Sprawa odszkodowań dla polski nie jest zamknięta

Kwestia odszkodowań wojennych dla Polski wzbudza olbrzymie kontrowersje. Czy wobec tego należy ją wyciszyć?

MATEUSZ WYRWICH: — Z opublikowanego w sierpniu 2017 r. raportu Służby Naukowej Niemieckiego Bundestagu wynika, że nasz kraj wielokrotnie zrzekał się reparacji wojennych. Raz w 1953 r., później w dokumentach traktatowych w 1970 r. i w 1990 r. Ile w tym prawdy?

ARKADIUSZ MULARCZYK: — To fałszywa narracja, która jest kontynuowana również współcześnie. Jak dotąd nikt nie przedstawił żadnego dokumentu rządu polskiego skierowanego do rządu NRD o zrzeczeniu się przez Polskę praw do reparacji ani noty zwrotnej rządu niemieckiego dotyczącej tej sprawy adresowanej do rządu. W Dziennikach Ustaw i „Monitorach Polskich” z lat 1953-56 nie opublikowano żadnej uchwały RM ani innego dokumentu o zrzeczeniu się przez Polskę praw do reparacji lub odszkodowań wojennych. Przez kilkadziesiąt lat jako dowód na zrzeczenie się przez Polskę praw do niemieckich reparacji i odszkodowań wojennych wskazywano „uchwałę” rządu Bolesława Bieruta z 23 sierpnia 1953 r. Po przeprowadzeniu rzetelnej kwerendy archiwalnej okazało się, że w rzeczywistości nie ma żadnego dokumentu, który spełniałby wymogi uchwały Rady Ministrów podpisanej przez ministrów rządu Bieruta. Jest jedynie świstek papieru podpisany przez niego samego. Taki dokument nie spełniał jednak wymogów uchwały RM i nie był zgodny z ówczesnym porządkiem konstytucyjnym, ponieważ konstytucja z 1952 r. Radzie Państwa, a nie Radzie Ministrów przyznawała prawo do kształtowania stosunków międzynarodowych. Przykre jest to, że do tego typu przekłamań dochodziło także w ostatnich kilkunastu latach, kiedy Polska była już suwerennym krajem. Niemcy przez lata szukały różnych pretekstów do odmowy podjęcia rozmów z Polską ws. reparacji. To ich taktyka znana i stosowana na świecie od dziesiątków lat. Najpierw podpierali się „uchwałą” z 1953 r., później traktatami z 1970 r., a jeszcze później traktatem 2+4 z 1990 r., by obecnie twierdzić, że roszczenia się przedawniły. To, oczywiście, jest fałszywa narracja. Fałszywe są także twierdzenia, że formą reparacji było uzyskanie przez Polskę tzw. Ziem Zachodnich i Północnych. Jest to absolutna nieprawda. O przesunięciu granicy Polski i ZSRS na zachód zdecydowały wielkie mocarstwa niezależnie od sprawy reparacji. Ponadto należy przypomnieć, że per saldo powierzchnia Polski powojennej jest o prawie 78 tys. km2 mniejsza niż przed II wojną światową.

— Mimo to ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikel mówi, że sprawa odszkodowań dla Polski jest już zamknięta. Z początkiem tego roku również minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel podkreślił, że Polska wycofała się z ubiegania się o odszkodowania za straty wojenne podczas rozmów z premierem Tadeuszem Mazowieckim. Podobno Niemcy szantażowali Mazowieckiego, że jeśli będzie żądał odszkodowań, to nie zostanie zawarte porozumienie w sprawie naszej granicy z Niemcami. Czy jest jakieś echo tego w dokumentach?

— Pan ambasador prezentuje obecne stanowisko rządu Niemiec, a to, mam nadzieję, ulegnie niebawem zmianie. Gdy przeanalizuje się jednak ponad 79 lat relacji polsko-niemieckich po II wojnie światowej, to wyraźnie widać, że na przestrzeni tych lat Niemcy wielokrotnie szukały pretekstów, aby nie rozliczyć się ze swoich zbrodni wojennych popełnionych na terytorium RP. To była ich cyniczna gra na przemilczenie, zapomnienie i przedawnienie. Szkoda, że na początku lat 90. ubiegłego wieku premier Mazowiecki także uległ temu moralnemu szantażowi. To był dobry czas na uregulowanie tej sprawy. A wiemy, że według art. 3 IV konwencji haskiej z 1907 r., dotyczącej praw i zwyczajów wojny lądowej, podpisanej także przez Niemcy, państwo prowadzące wojnę odpowiada za każdy czyn osoby wchodzącej w skład sił zbrojnych tego państwa. Obowiązek ten nie został przez Niemcy do dziś zrealizowany wobec Polski. Trzeba Niemcom jeszcze raz przypomnieć i głośno wołać, że prawo międzynarodowe nie uznaje instytucji przedawnienia zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Nie uznaje również przedawnienia roszczeń o odszkodowania z tytułu takich zbrodni. Jeśli Niemcy chcą pouczać innych o zasadach państwa prawa, najpierw niech sami rozliczą się ze zbrodni wojennych i oddadzą zrabowane Polsce dzieła sztuki oraz dobra kultury.

— Na przestrzeni rocznej już pracy zespołu zlecił Pan Poseł liczne ekspertyzy. Co one pokazują?

— Wydane opinie i przeprowadzone prace zespołu wskazują jednoznacznie na treść obowiązujących aktów prawa międzynarodowego oraz na powojenną praktykę w zakresie reparacji, w tym na dyskryminacyjną politykę RFN w stosunku do Polski i polskich obywateli — z porównania wynika, że inne państwa, które choć poniosły mniejsze straty materialne i osobowe, otrzymały znacznie wyższe odszkodowania niż Polska. Przemawia to jednoznacznie za możliwością dochodzenia przez Polskę odszkodowań za straty spowodowane II wojną światową. Ponadto mimo poniesienia w trakcie wojny największych, obok ZSRS, strat i zniszczeń, Polska i polscy obywatele otrzymali świadczenia pieniężne od Niemiec nie tylko niewspółmierne do poniesionych szkód, ale zdecydowanie niższe niż odszkodowania wypłacone przez RFN innym państwom i ich obywatelom. RFN przeznaczyła na rzecz obywateli państwa polskiego ok. 600 mln marek niemieckich, licząc łącznie wypłaty dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych oraz Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Kwota ta nie stanowi nawet 1 proc. sumy, którą niemiecki rząd przeznaczył po II wojnie światowej na wypłaty odszkodowań dla obywateli państw Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych oraz Izraela.

— Sprawa odszkodowań została też podjęta na zgromadzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ. Prezydent Andrzej Duda na forum RB powiedział, że kraje, które wywołały wojnę, powinny wypłacić odszkodowania. O niewypłaconych reparacjach wojennych dla Polski dzięki Panu Posłowi coraz głośniej w Europie i na świecie...

— Istotnie, od niemal roku prace zespołu sejmowego ds. reparacji oraz podejmowane inicjatywy o charakterze międzynarodowym sprawiają, że w światowej prasie ukazują się niezwykle często publikacje poświęcone stratom Polski, odpowiedzialności Niemiec za II wojnę światową i kwocie potencjalnych odszkodowań oraz reparacji. Publikacje te przywracają właściwe proporcje sprawie wojny. Bo niestety, od dłuższego czasu widzimy próby zakłamywania prawdziwej historii II wojny światowej, roli w niej Niemców i innych narodów. W związku z tym coraz częściej słyszymy, że to Niemcy zaczynają przepraszać, przyznawać się do odpowiedzialności i tłumaczyć. To krok w dobrym kierunku, teraz musimy uczynić kolejne.

— Z Pańskiej inicjatywy powstał też list posłów siedmiu państw, w tym Anglii, Armenii czy Litwy, skierowany do komisarz praw człowieka Rady Europy w sprawie nierównego traktowania Polski w kwestii odszkodowań od Niemiec. Wśród pytań, które zadano w liście, jest m.in. i takie: „Czy europejskie prawo pozwala na różnicowanie kwot odszkodowania w zależności od narodowości osób, a nie skali przestępstwa, którego padli ofiarą?”. Czy ma Pan już jakąś odpowiedź w tej kwestii?

— Rzeczywiście, udało mi się przekonać 17 posłów z 7 europejskich krajów, aby wystąpić z taką inicjatywą. Teraz czekam z niecierpliwością na odpowiedź komisarz praw człowieka Rady Europy. Należy bowiem zwrócić uwagę, że sytuacja prawna osób, które zostały poszkodowane przez III Rzeszę, w szczególności z Europy Środkowej i Wschodniej, jest gorsza od sytuacji obywateli krajów Europy Zachodniej czy Izraela. Obywatele Polski i tej części Europy do dziś nie mają prawa do sądu, świadczenia, które im wypłacano, były śmiesznie niskie, bo ok. 150 euro na osobę. Dlatego pytamy komisarz praw człowieka Rady Europy: czy europejskie prawo pozwala na różnicowanie kwot odszkodowania w zależności od narodowości osób, a nie skali przestępstwa, którego padli ofiarą? Odpowiedź i ewentualne kroki prawne komisarz praw człowieka Rady Europy mogą mieć duże znaczenie dla dochodzenia odszkodowań indywidualnych ofiar i ich spadkobierców, na co liczę.

— Pod wpływem prac Pańskiego zespołu chyba jednak coś się zmienia, bo podczas niedawnych rozmów prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem na Litwie prezydent Niemiec przyznał, że Polsce należą się odszkodowania.

— Rzeczywiście, pan prezydent Andrzej Duda podczas ważnych spotkań międzynarodowych czy spotkań z prezydentami innych krajów — zrobił to również w trakcie wystąpienia na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ — podnosi sprawę odszkodowań i reparacji wojennych. Taka postawa prezydenta RP jest wielkim wsparciem naszych starań o reparacje wojenne. Dzięki tym staraniom zmienia się podejście wielu środowisk w Polsce i na świecie do reparacji. Widać także, że zaczyna się zmieniać postawa samych Niemców. Jest to proces, który też dostrzegam, i liczę, że doprowadzi on za jakiś czas do konkretnych rozmów o reparacjach wojennych.

— Tymczasem adwokatem Niemiec w sprawach odszkodowań dla Polski jest koalicja PO-PSL. Jak Pan Poseł sądzi, dlaczego?

— Trudno mi zrozumieć taką postawę, bo przecież skala krzywd doznanych podczas wojny przez każdą polską rodzinę była niewyobrażalna, a poza tym jest duże poparcie społeczne dla polskich starań o reparacje wojenne. Jeśli Niemcy nie chcą psuć relacji z Polską i Polakami, powinny wreszcie ten temat uregulować. Widać opozycja spod znaku PO-PSL bardziej martwi się o równowagę budżetu Niemiec aniżeli o wyrównanie krzywd swoim rodakom.

— Zauważył Pan Poseł niedawno, że stawianie „sprawy praworządności w Polsce” może mieć związek z polskim protestem przeciwko Nord Stream 2, jak również z naszym upominaniem się o odszkodowania za straty wojenne... Niedawno napisał też Pan list do prezes niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości Bettiny Limperg, w którym pyta Pan, czy jej obrona Małgorzaty Gersdorf nie ma związku ze stosunkiem Niemiec do kwestii reparacji dla Polski. I jaka była odpowiedź?

— Uważam, że w Niemczech działają także siły, które mają świadomość zagrożenia uzasadnionymi roszczeniami ze strony Polski, dlatego próbują ją przedstawiać jako kraj niedemokratyczny — po to, aby osłabić naszą pozycję międzynarodową i uciec przed podjęciem kluczowych rozmów. To kolejna odsłona niemieckiej gry na przeczekanie...

— Co, jeśli Niemcy zdecydowanie powiedzą „nie” na odszkodowania?

— Myślę, że dziś nie leży to w ich interesie, jeśli mają mieć ambicje bycia liderem UE i wzorem demokracji oraz przestrzegania praw człowieka. Brak wypełnienia zobowiązań za zbrodnie wojenne wobec Polski będzie im bardzo ciążył.

— Rok 1939 to również napaść ZSRS na Polskę. Straty, które poniósł nasz kraj w wyniku tej agresji, są również ogromne. Może nawet większe. Utraciliśmy niemal połowę naszego terytorium. Czy Polska będzie także zabiegała o odszkodowania ze strony Rosji?

— Uważam, że po przygotowaniu raportu o stratach wojennych zadanych Polsce przez Niemcy powinien też powstać raport o stratach zadanych Polsce przez ZSRS, a także w trakcie prawie 50-letniego okresu sowieckiej okupacji. Taka wiedza jest konieczna nie tylko dla historyków i dla nas samych — również dla jej politycznego wykorzystania w przyszłości, gdy pojawi się odpowiedni moment w relacjach polsko-rosyjskich.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama