezwaniem, aby funkcjonowanie obydwu płuc, tradycji Wschodu i Zachodu, zespolić w budowaniu „naszej wspólnej europejskiej ojczyzny”. Aby przezwyciężyć te lęki, trzeba wracać pamięcią do roli, jaką wartości chrześcijańskie odgrywały w dziejach Europy w kształtowaniu jej kulturowego oblicza. Mówił o tym Jan Paweł II, m.in. w przemówieniu do rektorów uniwersytetów europejskich podkreślając, iż chrześcijańskie korzenie Europy znajdują wyraz także i w tym, „że żaden inny kontynent świata nie podtrzymywał równie długo jak Europa więzi z Kościołem; żaden nie otrzymał równie głębokiego znamienia ze strony treści biblijnych; w strukturach żadnego innego kontynentu nie widać równie wyraziście oznak wiary chrześcijańskiej. Świadczą o tym katedry i święci, mistrzowie sztuki i myśli, czy nawet same instytucje akademickie. Wielkie dziedzictwo humanistyczne Europy dojrzewało w dialogu prowadzonym przez logos ludzki i logos chrześcijański, dialogu nauki i objawienia biblijnego, Boga i człowieka doświadczającego wolności wiary”. Nie wolno nam lekceważyć odpowiedzialności za przyszłość Europy, jeśli pamiętamy, że Chrystus jest „sprawcą ducha europejskiego zaś ziemia polska w środku Europy jest naznaczona tradycją własnej europejskości”. Lekceważąc papieskie przesłanie nie tylko ignoruje się tę wielką rolę, jaką odgrywało chrześcijaństwo w kształtowaniu duchowego oblicza Europy, lecz również kwestionuje się te karty polskich dziejów, w których wyrażało się myślenie w kategoriach ponadpaństwowych. Ich wyrazem była zarówno obecność Polaków pod Wiedniem w 1683 r., jak i bitwa pod Warszawą 15 sierpnia 1920 r., która powstrzymała ofensywę Armii Czerwonej i na kilkanaście najbliższych lat określiła w decydujący sposób przyszłość Europy. Ignorowanie zarówno tej tradycji, jak i elementarnego poczucia troski o przyszłość kontynentu, który boryka się z wieloma kryzysami, stanowi przejaw podejścia, w którym trudno dopatrzyć się kulturowych wpływów Ewangelii. Za skandaliczną należy uznać postawę, w której ignoruje się papieskie nauczanie o chrześcijańskiej odpowiedzialności za przyszłość Europy, po to, by na jego miejsce wprowadzać ideologiczne fobie, obce poczuciu elementarnej solidarności w obliczu współczesnych zagrożeń.

Niejednokrotnie można słyszeć słowa ubolewania, iż Kościół nie nadąża za kulturowymi wyzwaniami epoki i pozwala zsekularyzowanym środowiskom przejmować inicjatywę przy kształtowaniu duchowego oblicza współczesności. W sarkastycznych komentarzach słyszy się, iż ostatnią inicjatywą kulturalną, na którą Kościół się nie spóźnił, była budowa katedry w Chartres. Podobne komentarze są niesprawiedliwe i bolesne. Niemniej bolesne jest jednak ignorowanie nauczania Papieża, który wyprzedza epokę oraz kultywowanie mentalności zaścianka, wówczas gdy potrzeba nam uniwersalizmu chrześcijańskiego i poszukiwania nowych, odważnych form integracji, uwzględniających kulturowe znaki czasu.

Wyzwania niesione obecnie przez integrację europejską miały już swe odpowiedniki w historii naszego kraju. Jako przykład wystarczy wskazać kulturowe oddziaływanie Włoch w okresie Odrodzenia. Wynik pozytywnej akceptacji włoskich propozycji kulturowych stanowi choćby sztuka Krakowa. Sceptycy niechętni naśladowaniu włoskich wzorców kulturowych, mogli wtedy rozwijać idee Macieja z Miechowa, który w rozprawie o obojgu Sarmacjach przedstawił już w 1517 r. wstępne idee sarmatyzmu. Można było mnożyć argumenty za tym, iż włoskie Odrodzenie wnosi laicyzację zarówno do kultury, jak i sztuki, stawiając człowieka w centrum zainteresowań i odchodząc od tych głęboko religijnych idei średniowiecza, które inspirowały najpiękniejsze dzieła rodzimej, nadwiślańskiej kultury. Późniejszy konflikt związany z potępieniem Galileusza można było interpretować w kategoriach nowinkarstwa prowadzącego do bezbożnej arogancji ze strony, rozwijanej w Italii, nowej nauki. Ujmowanie relacji między polską i włoską kulturą w kategoriach konfliktu i walki nie przyniosłyby nigdy tych pozytywnych zjawisk, które wpisały się w naszą historię dzięki twórczemu dialogowi kultur, dzięki odważnemu otwarciu polskiej kultury na asymilacyjny dialog niosący nową syntezę.

Inne pozytywne przejawy podobnego dialogu można wskazać w Lublinie, który przez długi okres był miejscem spotkania tradycji Wschodu i Zachodu. Symbolem tamtych spotkań pozostaje nagrobek w ewangelickiej świątyni Lublina. Sporządzony cyrylicą tekst informuje, iż w miejscu tym spoczywa Friedrich Marianowicz Dreiman, który w Lublinie odnalazł swoją małą ojczyznę, gdzie żył, pracował, marzył. Imiona i nazwisko zmarłego informują o kulturowych interakcjach na terenie jego rodziny. Protestancki zbór i imię Friedrich świadczą o niemieckich wpływach. Otczestwo „Marianowicz”, jak również zastosowanie cyrylicy, świadczą o wpływach rosyjskich. Wreszcie nazwisko Dreiman było nazwiskiem Żydów lubelskich. To współoddziaływanie różnorodnych wpływów etnicznych decydowało o kulturowym bogactwie miasta Unii Lubelskiej i prowadziło do dialogu kultur, którego symbolem pozostają choćby dwie ambony w lubelskim kościele oo. Dominikanów. Wówczas, kiedy w Europie tropiono heretyków i przygotowywano dla nich stosy, w Lublinie zapraszano ich do udziału w publicznych dyskusjach, praktykując zasadę stanowiącą dewizę Uniwersytetu Jagiellońskiego: „Plus ratio quam vis”.

Polskie doświadczenia dialogu kulturowego stały się mniej istotne, gdy w czasach PRL zaistniała konieczność troski o ocalenie podstawowych wartości. Brak jednak merytorycznych powodów do tego, by papieskiej wizji jedności Europy przeciwstawiać pesymistyczny defetyzm, w którym nie widzi się nowych apostolskich zadań stawianych przed polskim katolicyzmem zaś duszpasterskie problemy innych krajów ujmuje się wyłącznie w kategoriach zgorszenia i agresji. Wydaje się, iż w okresie inwazji barbarzyńców papież Grzegorz Wielki okazywał więcej szacunku dla Hunów czy Wandali, z którymi podjął skuteczny dialog, niż współcześnie przedstawiciele zideologizowanego chrześcijaństwa okazują społecznościom Europy zachodniej, doświadczającym krytycznych zagrożeń niesionych przez sekularyzm.

Ani defetyzm, ani agresywna negacja nie dadzą się pogodzić z aksjologicznym przesłaniem Ewangelii. Odwołanie do potwierdzonych empirycznie polskich doświadczeń upoważnia natomiast do wręcz przeciwnych postaw. Aby nie wikłać się w kontrowersyjne interpretacje dotyczące kampanii wrześniowej czy Powstania Warszawskiego, odwołam się tylko do niekwestionowanych faktów z najnowszej historii Polski. Można w niej znaleźć wiele przykładów, kiedy to tradycja kulturowa - a zwłaszcza obecne w niej wartości duchowe - prowadziły do integracji społeczeństwa w obliczu nowych wyzwań i zamiast oczekiwanego kryzysu niosły nowatorską syntezę.

Nie sposób zaprzeczyć, że list biskupów polskich do niemieckich z 1965 r., przygotowany w okresie szczególnych ograniczeń narzucanych przez system totalitarny, stanowił bardzo ważny krok w stronę budowania jedności naszego kontynentu. Był to krok tym trudniejszy, że wśród jego krytyków znajdowali się zarówno partyjni ideolodzy, jak i szerokie rzesze społeczeństwa podzielające psychologiczne uprzedzenia wobec narodu niemieckiego. Innym polskim przyczynkiem, istotnym dla budowania Europy bez murów i żelaznych kurtyn, były robotnicze świadectwa godności, których konsekwencję stanowiło powstanie NSZZ „Solidarność”. Zarówno ówczesna więź między środowiskami intelektualistów i robotników, jak i późniejsze przesłanie do narodów Europy wschodniej stanowiło wyraz odpowiedzialności za duchową i aksjologiczną integrację służącą kształtowaniu nowej jedności kontynentu, radykalnie różnej od wcześniejszych struktur, uznających decyzje Jałty za nienaruszalny aksjomat. Można ubolewać, że ta doniosła przełomowa praktyka znajduje współcześnie zdecydowanie zbyt mało kontynuatorów w środowiskach polskich katolików podejmujących udział w dyskusjach o integracji europejskiej. W wielu dyskusjach jako naczelny wątek pojawiają się zasady strategii politycznej, natomiast niewielką wagę wiąże się z aksjologicznym przesłaniem chrześcijaństwa, które stanowiło istotę przesłania Apostołów niosących prawdę Ewangelii na krańce świata.

Rolę polskiej tradycji w wielkim dialogu kultur wymownie podsumował Jan Paweł II w swym przemówieniu do polskich pielgrzymów w 10. rocznicę swego pontyfikatu. Powiedział on 16 X 1988 r.: „stale jestem świadomy tego, ile zawdzięczam temu dziedzictwu wiary, kultury i historii, jakie wyniosłem z mej ojczystej ziemi. Zawdzięczam dlatego, że to dziedzictwo pozwala mi otwierać się na wielorakie bogactwo ludów i narodów we wspólnocie Kościoła. Moje własne rodzime dziedzictwo nie ogranicza mnie w sobie, ale pomaga odkrywać i rozumieć innych”. Można ubolewać, iż to papieskie świadectwo łączące uniwersalizm z wiernością ojczystej tradycji kulturowej nie znajduje należytego rezonansu w kształtowaniu naszej odpowiedzialności za kształt jednoczącej się Europy.

Aby polska kultura mogła odgrywać tę rolę integracyjną, która okazywała się istotna w obliczu wielkich dziejowych wyzwań, trzeba położyć szczególny nacisk na obecność w niej wartości istotnych dla harmonijnej syntezy uniwersalizmu chrześcijańskiego z lokalną tradycją. Wzorców podobnej syntezy dostarcza Jerozolima przeżywająca tajemnicę zesłania Ducha Świętego. W otwarciu na tę samą prawdę Ewangelii zjednoczyli się wtedy „Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie” (Dz Ap 2, 9-11).W ewangelicznej perspektywie integracji Wieczernika kryterium czystości etnicznej zostaje podporządkowane innym ważniejszym wartościom. Podczas gdy Wieczernik ustanowienia Eucharystii gromadził samych Żydów, w otoczeniu Wieczernika Zesłania Ducha Świętego dominują inne grupy etniczne. Nie tylko nie można przypisać tam wyróżnionej roli „prawdziwym Żydom”, lecz wręcz Żydzi umieszczeni są dopiero w końcowej partii spisu grup etnicznych wspominanych przez Dzieje Apostolskie. W chrześcijańskiej wizji kultury i społeczeństwa przynależność narodowa stanowi wartość pozytywną; nie można jej jednak podnosić do rangi wartości absolutnej. Jan Paweł II ostrzega, że próba wywyższania jednej grupy etnicznej może łatwo prowadzić do totalitaryzmu. Podkreśla także, iż wierność aksjologii Ewangelii pozwala uszanować duchowe bogactwo różnorodnych tradycji kulturowych, podporządkowując je trosce o dobro wspólne całej rodziny ludzkiej. W perspektywie tej rozwijana należycie kultura narodowa staje się nośnikiem uniwersalnych wartości: „każdy człowiek, lud i naród, każda kultura w ciągu historii poznają i realizują ... dobro, prawdę i piękno”. Jako szczególnego polskiego świadka tych wartości Ojciec Święty przywołuje ks. Jerzego Popiełuszkę, który „jest patronem naszej obecności w Europie za cenę życia”.

W perspektywie papieskiego nauczania kultura integruje, jeśli należyte miejsce przyznamy w niej wartościom uniwersalnym. Kultura może jednak również dzielić, jeśli absolutyzujemy w niej wartości względne. Kultura zatraca wreszcie swe zdolności integracyjne, jeśli usiłuje się w niej podporządkować zasadom pragmatyki i konwencji elementarne wartości ludzkie.

Zarówno nihilizm, jak i ideologiczny eurosceptycyzm wyrastają z inspiracji aksjologicznych odległych od Ewangelii. Być chrześcijaninem dzisiaj - podkreśla Jan Paweł II w Slavorum apostoli - „oznacza być twórcą komunii w Kościele i społeczeństwie” i zaraz wymienia wartości podstawowe dla procesu integracji. Są nimi: „otwartość ducha ku braciom, wzajemne zrozumienie, gotowość współpracy na drodze wspaniałomyślnej wymiany dóbr kulturalnych i duchowych”. W aksjologii inspirowanej Ewangelią dla wartości tych nie ma chrześcijańskiej alternatywy. Alternatywę pozorną, obcą chrześcijańskiej wizji kultury, stanowiłaby - według Jana Pawła II - wyizolowana zamknięta w sobie tradycja narażona na niebezpieczeństwo zubożenia. Zarówno w stronę zwolenników aksjologicznego nihilizmu, jak i eurosceptyków trzeba odnieść papieskie pytanie: „Jakże można liczyć na zbudowanie «wspólnego domu» dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej, będącej owocem miłości Boga”. Ta aksjologia realizowana w wielości kultur nadaje konkretny sens papieskiej tezie: „Bez Chrystusa nie można budować trwałej jedności”. Chrystus wyzwalający ze zdroworozsądkowych lęków jako szczególne wyzwanie chwili obecnej stawia przed nami wielką kulturową integrację, w której wielkie duchowe dziedzictwo polskiej kultury potrafimy zespolić z tymi uniwersalnymi wartościami, których nie może zabraknąć w zjednoczonej Europie świadomej swych chrześcijańskich korzeni.

Żyjemy w dobie globalizacji wszystkich dziedzin naszego życia. Jak się wydaje, jest to tendencja nie do zatrzymania. Sprawiły to głównie media, czy ogólnie mówiąc, ekspansja zachodniej kultury masowej, przede wszystkim amerykańskiej (muzyka pop, kino, coca-cola, McDonald's, styl mówienia, ubierania się, itp.). To wszystko wpływa zdecydowanie niekorzystnie na rozwój tego co rodzime, co tworzy polską tożsamość i kulturę. Te zagrożenia najpełniej widać na przykładzie mediów, a konkretnie telewizji. Amerykańska i zachodnia produkcja dosłownie nas zalała. Podobnie jest z literaturą piękną. Zagrożenie polega głównie na tym, że tylko konsumujemy obce wzory i może przyjść czas, że nie tylko nie stworzymy nic nowego, ale nawet z czystego lenistwa nie będziemy zdolni ocalić polskiej klasyki.

Płynie z tego jeden zasadniczy wniosek: należy promować to, co polskie, bronić i chronić korzeni, roztropnie korzystać z tego, co obce. Odnosi się to nie tylko do kultury, ale i gospodarki, do procesów społecznych, ustawodawstwa, itd. Niewątpliwie ogromną rolę w takiej promocji odgrywa szkoła jako podstawowa instytucja, której zadaniem jest kształtowanie tożsamości kulturowej przyszłych pokoleń Polaków.

Oczywiście perspektywa ewentualnego wejścia Polski do Unii Europejskiej może powodować wiele obaw pod względem zachowania tożsamości kulturowej. Wiadomo, że sprawy kultury w Unii nie należą do priorytetów. Hasło Unii - to przede wszystkim ekonomia. Tak przynajmniej wynika z Traktatu z Maastricht. Programy kulturalne Unii są skoncentrowane na ochronie i rewaloryzacji dziedzictwa europejskiego oraz jego integracji ze współczesnością. Preferuje się zwłaszcza dziedzictwo architektoniczne, książkę i czytelnictwo oraz sektor audiowizualny. Generalnie więc, ze strony Unii nie ma zagrożeń w sferze kultury, o ile będziemy dbać i rozwijać własną kulturę. Wydaje się, że nie grozi nam jakaś ekspansja kultury zachodniej. Nie ma zresztą takiej wyrazistej kultury zachodnioeuropejskiej. Obserwuje się raczej coś przeciwnego, że każde z państw Unii strzeże własnej kultury narodowej, rozwija ją i zna jej wartość. Dlatego w podobny sposób powinni zachowywać się Polacy. Nie trzeba obawiać się ekspansji germanizmu czy francuszczyzny, natomiast należy postępować podobnie jak tamte narody, strzec i rozwijać własną kulturę, a także ubogacać kulturę europejską tym, co polskie. Polska kultura chrześcijańska, etos religijny i narodowy są cennym rezerwuarem energii, których Europa dziś potrzebuje, by zapewnić w swych granicach integralny rozwój osoby ludzkiej.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama