Prawie 60 lat po śmierci Schumana Parlament Europejski przegłosował właśnie rezolucję, w której aborcję nazywa się prawem człowieka. To zwycięstwo ideologii nad rozumem
Prawie 60 lat po śmierci Schumana Parlament Europejski przegłosował właśnie rezolucję, w której aborcję nazywa się prawem człowieka. Na szczęście sam dokument nie ma mocy wiążącej dla państw członkowskich, ale musi niepokoić klimat, który on wprowadza. Prawo do aborcji to nie prawo człowieka.
Okładkowy temat tego numeru „Przewodnika” to reportaż z Libanu. Na miejscu był Łukasz Głowacki, a jego tekst i zdjęcia pokazują, z jak wielkimi problemami muszą mierzyć się Libańczycy. Ubiegłoroczny wybuch w bejruckim porcie, w wyniku którego dach nad głową straciło 300 tys. ludzi, to tylko kropka nad „i” w trudnej historii kraju, który jeszcze niedawno nazywany był „Szwajcarią Bliskiego Wschodu”. Efekty kolejnych kryzysów widać dziś gołym okiem.
Właśnie w tę rzeczywistość weszły łódzka Caritas i Stowarzyszenie Domus Orientalis, które dzięki ofiarności darczyńców pomagają Libańczykom. Pomoc wygląda różnie. Czasem chodzi o remont zniszczonego mieszkania, czasem o możliwość zapewnienia pracy, innym razem o szansę na zdobycie wykształcenia. Ale wszystkie te działania łączy jedno: bezpośredni kontakt, który pozwala lepiej zorientować się w potrzebach Libańczyków i który — co ważniejsze — pozwala zdobyć ich zaufanie. Mając taki kapitał, można na serio myśleć o tym, żeby powoli, ale konsekwentnie, podnosić się z gruzów.
W tym numerze polecam też lekturę papieskiego listu na Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych. Po raz pierwszy odbędzie się on w całym Kościele w ostatnią niedzielę lipca. „Chciałbym powiedzieć Ci — pisze Franciszek — że jesteś potrzebny do tworzenia, w braterstwie i przyjaźni społecznej, jutrzejszego świata: tego, w którym będziemy żyć — my, wspólnie z naszymi dziećmi i wnukami — kiedy ustanie burza. Wszyscy «bądźmy aktywni w rehabilitacji i wspieraniu zranionych społeczeństw». Wśród rozmaitych filarów, które muszą dźwigać tę nową konstrukcję, znajdują się trzy, które Ty, lepiej niż inni, możesz pomóc wznieść. Trzy filary: marzenia, pamięć i modlitwa. Bliskość Pana da siłę, także najbardziej kruchym spośród nas, aby wyruszyć w tę nową drogę: drogami marzeń, pamięci i modlitwy”.
Kiedy czytam o drodze marzeń, pamięci i modlitwy, mam przed oczami postać Roberta Schumana. Papież właśnie zatwierdził dekret o heroiczności jego cnót, co oznacza, że w niedalekiej przyszłości możemy się spodziewać beatyfikacji jednego z ojców założycieli zjednoczonej Europy. W jego biografii (sylwetkę Schumana kreśli Monika Białkowska) najbardziej zadziwia to, jak innymi kategoriami od dzisiejszych polityków myślał. I robił to w sytuacji (a może właśnie dlatego), kiedy Europa krwawiła jeszcze po wojnie. „Wszyscy jesteśmy — z pewnością niedoskonałymi — narzędziami Opatrzności, która posługuje się nami, by dokonać wielkich rzeczy, dla których nasze własne siły byłyby niewystarczające” — mówił o sobie.
Prawie 60 lat po śmierci Schumana Parlament Europejski przegłosował właśnie rezolucję, w której aborcję nazywa się prawem człowieka. Na szczęście sam dokument nie ma mocy wiążącej dla państw członkowskich, ale musi niepokoić klimat, który on wprowadza. Całość nie ma za wiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Bazuje na przekłamaniach, uproszczeniach i manipulacjach, bo tylko w taki sposób można było próbować dowieść, że takie stanowisko to naturalna konsekwencja zapisów obecnych w poprzednich międzynarodowych aktach dotyczących praw człowieka, a nie przekłamywanie intencji ich twórców i sygnatariuszy (dokładnie wyjaśnia to Krzysztof Jankowiak). Przy okazji warto wspomnieć, co na ten temat mówił ustępujący rzecznik praw obywatelskich. „Wbrew temu, co się sądzi, prawo do aborcji to nie jest prawo człowieka. To ustawodawca przyznaje możliwość przerywania ciąży zgodnego z prawem” — mówił trzy lata temu Adam Bodnar.
Zestawiając te dwie historie — Roberta Schumana i uznania przez europarlament aborcji za prawo człowieka — można zadać sobie pytanie, dokąd dotarliśmy i w jakim kierunku poprowadzi nas ta droga? Ważniejsze jest jednak kolejne: co zamierzamy z tym zrobić?
Podczas ostatniej środowej audiencji ogólnej papież rozpoczął nowy cykl katechez, tym razem poświęcony Listowi do Galatów. Możemy tu znaleźć pewną podpowiedź. Franciszek mówi o dwóch postawach. Pierwsza to postawa kaznodziejów, których celem „nie jest głoszenie Ewangelii o Bogu, który miłuje człowieka w Jezusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, ale po to, by jako prawdziwi «strażnicy prawdy» — tak określają siebie — nalegać kategorycznie, jaki miałby być najlepszy sposób bycia chrześcijaninem. Z całą mocą twierdzą, że prawdziwym chrześcijaństwem jest to, do którego są przywiązani, często utożsamiane z pewnymi formami z przeszłości, a rozwiązaniem dzisiejszych kryzysów jest cofnięcie się w czasie, aby nie zatracić autentyczności wiary”. „W obliczu głoszenia Ewangelii, która czyni nas wolnymi, czyni nas radosnymi, są surowi, zawsze cechuje ich sztywność: musisz zrobić to, musisz zrobić tamto”. To nie jest dobra postawa.
Franciszek — za świętym Pawłem — mówi o innej drodze: „drodze wyzwalającej i wciąż nowej drodze Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego; jest drogą głoszenia, które realizuje się poprzez pokorę i braterstwo”. „Ta droga cicha i posłuszna prowadzi naprzód w pewności, że Duch Święty działa w każdej epoce Kościoła. W ostatecznym rachunku wiara w Ducha Świętego, obecnego w Kościele będzie nas prowadziła naprzód i nas zbawi”. Poszukiwanie pokornej i braterskiej odpowiedzi nie jest łatwym zadaniem. Ale nikt nam nie mówił, że będzie łatwo.
opr. mg/mg