Polska na dziejowym zakręcie [N]

Śmierć Prezydenta Lecha Kaczyńskiego każe Polsce i Polakom stawiać fundamentalne pytania

Jeszcze w uszach brzmi dostojny głos dzwonu Zygmunta, wpisują się weń głos delegata papieskiego, Prymasa Muszyńskiego, wystylizowane, dostojnie wygłoszone przemówienie Marszałka Komorowskiego, pełniącego funkcję prezydenta, oraz natchnione, żarliwe, chwytające za serce przemówienie przewodniczącego „Solidarności” Janusza Śniadka — a niebawem w świadomości odezwie się, stłumione przeżytym bólem, „Witaj, majowa Jutrzenko” z Królową Jasnogórską w tle.

Ileż wątków! Ileż tematów do skomentowania!

W powyższej wypowiedzi nie będzie jednak analizy pojedynczych wątków, nie będzie komentarzy do ustalonych i przeżytych przez Naród bolesnych faktów. Będzie próba — powtarzam z naciskiem: próba — perspektywicznej syntezy narodowej tragedii z oczami wpatrzonymi w święto Narodu 3 Maja, święto Królowej Korony Polskiej.

Narodowa tragedia

Zginął w drodze na katyńską Golgotę Prezydent Państwa z Małżonką, zginął kwiat Narodu — 94 ofiary — w mrożącej krew w żyłach katastrofie. Naród dopytuje się natarczywie o przyczyny, i będzie pytał o nie, dopóki nie zapozna się z uczciwą odpowiedzią na rezultat rzetelnie przeanalizowanych wszystkich współczynników tej makabrycznej katastrofy.

Ten Naród autentycznie płakał, i jeszcze trwa w nieutulonym bólu — wyjątki stanowią wysepki na oceanie narodowej bolesnej zadumy. A narodowy płacz przemówił głosem odpowiedzialności za Polskę, za Polaków zamieszkujących tę ziemię od Bałtyku do Tatr, ale i tych koczujących na krańcach świata. Ten bolesny płacz Narodu był i jest tak głośny, że dotarł do uszu całego naszego dziwnego świata.

Przy całej jego doniosłości i dramatyczności jęk ten jest czymś więcej aniżeli tylko rozdygotanym uczuciem zniewalającego nastroju i innych banalnie komentowanych źródeł, jak to widziały i przedstawiały niepoważne ośrodki przekazu — to był dramatyczny krzyk Narodu, mający znamiona narodowego plebiscytu, zobowiązującego wszystkich, niezależnie od szczebli urzędowej odpowiedzialności, członków wielkiej Rodziny Polaków.

Właśnie — wielkiej Rodziny Polaków. Bo w narodowym żalu i smutku ta Rodzina, której na imię Polska i Polacy, nagle się odnalazła. Polska była i jest razem, i chce pozostać razem, a nie w pojedynkę takich czy innych przyciemnych interesów. I taką właśnie Polskę zauważył cały świat i zadziwił się nią. Dziwny Naród — pomyśleli ludzie na Czarnym Lądzie, w azjatyckich Indiach, żywiołowej Południowej i stechnicyzowanej Północnej Ameryce. W krańcowej rozpaczy nie sięga po przemoc, ale idzie do kościołów i śpiewa „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie”, układa się w kilometrowe rzędy przeniknięte cichym bólem, z kwiatami, zniczami i paciorkami różańca, przesuwanymi w dłoniach.

Ten Naród już nie tylko został zauważony, ale został nauczycielem współczesnego świata, że warto i że trzeba do końca walczyć o prawdę — nawet tę najboleśniejszą, jaką jest Katyń — i w obronie wartości wyrażonych lapidarnie w haśle: „Bóg, Honor, Ojczyzna”.

Taką właśnie Polskę pokazał Narodowi i światu zmarły Prezydent RP Lech Kaczyński. Dobro Narodu, prawdziwa niezależność i tożsamość Polski, prawda, Bóg, chrześcijaństwo w teorii i praktyce życia, rodzina i społeczna solidarność — to były kanony jego życia i politycznej działalności.

Na tych kilka ostatnich dni żałoby narodowej zostały odesłane do magazynów łachmany lichoty, w jakie go ubierano, umilkł — choć niecałkowicie — żmijowy jazgot nienawiści i pogardy. Naród, gros Narodu, nie dał się oszukać. Owszem, dał nieodpowiedzialnym paszkwilantom zdecydowany odpór masowo wyrażonym szacunkiem i miłością. W tym kontekście rodzi się pytanie: Jak to będzie jutro, pojutrze i dalej?

Jedno jest pewne — nie wolno już będzie Polski sobie zawłaszczać, czynić własnością takiej czy innej grupy społecznej czy tym bardziej politycznej. Polska musi być rządzona po myśli Narodu, a więc w prawdzie i uczciwości — rzeczywistej uczciwości.

Polska czeka...

Przede wszystkim Polska czeka na uznanie przez cały cywilizowany świat pełnej prawdy o niewyobrażalnej, potwornej rzeczywistości Katynia. Naród czeka na dostęp do jej dokumentacji, gdziekolwiek się ona znajduje — w Londynie, Waszyngtonie czy na Kremlu. Ale świeża plama polskiej krwi, wylana pod Katyniem, jest jak niezmazalna królewska pieczęć pod dokumentem zapisanym słowami: Katyń, Miednoje, Starobielsk, Ostaszków, Charków i inne miejsca kaźni polskich obywateli. Ileż ich było na rozległych połaciach Rosji...

A ból i mękę my, współcześni, będziemy nieśli w duszach. I niechby już więcej nie próbowali nas karmić obcy i swoi zatrutym jadem kłamstw, czy tym bardziej karać za ten przeżywany ból. A tak to przecież było niedawno temu w Polsce, która wówczas nazywała się Ludową.

Polacy także dzisiaj, jutro, ale w niezbyt dalekiej przyszłości, oczekują prawdy o Katyniu numer dwa, a więc o tragicznym poranku na lotnisku w Smoleńsku. Wiadomo, proces dochodzenia do prawdy jest w tym przypadku wyjątkowo żmudny i skomplikowany. I musi być zrobiony rzetelnie, bez cienia manipulacji i obrównywania niewygodnych kantów. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że przewlekanie wyjaśnienia tragedii albo jakakolwiek próba jej kamuflażu spowoduje lawinę domysłów i podejrzeń zatruwających ten klimat narodowego „razem”.

Polacy wreszcie czekają na przykładną mądrość, szlachetną wielkoduszność i należny szacunek wobec tych, którzy odeszli, ze strony tych, którzy zostali, szacunek bez cienia sobiepaństwa i ubijanego prywatnego interesu.

„Przekroczyć próg nadziei”

Ocalona „Prawda” i ocalone „Wartości” stanowią fundament chrześcijańskiej „Wielkiej Nadziei”, jak zauważa Papież Benedykt XVI w encyklice „Spe salvi”. Ta nadzieja stanowi o sensie ludzkiej, a nade wszystko chrześcijańskiej postaci życia człowieka.

W tej perspektywie hekatomba spod Smoleńska oznacza dla wierzących spotkanie jej ofiar z Miłosiernym Bogiem i z tej nowej ontologicznie odległości ukazuje się jako nowe bytowanie ofiar katastrofy przede wszystkim tam, w Domu Ojca. Na zasadzie świętej solidarności w Mistycznym Ciele Chrystusa, szansą otwierającą się przed tymi, którzy zostali tu, na ziemi, jest ażeby pomagać przez modlitwę, ekonomię sakramentów i czynione dobro, by oni mogli wejść definitywnie do przybytków Domu Ojca.

Ale misterium mistycznej i nadprzyrodzonej solidarności ma jeszcze i odwrotny kierunek: z góry, z rejonów życia w Bogu — ku nam, ku ziemi. I to stanowi kolejną ścieżkę chrześcijańskiej nadziei. Ci, którzy odeszli, mogą bowiem w tajemnicy obcowania świętych objąć swoją ustawiczną opieką tych, którzy zostali tu, na ziemi. Poranieni więc bólem rozstania spodziewać się będą oparcia i opieki kochających jeszcze czystszą miłością zmarłych tragicznie pod Smoleńskiem.

Wstawiennictwo tych, którzy w Bogu odeszli, to niepozorna ścieżka naszej ziemskiej nadziei. Królowa Korony Polskiej, Niebieska Matka naszego Narodu z tajemnicą Bożego Miłosierdzia stanowi główny trakt tej naszej polskiej, katolickiej nadziei. Nasze narodowe: „Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi” ciśnie się dziś na zbolałe polskie usta. „Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi, niech Cię płacz sierot do litości wzbudzi. Wygnańcy Ewy do Ciebie wołamy, Królowo Polski, zlituj się nad nami”.

Niebieska Matka Polaków jest Matką Bożą Katyńską, a od 10 kwietnia Matką Bożą Smoleńską troszczącą się o tych, którzy odeszli, i o tych, którzy zostali. Niech nikt nie waży się zamazywać konturów świętego wizerunku tej tragedii, za którą stoi opiekuńcza troska „Tej, co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie”. Nie opuszczaj ich i nie opuszczaj nas. „Matko, nie opuszczaj”...

Królowo Korony Polskiej, my, Polacy, z zapłakanej stolicy Warszawy, z dostojnie zamyślonego królewskiego grodu Krakowa i wszystkich polskich miast i wsi, pogrążeni w bólu, mamy ludzką nadzieję, że sprawy tego Narodu nie będą się układały na przeklętych ścieżkach rewanżu i nienawiści, ale na drogach braterskiej solidarności, autentycznej troski o dobro tego Narodu i kochanej Ojczyzny. Bo ten umęczony, ale podziwiany przez cały świat Naród tego chce i tego żąda. A ma prawo oczekiwać i żądać, bo to on jest suwerenem tej ziemi. I jako suweren powiedział tak mocnym głosem, że tylko głusi mogli tego nie dosłyszeć. A wszystko to razem wzięte w sumieniach polskich dyktuje dziejowy werdykt tych przeżytych narodowych „Gorzkich żali”, że Polska będzie inna, bo wyśniona przez tych, którzy odeszli, a więc oddana Prawdzie, Bogu i Ojczyźnie. Bo tylko w ten sposób Naród szczęśliwie wyjdzie z dziejowego zakrętu, w jakim się znalazł w konsekwencji wypadków, z przeżywania tej nowej Golgoty Wschodu, jaką był i pozostanie 10 kwietnia 2010 r.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama