Syria to jedno z najważniejszych miejsc dla chrześcijaństwa. Tymczasem trwająca od prawie pięciu lat wojna pozostawia po sobie coraz większe spustoszenie
Strach, przemoc i nietolerancja przyśpieszają ucieczkę, nawet jeśli oznacza ona śmierć. Ludzie masowo szukają jakiegokolwiek odwrotu od piekła, a świat nie może przyglądać się tej tragedii z obojętnością
Druga niedziela listopada po raz 7. obchodzona jest jako Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym — mówi ks. inf. dr Rudolf Brom, prezydent Sekcji Polskiej Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Od 2011 r., decyzją Ojca Świętego, Pomoc Kościołowi w Potrzebie jest niezależną fundacją papieską i jednocześnie ma osobowość prawną Państwa Watykańskiego. Fundacja stawia sobie za cel uwrażliwienie katolików i skłonienie ich do modlitwy za Kościoły prześladowane oraz do niesienia pomocy materialnej. — W tym roku ponownie pochylamy się nad Kościołem w Syrii — informuje ks. Brom. — Naszym głównym zadaniem jest śpieszyć tamtejszym chrześcijanom z pomocą, aby starali się jednak pozostać w swoich domach. Jak wiemy, ich sytuacja jest tragiczna, podobnie jak w przypadku chrześcijan w Iraku. Dlatego nie możemy milczeć i chcemy w ich imieniu wołać o sprawiedliwość i solidarność.
Syria to jedno z najcenniejszych miejsc dla chrześcijaństwa. Wyznawcy Chrystusa są tam obecni niemal od początku. To tereny nawrócenia i działalności św. Pawła. Damaszek do dziś jest miejscem, gdzie istnieje jedna z największych wspólnot chrześcijańskich.
Syria stała się teraz miejscem prawdziwego dramatu chrześcijan. Na kanwie tzw. arabskiej wiosny, nazywanej przez miejscowych biskupów chrześcijańską zimą, dokonuje się tam krwawe prześladowanie chrześcijan i wszystkich, którzy nie zgadzają się na kalifat. Od stycznia 2011 r., kiedy rozpoczęły się protesty przeciwko rządowi, z biegiem czasu przeradzające się w wojnę domową, nie widać końca tego konfliktu. Sytuację skomplikowało tzw. Państwo Islamskie, które w czerwcu 2014 r. zajęło część terytorium Syrii i Iraku. Dziś widzimy, że ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie doprowadziły do wyzwolenia się radykalnych ugrupowań wojującego islamu — terroryzmu, który zagraża nie tylko mniejszościom religijnym w tamtych krajach, ale również porządkowi na całym świecie.
Jak dowiadujemy się z przekazu arcybiskupa Damaszku Samira Nassara, dotychczasowe działania wojenne przekładają się na bardzo niepokojące statystyki. Aż 4 na 5 Syryjczyków żyje poniżej granicy ubóstwa. Liczba osób, które opuściły swe domostwa, emigrując zarówno wewnątrz kraju, jak i poza jego granice — sięga dziś 12 mln. W najtragiczniejszej sytuacji są dzieci, spośród których aż 5,6 mln zostało dotkniętych przez wojnę, a 3 mln nie ma możliwości uczęszczania do szkoły. 91 kościołów i 1,4 tys. meczetów zostało zniszczonych. Wszystkie te dane mają charakter tymczasowy, bo wojna trwa i nie widać jej końca. Na poziomie duszpasterskim obserwuje się spadek praktyk religijnych nawet o 60 proc.
W obliczu tej tragedii lokalny Kościół podejmuje wyzwania, aby przyjść ludziom z pomocą. Na przykładzie Damaszku i jego przedmieść można podziwiać aktywność tamtejszych społeczników. Miejscowy arcybiskup informuje, że zostało tam ustanowionych 7 komitetów opieki społecznej. Sporządzają one listę potrzeb i dyskretnie zapewniają pomoc najuboższym.
Dzięki pomocy kapłanów w 2 dzielnicach rozpoczęto budowę suteren i pomieszczenia do odprawiania nabożeństw. Katedra jest daleko od wiernych, więc została przeniesiona bliżej ludzi. Gdy kościoły są zniszczone, wierni rozpraszają się, dlatego tamtejsi katolicy rozpoczęli odbudowę miejsc kultu. Jedna z kaplic poświęcona będzie Męczennikom Damaszku. Te projekty nie miałyby szans na realizację, gdyby nie pomoc z zewnątrz.
Podobne inicjatywy są przeprowadzane w pozostałych dużych miastach i skupiskach ludzi. W Homs cały czas obecne są m.in. siostry Dobrego Pasterza, które niosą pomoc ludziom poszkodowanym w wojnie. To wokół klasztorów, parafii i kościołów gromadzą się chrześcijanie, ponieważ wiedzą, że dopóki one funkcjonują, jest dla nich nadzieja i wsparcie, które przychodzi spoza granic kraju. Zatem — to od nas zależy, czy tamtejsi księża, siostry i bracia zakonni będą mieli co rozdawać potrzebującym.
opr. mg/mg