Majdan - rewolucja niezakończona

Włodzimierz Prawosudow "Szturm", jeden z dowódców oddziałów rewolucjonistów na Majdanie, mówi, że rewolucja była potrzebna. Usunięcie Janukowycza to jednak dopiero początek…

Majdan - rewolucja niezakończona

Włodzimierz Prawosudow „Szturm”, jeden z dowódców oddziałów rewolucjonistów na Majdanie, mówi, że rewolucja była potrzebna, że udało się wyrzucić Janukowycza. Gdyby nie to, Ukraina już byłaby całkowicie „pod butem Putina”.

22 listopada 2013 r. na kijowski Majdan Nezależnosti wyszli pierwsi protestujący przeciwko decyzji reżimu Janukowycza odrzucającej perspektywę stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską. W protestach brali udział przede wszystkim studenci, którzy swoją akcję starali się odcinać od polityki. Po brutalnej pacyfikacji sił specjalnych i skatowaniu nielicznych uczestników, protest przerodził się w milionową manifestację i faktyczny początek rewolucji, przez Ukraińców nazwanej Rewolucją Godności. Doprowadziła ona do ucieczki prezydenta Wiktora Janukowycza i upadku jego reżimu.

Rok po rewolucji

W ciągu niecałego roku od początku protestów Ukraińcy zdołali wybrać nowego prezydenta, przeforsować jeszcze w składzie starego parlamentu lustrację i rozpocząć odsuwanie od władzy osób, które były odpowiedzialne za funkcjonowanie komunizmu na Ukrainie, ale także współpracowników reżimu Janukowycza. Ukraina podpisała również umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską. To wszystko dzieje się w sytuacji zbrojnego konfliktu z Rosją i wspieranymi przez nią terrorystami. Ostatnim akcentem wymaganego przez ukraińską rewolucję odnowienia władzy były wybory parlamentarne 26 października, w których jednoznacznie Ukraińcy opowiedzieli się za siłami politycznymi, które albo Majdan wspierały, albo wprost się z niego wywodzą. Jednak frekwencja wyborcza, która wyniosła lekko powyżej 52 proc. może zaskakiwać. Jeszcze praktycznie w przededniu wyborów prognozowano, że wyniesie ona 60—65 proc. Wielu Ukraińców czuje się w jakiś sposób rozczarowanych, część z nich nie poszła na wybory. Na wschodzie Ukraińcy często nie mogli wziąć w nich udziału ze względu na toczący się tam konflikt. Na Krymie wybory nie mogły się odbyć, bo faktycznie jest on już częścią Federacji Rosyjskiej.

Bez restartu

Oceniając działania na Majdanie i to, co się wydarzyło później,  „Szturm” stwierdza: „To nie była gra komputerowa, tu nie można wcisnąć «restart». Robiliśmy to, co było możliwe. Szkoda, że wybory nie zmieniły starych twarzy”. „Szturm” jest lwowskim biznesmenem, który zmienił całe swoje życie przez rewolucję. Dziś podobnie jak i wielu innych majdańczyków walczy na wschodzie. O swojej ocenie Majdanu opowiadał w drodze do Ługańska, gdzie wciąż nie milkną strzały.

Borys Owczarow, który protestował na Majdanie w Doniecku, dziś walczy w batalionie Azow na południowym wschodzie Ukrainy. „Staliśmy na ukraińskich Majdanach, nie «za Poroszenką» czy «przeciw Janukowyczowi». Chcieliśmy zmiany systemu. To system tworzy państwo, którego nienawidzę. Kocham swój kraj, ale nienawidzę tego systemu państwowego. Systemu, który tworzył z nas niewolników. Szkoda, że ostatnie wybory były tylko spektaklem”.

Inaczej ocenia sytuację Alina, kijowska studentka, która na Majdanie była przez całą rewolucję. „To wisiało w powietrzu, bunt musiał wybuchnąć. Dzięki Majdanowi kraj się całkowicie zmienił, obudziła się świadomość społeczna i narodowa. Staliśmy się narodem. Nic nie bywa idealne, te zmiany też. Ale gdy myślę o Majdanie... może gdybym wiedziała jakie będą ofiary, krzyczałabym, by ludzie szli do domów. Żadne polityczne ambicje nie są warte ofiary nawet jednego życia, a na Majdanie tych ofiar było tak dużo. Dziś wiele osób, które wtedy były przeciwko nam, też rozumie, że zmiany były konieczne”. Alina jest przekonana, że wojna z Rosją prędzej czy później i tak by wybuchła. Dziś z innymi wolontariuszami również organizuje pomoc dla walczących na Wschodzie. „Chciałabym jednak obudzić się rano i nie musieć od razu sprawdzać najnowszych informacji, co się dzieje na froncie, czytać o kolejnych ofiarach. Jak każda młoda dziewczyna chciałabym mieć czas na proste rzeczy: zrobić sobie fryzurę, spokojnie wypić kawę”.

Majdan jak katalizator

Andrzej, który pracuje w podkijowskiej miejscowości, Majdan obserwował „z zewnątrz”. Nie ma wątpliwości, że rewolucja wynikała z oburzenia, buntu Ukraińców. Jednak odegrały w niej rolę też siły zewnętrzne. Starły się interesy i Rosji, i USA. Mimo to ocenia, że rewolucja była niezbędna, choć podobnie jak Alina, wspomina ofiary ostrzału snajperskiego na Instytuckiej. Dziś krytycznie jednak patrzy na niezrozumiałe według niego decyzje dotyczące konfliktu na Wschodzie, błędy, kolejne zmiany personalne. „Z Unią też musimy uważać. To dobry kierunek, ale musimy zabezpieczyć swoje interesy. Mamy już złe doświadczenia z udziału w WNP”. Andrzej brał udział w wyborach i jest przekonany, że odbyły się one uczciwie na zachodzie i w centrum Ukrainy. Niestety w obwodach wschodnich według Andrzeja „wciąż wygrywa nie ten, kto miał największą liczbę głosów, lecz ten kto je liczył”.

Alina Szpak po rewolucji objęła funkcję zastępcy szefa ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Instytut stara się stworzyć muzeum poświęcone wydarzeniom ukraińskiej rewolucji. Alina nie ma wątpliwości, że walka na Majdanie była potrzebna „Rok temu Ukraińcy wyszli przeciw niesprawiedliwości i opowiedzieli się za wolnością. Udało się usunąć człowieka, który faktycznie tworzył groźny reżim. Owszem, po Majdanie pojawiły się inne problemy, ale można je rozwiązywać po kolei. Udało się zrealizować główne cele: zmianę władzy i stowarzyszenie z UE. Wojna nie jest wynikiem Majdanu. On był jedynie katalizatorem. Dopóki Putin przez Janukowycza miał wpływ na Ukrainę, to próbował ją przejmować ewolucyjnie, głównie poprzez mechanizmy ekonomiczne. Pozostawaliśmy w coraz większych gospodarczych zależnościach”. Podobnie jak i wielu uczestników rewolucji, jest przekonana, że konfliktu z Rosją wolna Ukraina nie mogła uniknąć, bo Putin wolności Ukraińców nie akceptuje.

Strzały na Hruszewskiego

Wśród nierozliczonych problemów pozostaje kwestia nieukarania winnych użycia broni w dniach 18—20 lutego na Majdanie. Jewgienia Zakrewska, adwokat rodzin tzw. Niebiańskiej Sotni, zwraca uwagę, że pierwsze ofiary na Majdanie były już niestety 30 listopada, kiedy to rankiem Berkut brutalnie usiłował spacyfikować nieliczny protest studentów. Później Berkut katował ludzi jeszcze wielokrotnie, porywano działaczy Majdanu, palono samochody osobom, które ośmieliły się protestować przed rezydencją Janukowycza w Meżyhirje. Pierwsze strzały oddano w styczniu na ulicy Hruszewskiego. Do tej pory jednak nie udaje się nikomu personalnie przypisać udziału w tych akcjach. Zidentyfikowany dowódca jednej z grup Berkutu biorących udział w ostrzale 20 lutego na ulicy Instytuckiej, Dmytor Sadownik, został zwolniony przez sąd i zniknął. Jego obrońcy próbują rozpowszechniać wersję o jego porwaniu. Rodziny pomordowanych w to nie wierzą. Zakrewska zwraca uwagę, że aparat sprawiedliwości nie robi wszystkiego, by wyjaśnić sprawy mordów i nadużycia władzy podczas rewolucji. Adwokat Zakrewska wciąż poszukuje materiałów wideo, zdjęć z kluczowych dni rewolucji. „Ważne są materiały nieobrobione, zdjęcia, które były nawet robione przypadkowo. To wszystko pozwala nam na ustalenie szczegółów wydarzeń, chronologii i losu wielu osób”. Z apelem o udostępnienie takich materiałów zwraca się także do polskich dziennikarzy.

Rok po rozpoczęciu rewolucji nie ma już barykad na kijowskim Majdanie. Główna kijowska ulica Hreszczatyk, która była zamknięta przez kilka miesięcy, wraca dziś do normalnego życia. Samochody jeszcze nie przejeżdżają częścią ulicy Instytuckiej, na której wydarzyły się najbardziej dramatyczne wydarzenia tego czasu. Jednak i tam pomiędzy wciąż przynoszonymi kwiatami i zdjęciami poległych pojawiły się komercyjne reklamy głośno nawołujące do zagranicznych podróży i wprowadzenia zdrowego modelu życia. Ta część ulicy będzie nosić nazwę Bohaterów Niebiańskiej Sotni. W kijowskiej stolicy niewiele też wskazuje na prowadzoną przez Ukrainę wojnę. Ulicami chodzi trochę więcej ludzi w mundurach, gdzieniegdzie zbierane są pieniądze na rzecz ukraińskich sił zbrojnych. Czasem przed kancelarią prezydenta gromadzą się jeszcze rodziny Niebiańskiej Sotni, które wciąż nie mogą się doczekać uhonorowania ich dzieci, mężów, żon tytułem „Bohatera Ukrainy”.

Być może wiele racji ma wspominany wcześniej Borys, który mówi, że ukraińska rewolucja wciąż nie jest zakończona.     

 

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama