Solidarność w mowie

Puste deklaracje, brak realnych rozwiązań - tak można podsumować postawę Europy wobec dramatu tysięcy migrantów, przedostających się do niej przez Morze Śródziemne

Solidarność w mowie

Wielka solidarność wyrażana słowami. Jednak gdy chodzi o fakty, Europa wciąż pozostaje bierna wobec dramatu migracji na Morzu Śródziemnym i wobec trudności Włoch, które pozostały już same na pierwszej linii w stawianiu czoła krytycznej sytuacji. Tylko wczoraj udzielono pomocy 4100 migrantom na morzu u wybrzeży libijskich w ramach 20 operacji. W pierwszym półroczu 2017 r., według danych agencji Frontex, zliczono 85. tys. osób przybyłych do Włoch — w porównaniu z tym samym okresem w 2016 r. jest to wzrost o 21%.

Nic nowego nie wynikło z trójstronnego spotkania na szczycie — które odbyło się wczoraj w Trieście na marginesie szczytu w sprawie Bałkanów — przewodniczącego włoskiej Rady Ministrów Paola Gentiloniego, francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, i kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Na klimat spotkania wskazują słowa Gentiloniego, który zwracając się do Macrona, powiedział: „[Prezydent Francji] rozróżnia między migrantami z pobudek ekonomicznych a uchodźcami uciekającymi od wojen, lecz nie dostrzega realiów wielkich migracji”. Gentiloni zaznaczył następnie, że Włochy nadal będą „walczyć” o to, aby polityka migracyjna „nie była powierzona tylko niektórym krajom, lecz była podzielana przez całą UE”.

Kanclerz Merkel wyraziła formalną solidarność Włochom, które „dokonały rzeczy fantastycznych dla migrantów”, i zwróciła uwagę na potrzebę wypracowania wspólnych strategii „dla ustabilizowania sytuacji w Libii; naszym obowiązkiem jest pracować nad tym, aby migranci byli traktowani w sposób godny, i zahamować handel ludźmi. Europa nie może być tylko unią ekonomiczną, lecz musi podejmować wspólne wyzwania”.

Twardsze było stanowisko Macrona, który położył nacisk na rozróżnienie między migrantami ekonomicznymi i uchodźcami. Przyznając, że „Francja nie zawsze wywiązywała się ze swoich powinności” w dziedzinie migracji, prezydent wyjaśnił: „Nie możemy przyjmować wszystkich, nie możemy przyjmować tych, którzy przybywają do Francji z racji ekonomicznych”. Ci, którzy przybywają z daleka, „z Syrii, z Erytrei i z innych krajów, gdzie toczą się walki o wolność, winni być przyjęci w Europie, i zwłaszcza we Francji weźmiemy za to naszą odpowiedzialność. Jednak mylimy uchodźców politycznych z migrantami ekonomicznymi, a o ile przyjmowanie pierwszych jest obowiązkiem humanitarnym, nie możemy przyjmować tych, którzy starają się przybyć do naszych krajów ze względów ekonomicznych”.

Słowa Merkel i Macrona kontrastują jednak z konkretnymi faktami. Wczoraj dyrektor agencji Frontex Fabrice Leggeri, wypowiadający się w Parlamencie Europejskim, powiedział, że „nie ma państw członkowskich, które przychyliłyby się do postulatu Włoch”, żeby statki misji Triton (misji ratownictwa na Morzu Śródziemnym) przybijały także do innych portów europejskich, a nie tylko włoskich. Krótko mówiąc, pomimo dobrych zamiarów i deklaracji nie ma żadnego konkretnego rozwiązania. Aby wykonać jakiś ruch, włoski minister spraw wewnętrznych Marco Minniti udał się dziś do Libii na spotkanie z premierem Rządu Jedności Narodowej As-Sarradżem oraz innymi ministrami jego egzekutywy. „Libia uczyni wszystko, co w jej mocy, aby pracować z Włochami na rzecz pokonania handlarzy ludźmi i zmniejszenia naporu na wybrzeża włoskie”, czytamy w tweecie ambasady włoskiej w Trypolisie, podsumowującym deklaracje uczynione przez Sarradża.     

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama